Gawor mówiła o tym podczas nadzwyczajnej sesji rady miasta, zwołanej na wniosek klubu PiS w związku z niedawnym zalaniem przez nawalny deszcz Trasy AK.

Podkreśliła, że miasto korzysta z bieżących informacji i ostrzeżeń Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Zaznaczyła, że w tym roku były już 72 takie ostrzeżenia, w samym czerwcu - 11, a w tygodniu poprzedzającym zalanie trasy - 9.

Zaznaczyła, że ostrzeżenia są wydawane dla całego województwa. "Nie było zatem możliwości przewidzenia tak ekstremalnej sytuacji dla Warszawy, a właściwie tylko jej fragmentu, a w związku z tym wyprzedzającej i adekwatnej realizacji działań służb porządkowych i ratowniczych" - powiedziała.

Gawor oceniła, że nie było możliwości prewencyjnego zamknięcia przez policję Trasy AK dla ruchu. "Gdyby przyjąć założenie, że komunikaty IMiGW, wskazujące na wystąpienie nawalnych deszczy, na poziomie sprawdzalności od 80 do 90 proc., mają być podstawą do zamknięcia m.in. Trasy AK, oznaczałoby to, że między 3 a 9 czerwca byłaby ona przejezdna średnio przez osiem godzin na dobę, bowiem suma godzin, na które wydano ostrzeżenia, wynosiła 110" - powiedziała.

Dodała, że zgodnie z definicjami ustawowymi, to, co stało się na Trasie AK, nie było sytuacją kryzysową, ani klęską żywiołową, a jedynie "miejscowym zagrożeniem". Działaniami ratowniczymi w miejscu takiego zdarzenia jednoosobowo dowodzi przedstawiciel Państwowej Straży Pożarnej.

Dyrektorka podkreśliła, że warszawska straż pożarna jest przygotowana do prowadzenia działań przeciwpowodziowych. Miasto na zakup przez miejską komendę PSP potrzebnego sprzętu wydało w latach 2007 - 2012 ponad 77,5 mln zł. Za te pieniądze kupiono m.in. łódź ratowniczą, wysokowydajne pompy, minikoparki i 400 tys. worków na piasek.

"Jesteśmy przygotowani do prowadzenia działań ratowniczych, ale nie jesteśmy w stanie zapobiec wszystkim zdarzeniom, które mogą nas spotkać" - powiedziała Gawor.

Wiceprezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji Grzegorz Wasilewski powiedział z kolei, że to, czy wpusty kanalizacyjne w miejscu zalania trasy byłyby "odetkane wcześniej, czy w ogóle nie byłoby na nich pokryw", nie zmieniłoby sytuacji.

"Kanalizacja była tego dnia, z powodu tych opadów, a zwłaszcza na tym odcinku, na tyle przepełniona, że działała pod ciśnieniem. Cokolwiek by się nie stało, ta woda, te ścieki, nie mogłyby płynąć z większą szybkością (...) Łączna ilość tych ścieków, które zostały przesłane tunelem pod Wisłą, to był milion metrów sześciennych. To jest ilość wody, jaką średnio w ciągu doby zużywa 10 mln osób" - powiedział.