Prokuratura otrzymała właśnie opinię z wynikami badań histopatologicznych, przygotowaną przez Zakład Medycyny Sądowej (ZMS) Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Na prośbę ojca zmarłego dziecka, który ma w śledztwie status osoby pokrzywdzonej, nie podaje ich szczegółów.

Ojciec dziecka, który w środę zapoznał się z opinią medyczną, powiedział dziennikarzom, że jest tam zapis, iż zgon nastąpił wskutek niewydolności ośrodkowego układu nerwowego, spowodowanego obrzękiem mózgu. "Natomiast czy miało to bezpośredni związek z białaczką, to trzeba przeprowadzić dodatkowe badania" - dodał.

Prokurator Kozub powiedział, że w aktach sprawy są wyniki prac dwóch komisji, które badały to zdarzenie - jednej, powołanej w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Białymstoku, drugiej - powołanej przez rektora Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

"Przedmiotem naszego postępowania jest ocena prawidłowości postępowania personelu medycznego" - dodał Kozub. Powiedział, że w ocenie śledczych opinia ZMS wymaga uzupełnienia poprzez szczegółowe badania z zakresu jeszcze jednej specjalności medycznej. Szczegółów prokuratura nie podaje.

Prokuratura Okręgowa w Białymstoku przejęła to śledztwo na początku stycznia z Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe. Dotyczy ono podejrzeń popełnienia przez lekarzy błędu w sztuce medycznej. Prowadzone jest "w sprawie", czyli nikomu nie postawiono dotąd zarzutów.

Rodzice zmarłego na początku grudnia 13-miesięcznego dziecka zarzucają lekarzom Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku brak właściwej diagnozy. To oni zawiadomili prokuraturę, gdy chłopiec był już w stanie krytycznym.

Jak mówili wtedy mediom, zanim ich syn został hospitalizowany, dwa razy trafiał do szpitala, ale był odsyłany do domu bez właściwej diagnozy.

Dziecko zostało hospitalizowane dopiero wtedy, gdy po raz trzeci zostało przywiezione przez rodziców, którzy mieli wtedy wyniki badań krwi chłopca. Zdiagnozowano u niego białaczkę szpikową. Chłopiec był w szpitalu w stanie ciężkim, w śpiączce. Zmarł na początku grudnia.

Kilka dni temu wyniki swoich prac upubliczniły dwie komisje, powołane w szpitalu i przez uczelnię. Konsekwencje dyscyplinarne poniosły dwie osoby: kierownik oddziału ratunkowego szpitala został odsunięty ze stanowiska do czasu pełnego wyjaśnienia zdarzenia, jednemu z lekarzy udzielono nagany.

Komisje oceniły jednak, że w trakcie dwóch pierwszych wizyt w szpitalu objawy, jakie miało dziecko, "były na tyle niecharakterystyczne, że nie wskazywały jednoznacznie na potrzebę hospitalizacji", a gwałtowne pogorszenie się jego stanu na trzeci dzień wynikało z - jak to określono - "piorunującego rozwoju choroby zasadniczej", czyli ostrej białaczki szpikowej. (PAP)