Art. 346 traktatu lizbońskiego zezwala na wyłączenie spod reżimu p.z.p. kontraktów o zasadniczym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa. Jednak Polska tą jedyną furtke obudowała bardzo skomplikowanymi procedurami. O jej zastosowaniu decyduje bowiem aż 12 instytucji. 

Polskie firmy chcą brać udział w przetargach sił zbrojnych USA >>

Jacek Sadowy, były prezes UZP stoi na stanowisku, iż przetargi nie sprzyjają polskim firmom, bo nie są one skutecznym instrumentem, który umożliwia sprawną realizację zadań w dziedzinie obronności. Mało tego, były prezes Urzędu wyłączyłby też kompetencję Krajowej Izby Odwoławczej do rozstrzygania sporów w postępowaniach między MON a wykonawcami.

Jak czytamy w "Rz", nie wszyscy są jednak tak krytyczni. Przykładem może być chociażby mecenas Janusz Niedziela. Jego zdaniem to nie przepisy p.z.p. są winne zbiurokratyzowaniu procedur przetargowych. Nie można przecież zapominać, że są one przeniesieniem zapisów dyrektywy obronnej.

Walka o wojskowe kontrakty za 130 mld zł >>

– Są elastyczne, pozwalają odstąpić od wielu przesłanek wykluczenia wykonawców, a przy małej liczbie oferentów przetarg unieważnić lub zawiesić i zaprosić kolejnych chętnych. Jest więc pole pozwalające lokować zamówienia w krajowym przemyśle obronnym – stwierdza Niedziela.

Źródło: www.rp.pl