Jak wskazują statystki zakażeń, pandemia w końcu trochę odpuszcza. Wiąże się to zarówno z luzowaniem obostrzeń, jak i ze zmianą podejścia – ludzie mniej restrykcyjnie stosują się do wymogów reżimu sanitarnego. Przejawy swobodnego podejścia widać podczas uroczystości komunijnych.

Tańce na zewnątrz dozwolone, ale wciąż obowiązują limity osób>>

 

Hulaj dusza, piekła nie ma

- Pod koniec maja nasz syn miał pierwszą komunię – mówi ojciec Jacka z Warszawy. – W kościele było pięćdziesięcioro dzieci przystępujących do komunii i tłum gości, część bez maseczek. Zresztą podczas prób też nie wszyscy mieli maseczki, a już zwłaszcza księża. W kościele było zbyt dużo osób, nie było nawet ustalone, że z dziećmi mogą przebywać jedynie najbliżsi. Prosiliśmy księdza o wystawienie ławek na zewnątrz, odmówił, stwierdzając, że to za duże zamieszanie. Nie dało się też wymóc, by dzieci otrzymały komunię na rękę. Pod kościołem stał radiowóz z policjantami, ale żaden nie pofatygował się, by zwrócić uwagę na brak przestrzegania reżimu sanitarnego i łamanie przepisów rozporządzenia o obostrzeniach. Prosiliśmy też księdza, aby zrezygnować z białego tygodnia, bo wiele parafii tak robi – odmówił. Z wypowiedzi proboszcza można było wyciągnąć tylko jeden wniosek: w "jego" kościele wirusa nie ma. Już nawet nie przeraża mnie brak przestrzegania przepisów, łamanie ich, ale takie jawne grzeszenie. Takie podejście, że nie ma nic wspólnego z troską o bliźniego, a przecież dzień wcześniej dzieci spowiadały się właśnie z tego, jakie grzechy popełniły wobec bliźnich. Czy to niej grzech lekceważyć czyjeś życie i zdrowie?  – pyta.

Podobnie było na komunii w jednej z lubelskich parafii. – My staliśmy na zewnątrz, bo do środka strach było wchodzić – opowiada babcia Antosia. – W środku był tłum ludzi, ok. 40 dzieci, ich rodzice i goście. Wielu bez maseczek. Ksiądz nie zwrócił uwagi, nie poprosił o zakrycie nosa i ust, wyjście na zewnątrz, choć pogoda sprzyjała – dodaje.

  


Sama wiara przed zakażeniem nie uchroni

Ale są też pozytywne przykłady - pani Gabriela uczestniczyła w komunii bratanka w jednej z podwarszawskich miejscowości, gdzie w kościele byli tylko rodzice lub dziadkowie i dzieci. – Od początku zasady były jasne, goście biorą udział w mszy, ale na zewnątrz. W środku są tylko około siedemnaściorga dzieci i ich najbliżsi. Wszyscy mieli maseczki, a komunia była podawana na rękę. Czułam się naprawdę bezpiecznie – mówi.

Na wysokości zadania stanął także kościół na Saskiej Kępie w Warszawie. - To była moja pierwsza wizyta w kościele od ponad roku – mówi siedemdziesięciopięcioletnia pani Ania - Przed wejściem stał dezynfekator, ksiądz z ambony przypomniał o tym, że trzeba go użyć. Po spowiedzi zostałam poproszona o zdezynfekowanie od mojej strony konfesjonału. Byłam pozytywnie zaskoczona i liczyłam, że tak samo będzie podczas komunii. Ta była w innym kościele, ale w tej samej dzielnicy. Przeżyłam szok. Tłum ludzi, bez maseczek, brak przestrzegania najprostszych zasad sanitarnych. Jestem osobą mocno wierzącą, ale zszokowało mnie takie podejście – tłumaczy i dodaje, że z tego powodu zrezygnuje z procesji w Boże Ciało i uczestniczeniu wraz z wnuczką w białym tygodniu.

 

W kościele jak w sklepie, na zewnątrz bez limitów

Według rozporządzenia covidowego od 15 maja 2021 r. do 5 czerwca 2021 r. zgromadzenia organizowane w ramach działalności kościołów i innych związków wyznaniowych mogą się odbywać, pod warunkiem, że w przypadku gdy zgromadzenie odbywa się:

  1. w budynkach i innych obiektach kultu religijnego, znajduje się w nich, przy zachowaniu odległości nie mniejszej niż 1,5 m, nie więcej uczestników niż 1 osoba na 15 m2 powierzchni, oprócz osób sprawujących kult religijny lub osób dokonujących pochowania, lub osób zatrudnionych przez zakład lub dom pogrzebowy w przypadku pogrzebu, oraz że uczestnicy realizują nakaz zakrywania ust i nosa, o którym mowa w § 25 ust. 1, z wyłączeniem osób sprawujących kult religijny;
  2. na zewnątrz, uczestnicy przebywają w odległości nie mniejszej niż 1,5 m od siebie.

 

W budynku konieczne jest zatem zarówno noszenie maseczek, jak i limitowanie liczby wiernych. Gdy uroczystość odbywa się na zewnątrz takiej konieczności nie ma.
- Przepis jest lex specialis w stosunku do regulacji dotyczących zgromadzeń, oznacza to, że gdy uroczystość kościelna odbywa się na zewnątrz, nie stosuje się ograniczenia do pięćdziesięciu osób – mówi prof. Robert Suwaj, adwokat w kancelarii Suwaj, Zachariasz Legal. Konieczne jest jedynie zachowanie półtorametrowych odległości. – Jako że przepis nie zawiera żadnego odniesienia do zasłaniania ust i nosa, założenie maseczki nie oznacza, że uczestnicy uroczystości będą zwolnieni z obowiązku zachowania odstępu od innych osób – mówi.

 

Razem ale oddzielnie

Lektura przepisu może prowadzić do absurdalnych wniosków - np. jeżeli weźmiemy pod uwagę wyjątki od ogólnej zasady zachowywania odstępów w ruchu pieszym. Można np. iść z dzieckiem za rękę - ale najwyraźniej na procesji już niekoniecznie, bo przepis używa kategorycznych sformułowań.

 

- Skoro przepisy dotyczące zgromadzeń  organizowanych w ramach działalności kościołów i innych związków wyznaniowych są regulacjami szczególnymi, może w nich uczestniczyć nieograniczona liczba osób - mówi adwokat Maciej Śledź, partner Nowosielski i Partnerzy - Adwokaci i Radcy Prawni. - Konsekwentnie jednak przy takim założeniu nie znajdą zastosowania "ułatwienia" w poruszeniu się uczestników procesji, o których mowa w § 24 ust. 2 rozporządzenia, gdyż przy założeniu o wyczerpującym charakterze tego uregulowania nieuprawnione byłoby sięganie do innych przepisów w celu odkodowania normy prawnej - dodaje.

Zauważa, że można przyjąć rozwiązanie, że rozporządzenie należy interpretować całościowo - wtedy w odniesieniu do zgromadzeń o tym charakterze obowiązuje limit uczestników określony w § 26 ust. 1 a rozporządzenia, ale za to uczestnicy mogą korzystać z „ułatwień” przewidzianych dla ruchu pieszego określonego w § 24 ust. 2 rozporządzenia. - Osobiście uważam, że najbardziej racjonalne byłoby stosowanie hybrydowego rozwiązania - czyli brak limitu i "ułatwienia" w ruchu pieszym. Szkoda tylko, że nie wynika to z przepisów - tłumaczy prawnik.

 

Przepisy czasem egzekwowane, ale niekoniecznie konstytucyjne

Oznacza to, że tegoroczne procesje na Boże Ciało będą musiały iść w bardzo uporządkowanym szyku, ale raczej mało prawdopodobne, by ktoś tak skwapliwie mierzył odległości i egzekwował przepisy. Nie można jednak powiedzieć, że kościoły przez cały okres lockdownów mogły sobie drwić z nakładanych obostrzeń. Zdarzyło się kilka przypadków, gdy policja zdecydowała się na interwencję. Karano wtedy księży za niedopilnowanie przestrzegania reżimu sanitarnego – głownie regulacji dotyczących limitu wiernych.

W marcu mandatem ukarano proboszcza z Woli Korybutowej, gdzie limit wiernych przekroczono wielokrotnie. W lutym Sanepid nałożył karę pieniężną na proboszcza z Małopolski – także podczas mszy w kościele było wielokrotnie więcej wiernych niż to było dozwolone. Problem w tym, że – jak zwracają uwagę prawnicy – te przepisy budzą spore wątpliwości konstytucyjne. Wszystko przez formę, w jakiej zostały ustanowione.
- Koronawirus może być przesłanką do ograniczenia wolności sumienia i religii (jedną z nich jest zdrowie publiczne), ale musi to zostać wprowadzone w drodze ustawy i co ważne - takie rozwiązania nie mogą naruszać istoty tej wolności – mówi Prawo.pl dr hab. Paweł Borecki z Zakładu Prawa Wyznaniowego Uniwersytetu Warszawskiego. – Nie można zapominać, że Konstytucja jest aktem o najwyższej mocy prawnej, więc w pierwszej kolejności stosujemy jej postanowienia, w tym przypadku art. 53 ust. 5, a dopiero w dalszej kolejności regulacje ustawowe, czy – tym bardziej – akty wykonawcze. Niestety mamy do czynienia z ogromnym bałaganem, jeżeli chodzi o hierarchię źródeł prawa, na co zwracał niedawno uwagę rzecznik praw obywatelskich. Regulacje dotyczące obostrzeń w kościołach są tego przykładem. Nie może być tak, że tak istotne swobody ogranicza się rozporządzeniem, czyli aktem, który przygotowują ministrowie. Po to jest jawny proces legislacyjny – mówi prof. Borecki.