Wskaźniki mogłyby być, jego zdaniem, jeszcze lepsze, gdyby zwiększyć profilaktykę – szczególnie w zakresie badań przesiewowych oraz propagować edukację o właściwych zachowaniach prozdrowotnych i postępowaniu w sytuacji kryzysowej.
- To jak szybko jesteśmy pacjentowi w stanie udzielić pomocy, i to nie są tylko dane polskie, ale i światowe, zależy w największym stopniu od pacjenta – powiedział szef Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie.

Czytaj: PZH: ratujemy chorych na zawał, ale część z nich umiera w ciągu roku >>>

Dane te, jak podał, pokazują, że największe opóźnienia wynikają z braku działań po stronie pacjenta, który zbyt długo zwleka ze zwróceniem się o pomoc do służb medycznych.
- Niestety niewielu pacjentów trafia do szpitala w czasie tzw. złotej godziny, czy nawet dwóch godzin od zaistnienia problemów – podkreślił.

Opóźnienie w uzyskaniu pomocy medycznej dopiero w dalszej kolejności wynika z czynników niezależnych od pacjenta, na przykład zdarzających się w zatłoczonych miastach trudności z szybkim przetransportowaniu karetką. Zdaniem dyrektora WIM, w dobrze działającym szpitalu czas od momentu hospitalizacji do wykonania zabiegu (zwany „drzwi–balon” od ang. door to balloon) nie przekracza dziś 30 minut.

- Jesteśmy tak zorganizowani w zakresie ratownictwa medycznego i procedur wypracowanych i obowiązujących w szpitalach, że jeżeli tylko pacjent wpadnie w ręce systemu, to damy sobie rade i zagwarantujemy, że zwężone, zamknięte naczynie wieńcowe zostanie otwarte – zapewnia profesor Gielerak.

Jego zdaniem, konieczne jest edukowanie społeczeństwa o konieczności szybkiego podjęcia działań w przypadku dolegliwości związanych z sercem. Kluczowa zaś, jak podkreśla szef WIM, jest profilaktyka, która pozwoli „wyłapać” zagrożonych pacjentów .
- W Polsce najczęściej rozpoznajemy chorobę niedokrwienia serca u naszych pacjentów – w zdecydowanej większość w sytuacji wystąpienia zawału. Tylko 4 procent pacjentów ma rozpoznawaną chorobę na podstawie próby wysiłkowej, a na Zachodzie odsetek ten wynosi ponad 40 procent – wskazał profesor Gielerak.

Szef WIM jest przekonany, że wciąż zbyt mało osób ma poczucie konieczności i celowości przeprowadzania badań okresowych.
- Ideałem byłaby sytuacja powszechnej świadomości, że jest coś takiego jak bilans czterdziestolatka obejmujący pewien pakiet badań; bilans pięćdziesięciolatka - obejmujący szerszy pakiet badań – ocenił.



 

Jego zdaniem, tylko w ten sposób jesteśmy w stanie obiektywnie ograniczyć ryzyko wystąpienia zdarzeń sercowo-naczyniowych czy chorób nowotworowych, które są drugą, po chorobach układu krążenia, przyczyną zgonów w Polsce.

Jak działać w sytuacji kłopotów z sercem?
- Zawał niejedno ma imię; jest bardzo wiele form zawałów, ale generalnie wszystkie wymagają szybkiego działania. Czas od objawów do leczenia jest zawsze kluczowy – podkreślił szef pracowni hemodynamiki WIM dr Wojciech Wąsek.

Jak wskazał, zawał może mieć typowe objawy, do których należy na przykład przerażający ból w klatce piersiowej, który uniemożliwia wykonywanie innych czynności. Kłopot interpretacyjny pojawia się, gdy ból nie jest tak dotkliwy i inaczej zlokalizowany, na przykład w przedramieniu.

- Jeśli boli nas coś za mostkiem, jest to ból niepokojący, rozrywający, promieniujący do ramienia lub szczęki, trwa dłużej niż pół godziny, nie znika, gdy zmienimy pozycję albo przyjmiemy leki, to na pewno warto zadzwonić po pogotowie – dodał.

Do zawału dochodzi, gdy tętnica wieńcowa odżywiająca fragment serca zostanie zamknięta przez zakrzep. Efektem tego jest niedotlenienie i obumieranie pewnego obszaru mięśnia sercowego. Najczęstszą przyczyną zawału są zmiany miażdżycowe w naczyniach. (pap)