Dla porównania w wyborach do Sejmu w 2007 r. kart nieważnych było 8.382 zaś w 2011 r. już 13.918. Do Senatu w 2007 r. kart nieważnych było 8.672 a w 2011 r. 13.380.

O ile głosy nieważne można przypisać celowemu bądź nieświadomemu działaniu wyborcy, który ze swoją kartą może zrobić, co mu się rzewnie podoba (nie może jej tylko udostępnić innej osobie), o tyle karty nieważne zgodnie z art. 73 Kodeksu wyborczego , to karty do głosowania inne niż urzędowo ustalone, czyli karty fałszywe oraz karty nieopatrzone pieczęcią obwodowej komisji wyborczej.

Istotą problemu jest to, że jeżeli karty nieważne byłyby kartami sfałszowanymi co również można by przypisać wyborcom, wówczas z protokołów komisji wyborczych wynikałoby, że kart z urny wyjęto więcej niż wydano. Biorąc pod uwagę, że takie sytuacje zgodnie z obwieszczeniem Państwowej Komisji Wyborczej nie zdarzały się, wszystkie karty nieważne to karty bez pieczęci, której odcisk na karcie przed wydaniem jej wyborcy zobowiązana jest złożyć obwodowa komisja wyborcza.

Brak pieczęci to zła praca komisji wyborczej mająca wpływ na wynik wyborów. Biorąc pod uwagę, że w ostatnich wyborach komisje popełniały ten błąd masowo, należy mieć wątpliwości, czy system prawa wyborczego w Polsce w zakresie powoływania komisji, szkolenia ich członków oraz nadzoru na jakością ich pracy funkcjonuje prawidłowo.
Reliktem z poprzedniej epoki jest utrzymywanie zasady konspiracyjnego liczenia głosów przez komisję po zakończeniu głosowania. Argumentacja, że ma to zapewnić bezpieczeństwo i odpowiednie warunki pracy komisji jest nielogiczna. Nic nie gwarantuje większego bezpieczeństwa, czy skuteczniej zapobiega fałszerstwom tak jak publiczność.

Utrzymywanie zasady powoływania w skład komisji osób wyłącznie wskazywanych (zgłaszanych) przez komitety wyborcze jest zaprzeczeniem na wprost idei zapewnienia obiektywizmu pracy komisji. Komitety wskazują do komisji swoich najaktywniejszych i najwierniejszych członków i nie zwalniają ich z lojalności. Tak wytypowani członkowie komisji nigdy nie przesiądą się na pozycje obiektywnych arbitrów.@page_break@

Założenie ustawodawcy, że członkowie komisji będą się wzajemnie kontrolować jest także nielogiczny. W takies sytuacji komisje nie byłyby w stanie normalnie pracować, np. ustalić dyżurów w trakcie głosowania. Ponadto w sprzeczności do tego założenia pozostaje procedura uzupełniania składów komisji wyborczych przez wójta (burmistrza, prezydenta miasta), który niekiedy jest (ukrytym lub jawnym) wysokim funkcjonariuszem partyjnym.
Zadaniem komisji jest przeprowadzenie wyborów zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa. Podstawą mechanizmów kontrolnych nie może więc być wewnętrzna rywalizacja w komisji ani nadzór społecznych (nieznających prawa wyborczego) mężów zaufania. Kontrola powinna mieć charakter zewnętrzny, stały, powszechny i opierać się na organizacyjnej transparentności pracy komisji. Wprowadzenie wspomnianej wyżej dwuczłonowości komisji (zmianie składów komisji po zakończeniu głosowania) wprowadza walor samokontroli.

Największą bolączką systemu wyborczego, stanowiącą główne źródło nieprawidłowości w wyborach, jest brak odpowiedniego, merytorycznego przygotowania członków komisji. Jednorazowe, 2-3 godzinne szkolenie nie jest w stanie zagwarantować wystarczającego przygotowania do prawidłowego przeprowadzenia wyborów. Problem ten stałby się bardzo wyraźny, natychmiast po wycofaniu nieformalnego (pozaprawnego) angażowania się pracowników samorządowych w prace komisji.

Rozwiązanie mogłoby stanowić stworzenie gminnych zasobów (rezerw) kandydatów na członków komisji wyborczych – odpowiednio wykształconych, przeszkolonych, zaprzysiężonych, świadomych swoich zadań i ewentualnej odpowiedzialności karnej, analogicznie jak w przypadku ławników sądowych. Kandydaci na przewodniczących komisji i ich zastępców powinni dodatkowo przejść weryfikację posiadanej wiedzy w zakresie prawa wyborczego.

Przydatne materiały:
Ustawa z dnia 5 stycznia 2011 r — Kodeks wyborczy (Dz. U. Nr 21, poz. 112)

Pisaliśmy o tym również:
Organizacja pracy obwodowych komisji wyborczych wymaga gruntownych zmian systemowych (cz. 1)