Wypowiadając się w czerwcu 2008 r. na jednym z samorządowych portali internetowych o projekcie uchwalonej w dniu 21 listopada 2008 r. ustawy o pracownikach samorządowych (Dz. U. z 2008 r. Nr 223, poz. 1458 z późn. zm.) [ustawa] stwierdziłem dość kasandrycznie, że mimo iż projekt powstał z inicjatywy Rządu, który po 1990 r. najpoważniej podszedł do kwestii służby publicznej w samorządzie terytorialnym, uchwalenie jej w przedstawionej postaci spowoduje odsunięcie załatwienia sprawy (pracowników samorządowych) na kolejne kilka czy kilkanaście lat. Póki co, mija czwarty rok od wejścia w życie ustawy i w dalszym ciągu w kwestii budowy korpusu pracowników samorządowych stoimy w miejscu. A zważywszy, że w „międzyczasie” wyeliminowano instytucję samorządowego pracownika mianowanego, jesteśmy dalej niż kiedykolwiek.

Kolejny, przedłożony przez grupę posłów projekt zmiany ustawy [projekt], który biorąc pod uwagę stan zaawansowania konsultacji ma duże szanse przejście przez proces legislacyjny i stania się obowiązującym prawem również nie wpłynie istotnie na sytuację pracowników samorządowych. Załączone do projektu uzasadnienie, już w pierwszym akapicie zdradza, że nie zmienia on podejścia do przedmiotu. Kolejny raz mamy do czynienia z działaniami przypominającymi zabawę „w kotka i myszkę” - posłowie łatają luki ustawy obnażone pojedynczymi przypadkami a samorządy z pewnością znajdą je w innym miejscu. Tym razem ustawodawca zamierza ukrócić incydentalne zjawisko samowoli kadrowej lokalnych polityków.
Wybiórcze powoływanie się przy tym na ustalenia NIK dokonane w ramach kontroli przeprowadzonej w samorządach pod kątem przestrzegania ustalonych ustawą zasad naboru na stanowiska urzędnicze nie do końca jest uczciwe. NIK, rzeczywiście zwróciła się do (ówczesnego) MSWiA, o rozważenie wystąpienia z inicjatywą zmiany art. 12 ustawy i likwidację luki umożliwiającej obejście procedury naboru poprzez awansowanie na stanowisko urzędnicze lub kierownicze urzędnicze w ramach tej samej jednostki pracowników urzędu zatrudnionych na stanowiskach doradców i asystentów oraz pomocniczych i obsługi. Jednakże wniosek swój podparła wskazując „tylko” jeden przykład takiego zdarzenia. Być może stało się tak za przyczyną niedługiego czasu obowiązywania ustawy (kontrola odbywała się w okresie od 28 września 2009 r. do 1 kwietnia 2010 r.) i niepewności, jeszcze wówczas, samorządów co do legalności takiego postępowania. Paradoksalnie, wniosek NIK w sposób czytelny rozwiewa wątpliwości czy stosowane rozwiązanie jest zgodne z prawem.

Nie mniej ważne, a niezauważane przez inicjatorów zmiany ustawy, są pozostałe wnioski zawarte w protokole z kontroli. NIK stwierdza wprost i podkreśla, że trzy czwarte skontrolowanych samorządów (34 na 45) źle przeprowadza nabory. Większość świadomie manipuluje przy procedurach konkursowych, wpływając na wynikami w ten sposób by stanowiska dostawali „sami swoi”.@page_break@

W toku kontroli ujawniono wszelkie możliwe nieprawidłowości, począwszy od całkowitego ignorowania obowiązku obsadzania stanowisk urzędniczych w drodze otwartego i konkurencyjnego naboru, do:
1)obchodzenia przepisów, poprzez zatrudnianie na podstawie umów cywilnoprawnych w warunkach, w których powinien zostać nawiązany stosunek pracy;
2)zwlekania z przeprowadzeniem naboru;
3)ustalania kryteriów nieadekwatnych do zadań realizowanych na obsadzanych stanowiskach, odpowiadających kwalifikacjom preferowanych osób;
4)wybiórczego stosowania przyjętych zasad;
5)nierównego traktowania kandydatów;
6)nierzetelnego wykonywania czynności kancelaryjnych dotyczących naborów, nierzetelnej weryfikacji danych i dokumentów a także niedochowania terminów publikacji ogłoszeń o naborach lub o ich wynikach oraz odstępstwach od obowiązkowej treści tych informacji;
7)niedostosowania regulacji wewnętrznych do nowych przepisów prawnych.

Z protokołu kontroli wynika, że sposób przeprowadzania naborów nie stwarzał równych szans wszystkim ubiegającym się o zatrudnienie w administracji samorządowej i nie gwarantował wyboru najlepszym kandydatom. Ponadto ujawnione przykłady uchybień stwarzały w procesach naboru na stanowiska urzędnicze ryzyko wystąpienia zachowań korupcyjnych.
Trudno o bardziej dosadną, negatywną recenzję ustawy. Fakty ustalone przez kontrolerów NIK obnażają powszechną praktykę stwarzania pozorów przeprowadzania konkursów w taki sposób, aby zatrudnić konkretnego kandydata i nie narazić się na zarzut łamania prawa. W tym kontekście zmiana ustawy eliminująca lukę pozwalającą na zatrudnianie w urzędzie bez konkursu paradoksalnie poszerzy obszar patologii.

Treść uzasadnienia zdradza, że autor projektu próbuje załatwić problem postrzegając go z pespektywy pracodawcy samorządowego, którym według prawa jest urząd gminy (urząd marszałkowski, starostwo powiatowe) [urząd] zaś w rzeczywistości wójt (burmistrz, prezydent miasta, marszałek województwa oraz starosta) [szef j.s.t.] (dla uproszczenia w artykule pominięto jednostki organizacyjne j.s.t.). Podtekstem większości dotychczasowych inicjatyw legislacyjnych dotyczących pracowników samorządowych było albo zapewnienie szefowi j.s.t. swobody w zatrudnianiu swoich współpracowników (pod pretekstem np. zapewnienia pełnego komfortu nowo wybranemu szefowi j.s.t. realizacji zweryfikowanego przez wyborców programu, odpolitycznienia urzędu itd.) albo przeciwnie - ograniczenie nepotyzmu i wymuszenie zatrudniania apolitycznych fachowców itp.