Policyjne „Kotły” wkraczają do akcji

Udział policji w tłumieniu protestów po październikowym wyroku tzw. Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji wywołuje niepokój. Ponoć od 9 listopada br. policja otrzymała wytyczne, aby "przejść do działania". Celem jest zniechęcenie protestujących.

Policja realizuje polecenie. Tworzy tzw. „kotły”, jak podczas zgromadzenia w Warszawie 28 listopada 2020 r. w 102 rocznicę przyznania Polkom praw wyborczych, spisuje uczestników demonstracji, „wyławia” z demonstracji jej uczestników, używa gazów łzawiących (ostatnio 28 listopada 2020 r. wobec posłanki Barbary Nowackiej na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie), bije kobiety pałkami teleskopowymi na Placu Powstańców w Warszawie na demonstracji (18 listopada 2020 r.).

W proteście przeciwko brutalności policji prezydent Warszawy zapowiedział możliwość wstrzymania finansowania policji stosującej takie metody. Do tłumienia pokojowych protestów są kierowani antyterroryści ubrani po cywilnemu, po zakończeniu demonstracji jej uczestnikom odcinane są drogi ucieczki z „kotła”, kierowane są sprawy do sanepidu.

„Kocioł” polega na zamykaniu demonstrujących kordonem policji. Taki „kocioł” policja utworzyła podczas zgromadzenia w Warszawie 28 listopada w celu spisywania demonstrujących m. in. na Rondzie Dmowskiego. Sprawami „kotłów” zajmował się Europejski Trybunał Praw Człowieka. „Kotły” są dozwolone wyłącznie w celu ochrony bezpieczeństwa ludzi, a nie wywierania na nich psychicznej presji. „Kocioł” może służyć tylko izolacji osób niebezpiecznych. Jest to środek ostateczny, ponieważ ogranicza prawo do wolności. W czasie pandemii zwiększa ryzyko przenoszenia się COVID-19! Celem „kotła” nie może być wyłapywanie i legitymowanie pokojowo protestujących. Wśród protestujących, oprócz kobiet, jest mnóstwo młodzieży uczącej się jak pokojowo demonstrować. Policja mierzyła do niej gazem. 

Czytaj także: Nastolatek ma prawo do pokojowego protestu>>
 

Tłumienie siłą pokojowych zgromadzeń jest nielegalne

Policja nie może tłumaczyć się rozkazem czy poleceniem władzy wykonawczej. Rozkaz sprzeczny z prawem nie korzysta z ochrony prawa. Wynika to wprost z art. 7 Konstytucji, który pozwala działać władzy tylko na podstawie i w granicach prawa. Konstytucja odrzuca doktrynę „ślepych bagnetów”, czyli bezwzględnego posłuszeństwa rozkazom bez względu na ich treść. Promuje doktrynę „myślących bagnetów”. Granicę posłuszeństwa policji określa preambuła do Konstytucji i zasada legalizmu.

 


Odnajdziemy ją już w art. 1 ust. 1 ustawy z 6.04.1990 r. o Policji. Przepis ten mówi, że „Tworzy się Policję jako umundurowaną i uzbrojoną formację służącą społeczeństwu i przeznaczoną do ochrony bezpieczeństwa ludzi oraz do utrzymywania bezpieczeństwa i porządku publicznego.”. Pokojowy protest nie zagraża bezpieczeństwu i porządkowi publicznemu, jeżeli policja będzie go chronić, a nie tłumić. Policjant ma obowiązek odmówić wykonania rozkazu lub polecenia, jeżeli jego wykonanie łączyłoby się z popełnieniem przestępstwa (art. 58 ust. 2 ustawy o Policji).

Wątpliwości co do legalności pokojowego zgromadzenia nie uzasadniają jego tłumienia przy wykorzystaniu pałek, gazów łzawiących i presji psychicznej. Tłumienie siłą pokojowych – nawet wadliwych prawnie zgromadzeń – jest przestępstwem nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego (art. 231 k.k.). Zakładanie „kotła” może być przestępstwem przeciwko wolności (art. 189 k.k. i art. 191 k.k.) a używanie pałek, gazów łzawiących i presji psychicznej przestępstwem zmuszania do określonego zachowania, zaniechania lub znoszenia (art. 191 k.k.) przestępstwem przeciwko życiu i zdrowiu (art. 157, 159, 160, 162 k.k.). Granicą wykonywania każdego prawa przez władzę, w tym policję, są wolności i prawa człowieka. Konstytucyjna zasada proporcjonalności nakazuje dobieranie przez policję środków adekwatnych do celu i konkretnej sytuacji z uwzględnieniem wolności i praw człowieka. W komentarzach do ustawy o Policji czytamy m. in., że policjant powinien wzbudzać zaufanie, i wykazywać się wysoką wiedzą prawną. Tu zabrakło policji, i empatii emocjonalnej, i wiedzy. Policja wzbudziła … ale poczucie zagrożenia i grozy. Arystoteles powiedziałby, że władzy i policji zabrakło umiaru w poszukiwaniu złotego środka, ale władza i policja raczej nie czyta Arystotelesa, a szkoda …, bo warto. Jak już nie czyta, to może posłuchać wykładów prof. Leszka Kołakowskiego … są na you tubie!

Narodowi nie służy już to co jest prawem, ale to co rządzący uznają za prawo

Kwestią wykonywania rozkazów zajmował się niemiecki prawnik i filozof Gustaw Radbruch w słynnej już radiowej pogadance sprzed 75 lat pt. „Pięć minut filozofii prawa. Gustaw Radbruch” rozwiniętej w artykule z 1946 r. pt. „Ustawowe bezprawie i ponadustawowe prawo”. Już w pierwszej minucie audycji, Gustaw Radbruch powiada Rozkaz jest rozkazem – mówi się żołnierzowi […] żołnierz ma obowiązek i prawo wypowiedzenia posłuszeństwa, jeśli wie, że rozkaz prowadzi do zbrodni lub występku […]”. Policja ma obowiązek uzyskania niezależnych opinii prawnych na temat dopuszczalności zgromadzeń. Nie może zasłaniać się koncepcją „ślepych bagnetów”. Wszak – tłumiąc pokojowe protesty siłą - policja jest używana do naruszania jednego z fundamentalnych praw człowieka jakim jest prawo do wolności słowa i krytyki władzy.   

Gustaw Radbruch szedł dalej podnosząc, że żadne prawo nie może uczynić prawników i narodu „bezbronnymi wobec ustaw despotycznych, okrutnych i przestępczych”, bo oznaczałoby to, że „tylko tam, gdzie jest siła, jest i prawo”. Rozporządzenie Ministra Zdrowia zakazujące zgromadzeń z pominięciem standardu konstytucyjnego określającego tryb i warunki ograniczania podstawowych wolności i praw człowieka, jest przykładem prawa despotycznego i okrutnego. Okrutne i despotyczne jest zmuszanie do określonego zachowania, zaniechania lub znoszenia. Tak łatwo rezygnujemy z wołania o przestrzeganie zasad fundamentalnych. Podpowiadamy w ten sposób władzy jak daleko może ona posunąć się z ograniczaniem naszych wolności i praw z naruszeniem standardów konstytucyjnych.

W drugiej minucie pogadanki Gustaw Radbruch przestrzega, że sformułowanie rządzących, iż „prawem jest to, co służy narodowi” oznacza „despotyzm, zrywanie umów, łamanie ustaw” [….].”. Zakazywanie i tłumienie zgromadzeń w imię ochrony przed COVID-19 na mocy rozporządzenia, rząd tłumaczy dobrem powszechnym. Radbruch wyjaśnia, że „To może oznaczać: korzyść własną panujących widzi się jako korzyść powszechną. I tak oto utożsamianie prawa z rzekomą lub domniemaną korzyścią narodu zmieniło państwo prawa w państwo bezprawia […]  Nie, nie może tak być: wszystko, co służy narodowi, jest prawem; raczej odwrotnie: tylko to co jest prawem, służy narodowi”.

 

W historii Polski na stałe powinna zagościć data 26 listopada 2015 r. Podczas debaty w Sejmie nad uchwałą o braku mocy prawnej w sprawie wyboru 5 sędziów Trybunału Konstytucyjnego przez poprzedni Sejm, poseł Kornel Morawiecki powiedział „Prawo jest ważną rzeczą, ale prawo to nie świętość. Przecież pani pytała o przyzwoitość - nad prawem jest dobro Narodu! Jeśli prawo to dobro zaburza, to nie wolno nam uważać to za coś, czego nie możemy naruszyć i zmienić. To mówię - prawo ma służyć nam! Prawo, które nie służy narodowi to jest bezprawie!”. Dostał owację na stojąco od większości parlamentarnej. Najwyraźniej Gustaw Radbruch nie jest poczytnym autorem wśród obecnej władzy. Rzeczywiście od jesieni 2015 r. prawo przestało być świętością. Narodowi nie służy już to co jest prawem, ale to co rządzący uznają za prawo. Dobro powszechne władzy jest lepsze od dobra powszechnego narodu.

Pięć minut Radbrucha trwa już 75 lat

Formuła Radbrucha żyje zbliżając prawo pozytywne i ideę prawa naturalnego, w którego centrum jest słuszność i dobro człowieka. Szczególnie jest ona żywa w orzecznictwie niemieckiego Federalnego Trybunału Konstytucyjnego w sprawach cywilnych i karnych. Stosują ją także sądy powszechne. Wykorzystano ją w obalaniu wyroków i decyzji wydawanych na mocy prawa Trzeciej Rzeszy. Sięgnięto po nią w Niemczech w latach 90-tych XX w. w procesach strażników granicznych, którzy strzelali zgodnie z prawem do ludzi próbujących ucieczki do Berlina Zachodniego przez Mur Berliński, w procesach norymberskich. Tak, prawo stanowi, że stosowanie prawa może być najwyższym bezprawiem.

Teoria ślepych bagnetów jest obca prawu, które ma służyć temu co dobre i słuszne. Mamy naprawdę niezłą Konstytucję. Formuła Radbrucha wypełnia swoją treścią preambułę Konstytucji odwołującą się do tego co piękne, dobre i sprawiedliwe. Preambuła naszej Konstytucji promieniuje na wykładnię jej wszystkich zasad oraz całego systemu tworzenia i stosowania prawa, w tym przez policję.  Prawo, które jest arbitralnie tworzone i stosowane przez władzę z naruszeniem standardu konstytucyjnego nie może służyć narodowi. Abraham Lincoln powiedział kiedyś, że „[…] ludzie mogą wytrzymać przeciwności losu, ale jeżeli chcesz przetestować charakter człowieka, daj mu władzę”. Prawo do zgromadzeń to przecież prawo do wolności słowa oraz pochwały lub krytyki władzy (niekiedy z użyciem środków wyrazów ekspresji jakim są wulgaryzmy).

Wynik testu charakteru policji tłumiącej siłą pokojowe zgromadzenia jest negatywny. „Ślepy, głuchoniemy obywatel jest błogosławieństwem dla państwa” – powiadał Stanisław Jerzy Lec. W pokojowych zgromadzeniach udział biorą obywatele, którzy widzą, słyszą i chcą o tym głośno mówić. Na niepamięć człowieka może i można liczyć, ale na niepamięć prawa nie można. Policja nie powinna pomagać w oślepianiu i uciszaniu kobiet, młodzieży i wszystkich innych pokojowo demonstrujących. Policja zapomniała, że jest także adresatem wezwania preambuły Konstytucji „Wszystkich, którzy dla dobra Trzeciej Rzeczpospolitej tę Konstytucję będą stosowali, wzywamy, aby czynili to, dbając o zachowanie przyrodzonej godności człowieka, jego prawa do wolności […], a poszanowanie tych zasad mieli za niewzruszoną podstawę Rzeczypospolitej Polskiej”.

Autor: Prof. dr hab. Michał Romanowski, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, adwokat w Romanowski i Wspólnicy

 

Sprawdź również książkę: Ustawa o Policji. Komentarz praktyczny ebook >>