Przemyski sąd rejonowy, który już wcześniej został wyznaczony do rozpoznania tej sprawy przez tamtejszy sąd okręgowy, zwrócił się w marcu do SA w Rzeszowie o przekazanie sprawy Mirosława K. do któregoś sądu okręgowego z apelacji rzeszowskiej jako 1. instancji. Przemyski sąd powołał się na "szczególną wagę i zawiłość sprawy". Wraz z Mirosławem K. oskarżonych jest jeszcze w tej sprawie czterech innych mężczyzn.

W uzasadnieniu wniosku o przekazanie sprawy sąd rejonowy wyjaśnił, że chodzi m.in. o wyjątkowo skomplikowany charakter sprawy, m.in. ze względu na obszerność materiału dowodowego, a także o to, że oskarżeni to osoby znane publicznie, które pełniły funkcje publiczne oraz o to, że sprawa budzi powszechne zainteresowanie społeczne.

Tymczasem SA w Rzeszowie uznał, że sprawa b. marszałka województwa i czterech innych mężczyzn "jest skomplikowana, ale nie aż tak bardzo, aby sąd rejonowy sobie nie poradził" - poinformował PAP rzecznik rzeszowskiego sądu apelacyjnego sędzia Stanisław Sielski.

"Zawiłość tej sprawy, jej trudność, nie jest na tyle szczególna, by z tego powodu przekazać ją do sądu okręgowego, poza właściwość miejscową" – ocenił sędzia Sielski.

Dodał, że w przypadku trudniejszych spraw, (a taką jest sprawa K.) sędzia referent wyznaczony do orzekania może zwrócić się do prezesa sądu o wyznaczenie trzyosobowego składu sędziowskiego.

Zwrócił też uwagę, że w sprawie jest 60 świadków, których większość mieszka w okolicach Jarosławia, czyli również Przemyśla (oba miasta dzieli odległość ok. 40 km – PAP).

Sąd Rejonowy w Przemyślu jest już kolejnym, który chciał się wyłączyć z orzekania w sprawie b. marszałka. Na początku marca br. wnioski o wyłączenie z tej sprawy złożyli do Sądu Okręgowego w Przemyślu sędziowie Sądu Rejonowego w Jarosławiu. Uzasadniali to głównie znajomością towarzyską lub zawodową z którymś z oskarżonych.

SO w Przemyślu przychylił się do ich wniosków i wyznaczył Sąd Rejonowy w Przemyślu. Tym samym sprawa zatoczyła koło, bowiem do Przemyśla sprawa trafiła już w 2015 roku. Przekazał ją Sąd Okręgowy w Rzeszowie, do którego z kolei akt oskarżenia wiosną 2015 roku wysłała lubelska prokuratura. Oskarżyła ona Mirosława K. o korupcję, płatną protekcję i zgwałcenie. Postawiła mu łącznie 16 zarzutów. Razem z nim oskarżyła jeszcze osiem innych osób (sprawy kilkorga zostały wyłączone do odrębnych postępowań).

Jednak rzeszowski SO uznał, że właściwszym będzie przemyski sąd okręgowy, gdyż do najpoważniejszych przestępstw objętych aktem oskarżenia doszło w byłym woj. przemyskim.

Przemyski sąd z kolei zwrócił się do Sądu Najwyższego o zmianę miejsca procesu. Chodziło o to, że przemyscy sędziowie mieli w przeszłości służbowe kontakty z niektórymi oskarżonymi i obawiano się, by nie było podejrzeń o stronniczość, czy brak obiektywizmu. Jednak SN nie uwzględnił tego wniosku.

Sprawą miał się zająć zatem SO w Przemyślu, jednak w kwietniu ub. roku przychylił się on częściowo do wniosku obrońcy jednego z oskarżonych o wyłączenie siedmiorga oskarżonych, w tym Mirosława K., do odrębnego postępowania i rozpoznania przed Sądem Rejonowym w Rzeszowie. Chodziło o zmniejszenie liczby osób oskarżonych w jednej sprawie, czyli o ekonomikę i szybkość procesu.

Przemyski sąd uwzględnił ten wniosek w stosunku do sześciu osób, przez co do rozpoznania przed sądem w Przemyślu pozostało trzech z dziewięciorga oskarżonych.

Sprawa sześciu osób zatem trafiła do Sądu Rejonowego w Rzeszowie. Tu z powodu oczekiwania na uzupełnienie materiału dowodowego, o co do prokuratury zwrócił się rzeszowski sąd, nie wyznaczano terminu rozprawy. W międzyczasie jeden z sześciorga oskarżonych poddał się dobrowolnie karze i został skazany prawomocnym już wyrokiem.

Po uzupełnieniu materiału dowodowego przez prokuraturę okazało się, że większość świadków w sprawie mieszka w okolicach Jarosławia. W związku z tym rzeszowski sąd rejonowy zwrócił się do Sądu Okręgowego w Rzeszowie o przekazanie sprawy pięciorga oskarżonych do Jarosławia. Jednak na skutek wniosków tamtejszych sędziów sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Przemyślu, a ten z kolei wnioskował o przekazanie jej do jakiegoś sądu okręgowego. Na co nie zgodził się rzeszowski sąd apelacyjny i sprawa wróci do przemyskiego sądu rejonowego.

Lubelska prokuratura oskarżyła Mirosława K. o korupcję, płatną protekcję i zgwałcenie. Postawiła mu łącznie 16 zarzutów. Najobszerniejsza część zarzutów wobec K. dotyczy przestępstw urzędniczych, to znaczy płatnej protekcji i korupcji.

W okresie, jaki obejmuje akt oskarżenia, K. pełnił funkcje wojewody podkarpackiego, a później marszałka woj. podkarpackiego. Na te stanowiska desygnowany był przez Polskie Stronnictwo Ludowe, którego był wówczas członkiem. Z ugrupowania wystąpił po postawieniu mu zarzutów przez prokuraturę.

Zdaniem oskarżenia niektóre z przestępczych zachowań K. o charakterze korupcyjnym dotyczyły działań wobec podległych mu urzędników. W innych przypadkach K. podejmował się załatwienia konkretnych spraw, z reguły finansowych, w jednostkach samorządowych woj. podkarpackiego, które formalnie nie podlegały marszałkowi.

Chodziło o łapówki lub obietnice otrzymania określonych korzyści w zamian za przyspieszenie pewnych spraw, wywarcie wpływu na urzędników, by wydali określone decyzje, czy podjęli określone działanie. W kilku przypadkach miały to być korzyści osobiste w postaci stosunków seksualnych w zamian za odzyskanie utraconego prawa jazdy i za załatwienie pracy określonej osobie w podległym Mirosławowi K. urzędzie, a następnie zwolnienie tej osoby.

Jeden z zarzutów dotyczy zgwałcenia i molestowania seksualnego podległej Mirosławowi K. pracownicy. Miało do tego dojść w latach 1999-2001, gdy był on urzędnikiem jednego ze starostw powiatowych woj. podkarpackiego.

K. w trakcie śledztwa nie przyznał się do popełnienia żadnego z zarzucanych mu czynów. Złożył w prokuraturze oświadczenia procesowe, w których zawarł swoje wyjaśnienia. Maksymalny wymiar kary, jaki grozi b. marszałkowi, to 12 lat więzienia.

Pozostali oskarżeni to osoby, które bezpośrednio lub pośrednio były powiązane z wręczaniem lub obiecywaniem korzyści majątkowych Mirosławowi K.

(PAP)