Teraz, zgodnie z danymi z Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia, rozwiązania telemedyczne w naszym kraju stosuje zaledwie 8 proc. podmiotów leczniczych. O tym, jakie są prawne, finansowe i społeczne bariery, które blokują upowszechnienie narzędzi telemedycznych rozmawiali we wtorek uczestnicy panelu pt.: "Telewizyty i przychodnie  wirtualne - czego nam jeszcze brakuje do rozwoju telemedycyny w Polsce". Był on częścią II konferencji naukowej „Wyzwania innowacyjności dla ekonomii i prawa w ochronie zdrowia”. 

Jej organizatorami byli: Katedra Prawa Administracyjnego i Samorządu Terytorialnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz Katedra Ekonomii Stosowanej Kolegium Zarządzania i Finansów, Szkoła Główna Handlowa w Warszawie. Patronami konferencji byli Prawo.pl i Wolters Kluwer Polska.

Prof. Lipowicz podkreślała, że mamy w Polsce archaiczne, przestarzałe rozwiązania w otoczeniu świadczeń medycznych i właśnie telewizyty mogą być ich racjonalizacją. – Skoro telewizyty są możliwe w sektorze prywatnym, to znaczy, że ani bariery mentalne, ani kulturowe nie są poważne – podkreślała prof. Lipowicz. - Podstawowa bariera we wprowadzaniu takich rozwiązań jest organizacyjna i prawna. Można je usunąć, gdyby Narodowy Fundusz Zdrowia zobaczył jakie ogromne oszczędności daje wprowadzenie telewizyt w placówkach publicznych.


Telemedycyna potrzebuje rozwiązań prawnych i kontraktów z NFZ - czytaj tutaj>> 

W Danii mniej tłuszczów trans i o 20 proc. mniej zawałów

Prof. Lipowicz podała, że duże oszczędności w ochronie zdrowia nie zawsze wiążą się ze zwiększeniem nakładów. Podała przykład Danii, w której kilka lat temu wprowadzono zakaz sprzedaży przetworzonych produktów spożywczych ze zwiększonym w stosunku do naturalnego stężeniem trans tłuszczów i dzięki temu udało się obniżyć liczbę zawałów i niewydolności serca o 20 proc.

- Proponuję odwrócić myślenie i policzyć, ile tracimy przez brak telewizyt, a nie ile musimy zainwestować, by je uruchomić – podkreślała prof. Lipowicz. – Powiatowe centra telemedyczne, nie tylko ratowałyby szpitale powiatowe, ale także dawałyby szansę na zagwarantowanie kompleksowej opieki specjalistycznej dla starzejącego się społeczeństwa - dodała.

Telerehabilitacja - rozwija się komercyjnie

Prof. Piotr Skarżyński z zarządu Międzynarodowego Towarzystwa Telemedycyny i e-Zdrowia (ISfTeH), jednostki partnerskiej WHO opowiadał o tym, jak w Światowym Centrum Słuchu w Kajetanach rozwijała się telerehabilitacja dla dzieci np. po wszczepieniu implantów ślimakowych. Laryngolog podał, że ośrodek w Kajetanach zbudował sieć kilkunastu ośrodków w całej Polsce, w których była prowadzona telerehabilitacja za pieniądze pochodzące z funduszy norweskich. - Po pięciu latach to dofinansowanie się skończyło i partnerzy z jednostek publicznych zrezygnowali, bo im się to już nie opłacało – powiedział prof. Skarżyński. -  Nadal wykonujemy te świadczenia, ale naszymi partnerami są teraz jednostki prywatne, które przejęły aparaturę i personel - dodał.

 

Irena Lipowicz, Marek Świerczyński, Grażyna Szpor

Sprawdź  

Blokada: Brak finansowania NFZ

Teraz ogromną przeszkodą w rozwoju telemedycyny jest brak odpowiedniego finansowania takich procedur przez NFZ. Fundusz płaci jedynie za telekonsultacje kardiologiczne i geriatryczne.

- Niestety nawet w tych nielicznych obszarach, gdzie istnieje dofinansowanie NFZ, pieniądze przeznaczone na telemedycynę nie są wykorzystywane nawet w 80 procentach – mówił prof. Skarżyński. - Nie dlatego, że nie ma takiej potrzeby, ale dlatego, że podmioty medyczne nie zgłaszają się, gdy NFZ ogłasza konkurs, bo im się to nie opłaca. Komercyjnie się to opłaca - dodał.  

Wirtualne przychodnie w tym roku

Dr Michał Florczak, kierownik medyczny Centrum Medycznego Enel Med podał, że od trzech lat ta firma wykorzystuje telewizyty, ma także czaty z lekarzami.

- W prywatnej medycynie udaje się wprowadzać rozwiązania z telemedycyny, bo jest na to finansowanie – podkreśla dr Florczak. – Policzyliśmy, że to się opłaca. Dlaczego? Dzięki rozwiązaniom telemedycznym w ciągu czterech godzin jesteśmy w stanie obsłużyć tylu pacjentów, ilu lekarze są w stanie przyjąć w trakcie pięciu godzin w czasie wizyt stacjonarnych. Odchodzi element badania przedmiotowego, ale dochodzi do tego także optymalizacja sprzętu i technologii telemedycznej.

W opinii dr. Florczaka 2018 rok był przełomowym w rozwoju telemedycyny, bo wtedy pojawiły się e-recepty i e-zwolnienia. – Gdy udało się wprowadzić te dwie elektroniczne usługi o 180 proc. wzrosła liczba udzielanych e-wizyt – mówił dr Florczak. - Od 1 maja wdrożyliśmy e-zwolnienia do e-medycyny, co oznacza, że po konsultacji telemedycznej lekarz może pacjentowi wystawić e-zwolnienie. Jest to prawnie możliwe. Wprowadziliśmy jedno obwarowanie, takie zwolnienie może być wystawione tylko na 5 dni, gdyby objawy nie przeszły po tym czasie, pacjent musi się zgłosić na wizytę stacjonarną. Przepisy nie wymagają od nas takich zapisów, ale wprowadziliśmy je dla bezpieczeństwa pacjentów - dodał.

Dr Florczak podał, że Enel Med przygotowuje się do tego, by móc zdalnie prowadzić badania fizykalne pacjentów np. osłuchanie pacjenta. Testują rożne modele e-stetoskopów czy e-dermatoskopów, by pielęgniarka mogła zbadać pacjenta, a wyniki badań konsultowałby zdalnie lekarz specjalista. Planują, by takie wirtualne przychodnie zaczęły działać jeszcze w tym roku.