Kilka miesięcy temu na stronie internetowej UZP opublikowano odpowiedź na interpelację poselską dot. terminów wnoszenia odwołań. Według Urzędu jeśli, ostatni dzień na wniesienie odwołania wypadnie w sobotę, to termin na wniesienie odwołania można uznać za dotrzymany, jeśli odwołanie zostanie złożone w najbliższy dzień roboczy czyli w poniedziałek. Wywołało to wiele kontrowersji, bowiem stanowiło to zaprzecznie dotychczas obowiązującej praktyki.

Rewolucja w liczeniu terminu na wniesienie odwołania >>>

KIO nie podzieliła tej interpretacji i w kolejnych orzeczeniach trzymała się dotychczasowej linii orzeczniczej. Zgodnie z nią sobota jest dniem pracującym, a unijne rozporządzenie sprzed ponad 40 lat nie ma zastosowania w postępowaniu odwoławczym.

Jak czytamy w "DGP", w ostatnim czasie wydano dwa orzeczenia ws. skarg prezesa UZP na wyroki uznające sobotę za dzień pracujący. Sąd Okręgowy w Nowym Sączu oraz Sąd Okręgowy w Warszawie doszły do wniosku, że jednak racja stoi po stronie Izby. W konsekwencji, dla wykonawcy oznacza to krótszy termin na składanie odwołań. Jeśli upływa on w sobotę to odwołanie musi dotrzeć do KIO, już w piątek w godzinach pracy UZP. 

Nowy sposób liczenia terminu na wniesienie odwołania >>>

– Wyroki te pokazują jedno: trzeba doprecyzować przepisy i jednoznacznie przesądzić w nich, jak należy traktować sobotę. Jeśli UZP, odwołując się do przepisów unijnych, uważa, że powinna być ona traktowana jako dzień wolny od pracy, to powinien to wpisać wprost do ustawy – Prawo zamówień publicznych – mówi Dariusz Ziembiński, ekspert Grupy Doradczej KZP.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna