Fundraising to proces pozyskiwania funduszy i darowizn rzeczowych poprzez skierowanie próśb o wsparcie materialne do osób indywidualnych, firm, fundacji dobroczynnych lub instytucji rządowych. Inaczej mówiąc - poszukiwanie filantropów, którzy bezinteresownie są skłonni wpłacić jakąś sumę pieniędzy na konkretny cel, na określoną działalność, dla wybranego odbiorcy - np. organizacji pozarządowej. Lub przekazać jakiś zasób materialny do wykorzystania przez tego odbiorcę.

Skupiając się na organizacjach pozarządowych - jedną z najpopularniejszych chyba form pozyskania zewnętrznego dofinansowania są dla nich granty. Granty z urzędów miejskich, z urzędów marszałkowskich, z ministerstw, z banków czy też wielkich korporacji. Ale czy na tym pula do wykorzystania się kończy? W ramach wspomnianego fundraisingu granty stanowią tylko jedno z rozwiązań. Na listę potencjalnych możliwości można też wpisać działalność gospodarczą, współpracę z darczyńcami oraz kontakty z partnerami biznesowymi. Natomiast już liczba metod finansowania działań społecznych jest wielokrotnie większa. Do wcześniej wymienionych można dodać dla przykładu znany wszystkim 1% lub wsparcie SMS-owe czy też sponsoring, barter, kwestę, loterie i aukcje, skarbonki, wydarzenia specjalne, Click & Donate, Direct Dialog i direct mailing oraz crowdfunding.

To ostatnie rozwiązanie nie jest już tak nieznane jak jeszcze kilka lat temu, chociaż cały czas potrzebuje szerszego rozpropagowanie. Crowdfunding to inaczej mówiąc rodzaj finansowania różnorodnych projektów przez grupy albo nawet całe społeczności, które już wcześniej istniały lub zostały specjalnie na rzecz takich projektów zorganizowane, wykreowane, stworzone. Każdy członek takiej społeczności zainteresowany konkretnym projektem przekazuje na niego (najczęściej jednorazowo) mniejszą lub większą kwotę pieniężną niczego w zamian nie oczekując albo oczekując konkretnej nagrody wymienionej wcześniej w ofercie projektowej. Kwoty wcale nie muszą być duże. Najczęściej zdecydowanie bardziej liczy się liczba osób je wpłacających. Albowiem dzięki temu ogólna suma tych kilkunastu, kilkudziesięciu albo nawet kilkuset drobnych wpłat może być wystarczająca na zrealizowanie zamierzonego marzenia. Pomysł pozyskiwania funduszy w ten właśnie sposób bardzo dobrze sprawdza się w Internecie. Po pierwsze powstały platformy internetowe ułatwiające zakładanie takich projektów, pilotowanie ich i umożliwianie przeprowadzenia całego procesu przeprowadzenia takiej zbiórki. A po drugie to właśnie w Internecie można chyba najłatwiej i najszybciej poinformować o konkretnym projekcie i stworzyć wokół niego odpowiednio liczną grupę zainteresowanych darczyńców.

Pierwszego grudnia 2015 r. jedna z takich młodych organizacji pozarządowych - "Opowiadacze Historii Dolnego Miasta w Gdańsku" wystartowała z projektem pozyskania funduszy na swoją pierwszą książkę. A robi to wykorzystując właśnie narzędzie crowdfundingu.

Serwis Samorządowy zaprosił do rozmowy prezesa tego stowarzyszenia - pana Jacka Górskiego, aby na gorąco podzielił się z czytelnikami www.samorzad.lex.pl swoimi spostrzeżeniami, uwagami i obserwacjami związanymi z przygotowaniami do tej społecznej akcji.

Panie Jacku. Początkowo chcieliśmy, aby porozmawiał Pan z nami jeszcze w poprzednim miesiącu. Ale pod koniec listopada trudno było Pana i pozostałe osoby z Pana stowarzyszenia zaangażować w jakiekolwiek inne działania.
To prawda. Wszyscy wspólnie przygotowywaliśmy się do uruchomienia naszego pierwszego crowdfundingowego projektu.
Na czym on polega?

@page_break@

Za sprawą trójmiejskiej platformy crowdfundingowej chcemy pozyskać fundusze od Darczyńców na naszą pierwszą książkę.
Książkę o działalności stowarzyszenia?
Nie. Książkę o historii naszej dzielnicy. Jako stowarzyszenie - mocno związani jesteśmy z Dolnym Miastem w Gdańsku. I zauważyliśmy brak na rynku książkowym konkretnej pozycji o naszej dzielnicy. Nie ma jednego źródła pisanego, które można wziąć w rękę i zapoznać się w nim z kompletem informacji o Dolnym Mieście. W jednej książce znajdziemy historię gdańskich ulic - w tym ulic na Dolnym Mieście. W drugiej historię fortyfikacji obejmującą też np. bastiony na Dolnym Mieście. W trzeciej - historie gdańskich kościołów wraz z dziejami naszego kościoła. W kolejnej poświęconej tramwajom - wspomnienia o naszej zajezdni. I takich przykładów można podawać więcej. Stąd pomysł na zebranie tych rozproszonych informacji i wydanie ich w jednej książce.
Kiedy zrodziła się idea książki?
Ponad rok temu. I od razu oczami wyobraźni widzieliśmy na półce nie tylko jeden tytuł, ale minimum kilkanaście tomików pod wspólnym hasłem "Biblioteczka Dolnego Miasta".
I co potem?
Potem udało nam się namówić jednego z największych znawców historii Gdańska - Aleksandra Masłowskiego na napisanie dla nas tekstu popularno-naukowego adekwatnego do tytułu pierwszej książki.
Który brzmiał…
"Historia Dolnego Miasta do 1945 r."
No dobrze. Ale napisać książkę to jedno, ale potem ją wydać to drugie.
Zgadza się. Poniesienie kosztów wydrukowania książki zgodnie z naszymi oczekiwaniami leżało poza granicami naszych możliwości.
Jeżeli to był koniec roku - może nie było jeszcze za późno na napisanie wniosku do urzędu i wzięcie udziału w jakimś konkursie - nie wiem - związanym z kulturą albo działalnością lokalną.
Zrobiliśmy to. Złożyliśmy taki wniosek zarówno do Urzędu Miejskiego w Gdańsku, jak i do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ale niestety nie udało nam się dostać dofinansowania.
Odpadliście już przy selekcji formalnej?
Nie. Przeszliśmy do ostatniego etapu, ale nie osiągnęliśmy ustalonego minimum punktowego. Inaczej mówiąc znaleźliśmy się pod kreską.
Źle napisaliście projekt…
Trudno mi to ocenić. Przy pisaniu wniosku pomagała nam osoba doświadczona w tym temacie. Ale teraz jak na to spoglądam, to uważam, że moim zdaniem trochę przeszacowaliśmy wszystkie koszty i być może dlatego nie znalazły się fundusze na naszą książkę.
Ale się nie poddaliście.
Nie. Książka była już napisana. Wybraliśmy do niej pierwsze zdjęcia, pocztówki, ryciny i mapy. Mieliśmy już nawet wstępną propozycję składu i kompleksowej wizualizacji naszej biblioteczki. Ale cały czas nie było szans na druk.
Nie szukaliście sponsorów?
Myśleliśmy o tym, ale zaangażowaliśmy się wówczas w dwa duże sezonowe projekty dzielnicowe i odłożyliśmy książkę z myślą o lepszych czasach. I takie czasy nadeszły. Z okazji 25-lecia Samorządu Terytorialnego przyznawane były przez Prezydenta Miasta Gdańska nagrody dla lokalnych organizacji zaangażowanych w działania obywatelskie. I jedno z takich 5 wyróżnień trafiło właśnie do nas.
Na czym polegało to wyróżnienie?
Udział w kursie fundraisingu, dzięki któremu mieliśmy rozwinąć swój potencjał i dotychczasowe działania skuteczniej pozyskując środki sponsorskie na realizację projektów. Oprócz szkolenia zapewniono nam doradztwo związane z wdrożeniem fundraisingu w organizacji i wsparcie w procesie przygotowania i zrealizowania kampanii fundraisingowej. Współpracowaliśmy z doskonałą znawczynią tematu z sopockiej fundacji Credu i opracowywaliśmy wspólnie nasz indywidualny plan działania zgodny z celami, które sobie postawiliśmy i z możliwościami które mamy. A skoro o celu była mowa - powróciło nasze marzenie o książce. I od tego momentu wszystkie działania zostały podporządkowane tej idei. A analizując różne formy wsparcia finansowego doszliśmy do wniosku, że crowdfunding to może być właśnie to rozwiązanie, które doprowadzi nas do zamierzonego sukcesu. A co więcej - zdobędziemy nowe doświadczenie i być może w przyszłości będziemy mogli się tą wiedzą podzielić z innymi.
Kiedy zaczęliście faktycznie przygotowywać się do uruchomienia projektu na platformie internetowej?
Mniej więcej półtora miesiąca temu. Zaczęliśmy od przejrzenia dostępnych w Internecie ofert. Okazuje się, że platform crowdfundingowych działa na polskim rynku kilka. Najstarsze mogą się już pochwalić czteroletnim doświadczeniem. W większości przypadków warunki współpracy były podobne. Różnice dotyczyły m.in. dopuszczalnego czasu trwania projektu.
To znaczy...?
Projekty na takich platformach nie mogą "wisieć" miesiącami. Z reguły zakłada się, że 2-3 miesiące to jest właśnie ten najbardziej odpowiedni okres w którym albo projekt się sprawdzi i na siebie zarobi albo nie i należy go zamknąć. Kolejną różnicą było minimum do osiągnięcia, aby można było powiedzieć, że projekt jest udany.
Poproszę o wyjaśnienie.

@page_break@

Kwoty od Darczyńców spływają przez jak już wspomniałem - z góry określony czas, który w wyjątkowych przypadkach można odrobinę przedłużyć. I najczęściej warunkiem zakończenia projektu z sukcesem jest zebranie 100% lub więcej oczekiwanej kwoty. Chociaż i tutaj są wyjątki w postaci obniżenia tego limitu do 80% lub 85% w zależności od platformy.
Czy ja dobrze usłyszałem, że można pozyskać od Darczyńców więcej niż 100% kwoty?
Zgadza się. Górny limit nie jest nigdy określony. Najważniejsze aby określić to minimum potrzebne do zbilansowania projektu. Jeżeli stwierdzimy, że potrzebujemy na nasz projekt 5.000 tysięcy i okaże się, że w ciągu pierwszego miesiąca już wpłacono nam dokładnie tyle ile potrzebowaliśmy, to projekt się automatycznie nie zamyka. On trwa aż do ustalonej daty zakończenia. I kto wie - może w kolejnym miesiącu uda się pozyskać kolejne 5.000 złotych. A w ostatnim powiedzmy jeszcze 1.000. W ten sposób 6.000 czyli nadwyżkę otrzymanych funduszy można przeznaczyć na realizację kolejnego zaplanowanego zadania albo wzbogacić to na którym się teraz skupiamy. W przypadku książki - mogłoby to być np. zwiększenie nakładu albo zmiana gramatury papieru na lepszy.
Czy wspomniane platformy też działają na zasadach filantropijnych?
No nie. To są platformy, które jednak naliczają sobie opłaty za obsługę takiego projektu. Ale po pierwsze - opłaty te są pobierane wyłącznie po pomyślnym zakończeniu projektu. A po drugie - i to jest właśnie następna różnica. Każda z platform ma ustalony inny procent prowizji naliczanej od takich projektów.
Czy to są duże wartości procentowe?
Z reguły jednocyfrowe. Ale należy o tym pamiętać podczas wyceny projektu i jasno powiedzieć Darczyńcom, że część wpłaconych pieniędzy na taką prowizję zostanie przekazana.
Na co jeszcze zwracaliście uwagę?
Na minimalną liczbę nagród. Na ogólną liczbę zrealizowanych do tej pory projektów, na liczbę trwających w danej chwili projektów, na liczbę projektów książkowych obsługiwanych przez daną platformę. I ogólnie też na wygląd serwisu i jasność regulaminu.
Co miało ostatecznie wpływ na to, że wybraliście akurat wspolnyprojekt.pl
Zadecydowały cztery czynniki. Po pierwsze możliwość zakończenia projektu z sukcesem już przy pozyskaniu 80% oczekiwanej sumy pieniężnej. Po drugie ewentualna możliwość przedłużenia o jeden miesiąc czasu trwania projektu, jeżeli rokuje to jego pomyślne zamknięcie. Po trzecie - niska naszym zdaniem prowizja. I po czwarte - bliskość. Mogliśmy osobiście kilka razy spotkać się z doradczynią z tej trójmiejskiej platformy, która służyła nam swoją wiedzą, odpowiadała na nasze pytania, rozwiewała wątpliwości i nawet jeszcze ostatniego dnia przed uruchomieniem udzielała telefonicznie ostatnich wskazówek.
Jaki był następny krok?
To był najciekawszy, ale jednocześnie najbardziej czaso- i pracochłonny etap. Trzeba było po pierwsze przygotować multimedialne treści, które miały być opublikowane na stronie projektu. A po drugie trzeba było się zastanowić nad formami promocji tego projektu. I to nie tylko w świecie wirtualnym. I tutaj znowu przydała się pomoc naszej nauczycielki. Podpowiedziała nam kilka form jasnego odróżnienia naszego projektu od innych.
Jakich?

@page_break@


Np. poprzez hashtag #opowiadamyhistorie. Przekazała cenne wskazówki co do realizacji filmu.
Kręciliście film?
Tak. Przebraliśmy się w odpowiednie stroje z epoki i pewnego sobotniego popołudnia zebraliśmy się, aby wspólnie nakręcić kilka wesołych scenek z nami w rolach głównych, ale jednocześnie przekazać w tych filmach cel naszego projektu i prośbę o wsparcie. Bo trzeba pamiętać, że potem te różne formy promocji będą żyły swoim życiem. Im większa będzie ich różnorodność, tym zainteresuje większe grono potencjalnych darczyńców. Nie należy więc lekceważyć tej formy przekazywania informacji. Filmy, zdjęcia, nagrania - to może przyczynić się do sukcesu. Poprosiliśmy też autora książki o przeczytanie kilku akapitów z książki i nagranie ich na dyktafonie. A my te fragmenty będziemy sukcesywnie umieszczać na stronie projektu, aby zachęcić czytelników zdradzając odrobinę treść książki.
Mnie osobiście ten ostatni pomysł bardzo się podoba. W czym jeszcze pomagała?
Wspólnie z nami układała część tekstów promocyjnych. Podpowiedziała - jakie kanały i kontakty należy uruchomić, aby informacja o tym projekcie trafiła do jak największej liczby osób. Analizowaliśmy formy nagród i wspólne je wycenialiśmy. No i cały czas w sumie miała podgląd na wszystko to, co robiliśmy w opisie projektu.
Kiedy rozpoczęliście promocję swojego projektu? W dniu wystartowania?
Nie. Już w połowie miesiąca pojawił się pierwszy artykuł w jednym z lokalnych serwisów zapowiadający nasz pomysł. Potem "wypłynęły" na Facebooku pierwsze zdjęcia zrobione podczas kręcenia filmów. Każdy w odpowiedni sposób je komentował podsycając atmosferę niepewności. Podczas listopadowego spotkania z miłośnikami Dolnego Miasta pierwszy raz wspomnieliśmy na żywo o naszych zamierzeniach w większym gronie i namówiliśmy wszystkich do zrobienia sobie wspólnego zdjęcia i nakręcenia wesołego filmu. 29 listopada czyli na dwa dni przed startem pojawił się na naszej stronie internetowej artykuł "Co się wydarzy 1 grudnia". W tym samym czasie omawialiśmy ostatnie szczegóły współpracy z drukarnią Bernardinum, która będzie drukowała naszą książkę. I szukaliśmy patronów naszego projektu oraz kontaktów z redakcjami różnych mediów.
Czy media były Wam przychylne?
Szczerze - ja osobiście na kilkadziesiąt wysłanych maili dostałem odpowiedzi od czterech. Ale za to konkretne, które przyniosły zamierzone efekty. Udało się pozyskać dwóch internetowych patronów, udało się opublikować artykuł na Wirtualnej Polsce. Myślę, że i ten ostatni kontakt przyniesie jakąś publikację w sieci. I cały czas liczę na kolejne odpowiedzi - czasami tak jest, że odbiorca maila nie ma akurat w danym dniu czasu, jest na urlopie albo na chorobowym. Więc jeżeli jakieś radio albo gazeta odezwą się kilka lub kilkanaście dni później - oczywiście będę się z tego bardzo cieszył. A w przypadku pozostałych… - jeszcze się nie poddajemy. Wcześniej kontaktowałem się w temacie potencjalnej promocji, gdy projekt wystartuje. Teraz będę już pisał z innej pozycji. Projekt ruszył i trzymamy kciuki za jego pomyślne zakończenie.
W jaki jeszcze sposób docieraliście do odbiorców?
Sposoby najprostsze z możliwych. Telefon w rękę i dzwonienie do rodziny i znajomych. Program pocztowy i wysyłka maili do przyjaciół i osób na które można liczyć w takich przypadkach. Rozmowy o projekcie w pracy i po pracy. Rozmowy z sąsiadami, z mieszkańcami Dolnego Miasta, znajomymi podczas spotkań i spacerów po Gdańsku. Wysłanie zaproszeń na FB.
I w końcu nadszedł ten moment. 1 grudnia o siódmej rano projekt ujrzał światło dzienne i oficjalnie zadebiutował w Internecie Jakie to było uczucie, kiedy można było już wejść na stronę?
Pierwsza reakcja - czy nie ma w tekście błędów. Szczególnie, że ostatnie poprawki były nanoszone dzień wcześniej przed północą. I powiem szczerze - nie obeszło się bez szybkich poprawek. Realizację jednej z nagród przewidzieliśmy na koniec marca… 2015 roku. A potem… to też podpowiedź od naszej nauczycielki - pierwsze wpłaty od nas Opowiadaczy. Każdy z nas dzień wcześniej założył indywidualne konto na platformie i przelał do swojego wirtualnego portfela jakieś środki pieniężne. Tutaj ważna uwaga - warto zrobić to wcześniej niż jeden, dwa dni. Czasami jest tak, że przelewy są księgowane z opóźnieniem. I wówczas nawet chcąc wpłacić jakieś pieniądze na projekt, nie możemy tego zrobić, bo nie ma ich jeszcze w naszym wirtualnym portfelu. Zatem to tak właśnie działa - aby konto projektu nie raziło przez dłuższy czas po oczach stanem zero złotych - każdy z nas wpłacił kilka złotych. A potem w miarę upływu czasu obok znanych nam nicków czy nazwisk zaczęły się pojawiać Darczyńcy o których niewiele możemy powiedzieć oprócz tego jaką kwotę wpłacili. Ich pełne dane poznamy dopiero po zakończeniu projektu, jeżeli oczywiście wyrazili na to zgodę. I serce rosło, kiedy łączna suma wpłat osiągała kolejne wartości.
Czy te dane widać tylko z poziomu administratora?
Nie. Te dane są dostępne dla każdego. Osoba wchodząca na projekt dokładnie widzi ile osób się już przyłączyło do projektu, jaką kwotę wspólnie zebrali i ile stanowi to procent kwoty zamierzonej.
Ile udało się Wam już zebrać od startu projektu?

@page_break@

W tej chwili mamy już 33% kwoty.
W ciągu dwóch dni taki wynik to chyba dobry prognostyk na przyszłość…
Podobno należy w ciągu pierwszego dnia zebrać około 30%, aby mówić o szansach na powodzenie projektu. Nam do tej wartości zabrakło 3%. Ale mamy nadzieję, że to dopuszczalny margines błędu.
Co teraz?
Dalsza promocja. W poniedziałek uczestniczymy w lokalnej choince i nie omieszkamy wspomnieć o naszej książce. Dalsze kontakty z mediami. Aktualizacja tekstów na stronach. Podmiana filmów i zdjęć, aby się nie nudziły. Jeden ze sponsorów ufundował nam kilka książek o tematyce historycznej. Planujemy zorganizować serię konkursów promujących i projekt i tego sponsora.
Podczas tej rozmowy padło sporo uwag z pierwszej ręki na temat tego jak zaplanować sobie cały proces działania z myślą o crowdfundingu. Sądzę, że to może być przydatne innym organizacjom pozarządowym. Może coś jeszcze przychodzi Panu na myśl, kiedy teraz spogląda Pan na ten czas przed uruchomieniem projektu.
Nie wspominałem zbyt wiele o nagrodach. A to też jest ważny element całości. Po pierwsze - wyszliśmy z założenia, że nagrody powinny być różnorodne. Zarówno pod względem atrakcyjności jak i pod względem ceny. Stąd oprócz tej natychmiast kojarzonej z efektem projektu czyli zwyczajnie wykupienia cegiełki czy jak kto woli subskrypcji dającej prawo do odbioru książki po niższej cenie zaoferowaliśmy sporo różnych innych rzeczy.
Jakich?
Przy niższych wpłatach są to podziękowania mailowe albo na stronie www i na FB. Ale wraz ze wzrostem kwoty, zwiększa się wachlarz ofert. Można trafić na listę darczyńców opublikowaną w książce. Można też umieścić swoje logo na początku lub końcu książki. Można otrzymać podziękowania w formie banneru reklamowego powieszonego na naszej stronie na czas krótszy lub dłuższy (to też zależy od wpłaconej sumy). Można wziąć udział w spacerowym aneksie po Dolnym Mieście śladami z książki. I to zarówno w spacerze grupowym (za niższą kwotę) jak i w spacerze indywidualnym (droższym). Można wejść w posiadanie dwóch egzemplarzy książki - jednej dla siebie w wersji papierowej i jednej w wersji elektronicznej dla przyjaciela. Dla smakoszy jest nagroda w postaci Mega Pizzy. A dla miłośników militariów - możliwość wystrzału z broni czarnoprochowej. Jedną z nagród wyceniliśmy na kwotę 7777 złotych. Ale celowo nie powiem co za nią oferujemy - to trzeba przeczytać samemu na stronie projektu.
Czy oprócz różnorodności coś jeszcze warto wspomnieć o nagrodach.
Tak. Podczas wyceny nagród uświadomiliśmy sobie, że nie wszystkie książki będą odbierane osobiście. I przestraszyliśmy się kosztów wysyłki. Więc jasno napisaliśmy o tym, że koszty wysyłki ponosi odbiorca. Bo wysyłka nawet 100 egzemplarzy książki pocztą to wcale nie są małe wydatki. I trzeba o tym pamiętać.
No i kiedy już mamy wrażenie, że wszystko z tymi nagrodami jest OK - sprawdźmy czy nie odwołujemy się do nich w opisie samego projektu. Bo np. w naszym przypadku zdarzyło się, że na samym końcu zmieniliśmy wartość jednej z nagród, a w tekście z opisu cały czas widniała stara jej wartość, która była już nieaktualna.
Nasza rozmowa powoli dobiega końca. Proszę o ostatnią ważną praktyczną uwagę dotyczącą crowdfundingu...
Wszystkie płatności odbywają się przez Internet. To jest bardzo ważne. Bo i wczoraj i przedwczoraj spotykaliśmy się z pytaniami - podajcie numer konta, to wpłacę, przeleję, przyniosę osobiście i może sami wpłacicie. No i tutaj cały czas trzeba pamiętać i tłumaczyć, że nie możemy podać numeru konta. Konto nam przynależne jest obsługiwane przez platformę projektu. U nich jest wszystko księgowane. Ma to swoje plusy. Bo jeżeli dany projekt się nie uda [odpukać] - to wspomniana platforma będzie odpowiedzialna za zwrot pieniędzy Darczyńcom.
I jeszcze jedna sprawa która wyszła akurat dzisiaj rano. Otrzymaliśmy wpłatę - 100 złotych. Przelewem. Niestety osoba wpłacająca nie zatytułowała przelewu tak jak powinna - czyli nie zawarła informacji jaki ma nick na platformie. I nie można teraz przyporządkować tej płatności do żadnego użytkownika platformy. Proszę pilnować instrukcji zlecania przelewu, aby nie dochodziło do takich komplikacji.
Dziękuję za możliwość ciekawej rozmowy. Mam nadzieję, że Pana cenne uwagi przydadzą się innym Organizacjom Pozarządowym. Podejmą wyzwanie podobne do wyzwania Opowiadaczy i zaczną realizować swoje marzenia za sprawą crowdfundingu. A potem być może też podzielą się z nami swoimi doświadczeniami.
Dziękuję pięknie i proszę trzymać kciuki za powodzenie naszego projektu. Proszę się też do niego dołączyć 8^) Grosz do grosza i będzie kokosza - jak mówiła moja babcia.