Z powodu tajemnic zawartych w dokumentacji przetargowej proces przed Sądem Okręgowym w Warszawie toczy się z wyłączeniem jawności. Wstęp na salę rozpraw mają tylko strony.

„Uważamy, że przepisy postępowania obligowały Inspektorat Uzbrojenia – a więc samego zamawiającego – do tego, aby zamknął postępowanie, ponieważ żadna ze złożonych ofert nie spełniała warunków” – powiedział po piątkowej rozprawie prezes WSK PZL-Świdnik Krzysztof Krystowski.

Prezes ponownie wyraził przekonanie, że wymagań nie spełniały nie tylko dwie oferty – PZL-Świdnik i PZL Mielec - odrzucone ze względów formalnych, ale także oferta Airbus Helicopters, zakwalifikowana do końcowego etapu postępowania.

„Obowiązkiem zamawiającego było zamknąć to postępowanie już w kwietniu. Ponieważ zamawiający tego nie zrobił, nie mieliśmy innego wyjścia, jak skierować sprawę do sądu” – dodał. Wyraził przekonanie, że „wszystkie przesłanki obligujące zamawiającego do zamknięcia postępowania zostały spełnione, a mimo to zamawiający postepowania nie zamknął”.

Krystowski zapewnił, że sprawa nie ma charakteru politycznego. „Uważam, że im mniej polityki w sprawach zamówień na rzecz obronności, tym lepiej. To nie jest kwestia polityczna, to jest kwestia prawna” - dodał.

„Widzimy dzisiaj, że nowe kierownictwo MON w sposób wyraźmy dystansuje się od tych decyzji, bada, audytuje. Jeżeli MON doszłoby do przekonania, że to postępowanie musi być zamknięte – o czym my jesteśmy przekonani – to nasz wniosek stanie się bezprzedmiotowy i my go wycofamy” – powiedział.

Jak powiedział Jarosław Piotrak, starszy radca Prokuratorii Generalnej, która reprezentuje Skarb Państwa i jest w sprawie pełnomocnikiem Inspektoratu Uzbrojenia, strona pozwana wnosi o oddalenie powództwa.

Jako interwenient uboczny do IU MON przystąpiła firma Airbus Helicopters, której oferta została zakwalifikowana w przetargu do końcowego etapu testów praktycznych i negocjacji offsetowych.

Kolejny termin wyznaczono na marzec.

W kwietniu ub.r. w przetargu na 50 wielozadaniowych śmigłowców dla wojska MON odrzuciło ze względów formalnych oferty PZL-Świdnik i AgustaWestland (śmigłowiec AW149) oraz PZL Mielec - własności amerykańskiej korporacji Sikorsky z maszyną Black Hawk. Do końcowego etapu i praktycznych prób resort zakwalifikował H225M (dawniej EC725) Caracal produkcji Airbus Helicopters. Podpisanie kontraktu, wartego ok. 13,3 mld zł, zależy od wyniku toczących się obecnie w resorcie gospodarki negocjacji offsetowych.

Decyzja MON wywołała protesty opozycji, związkowców i załóg zakładów w Mielcu i Świdniku, samorządów regionów, gdzie znajdują się zakłady, których oferty odrzucono. Poparcie dla tej decyzji wyrazili związkowcy z Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 1 w Łodzi, gdzie (obok zakładów w Radomiu i Dęblinie) Airbus Helicopters zapowiedział inwestycje i miejsca pracy.

PiS zawiadomiła prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przy przetargu, argumentując, ze wymagania mogły preferować maszynę europejskiego koncernu. Posłowie PiS apelowali, by z podpisaniem umowy o wstrzymać się do sformowania nowego rządu. Podobne stanowisko zajął SLD. Zastrzeżenia formułował prezydent Andrzej Duda.

Przegląd postępowań dotyczących zakupów, w tym przetargu na śmigłowce wielozadaniowe, był jedną z pierwszych decyzji obecnego kierownictwa MON. W listopadzie ub r. minister Antoni Macierewicz mówił, że w resorcie sprawdza, czy przetargu nie należy powtórzyć. "Dokumenty, które poznałem jako poseł, wskazywały, że to postępowanie trzeba unieważnić i rozpocząć je od nowa" - mówił szef MON.(PAP)