Katarzyna Żaczkiewicz-Zborska:  Niektórzy eksperci wskazują, że nowy projekt ustawy o radiofonii i telewizji, który przewiduje brak odpowiedzialności redaktora serwisu i dostawcy  to jest próba wykorzystania implementacji dyrektywy audiowizualnej do wyłączenia wszelkiej odpowiedzialności - karnej, cywilnej, administracyjnej właścicieli serwisów udostępniających treści umieszczane przez użytkowników, np. na Youtube. Czy pan się zgadza z tym poglądem?

Oskar Tułodziecki:   Te przepisy są wypaczeniem dyrektywy audiowizualnej i stawiają w bardzo korzystnej sytuacji właścicieli serwisów i cały przemysł internetowy. Nie wiadomo z czyjej inicjatywy znalazły się te przepisy i dlaczego akurat w ustawie o radiofonii i telewizji.

Czytaj: Nowelizacja ustawy RTV może wypaczać dyrektywę audiowizualną>>
 

Jakie mogą być konsekwencje przyjęcia braku wszelkiej odpowiedzialności dostawcy i redaktora serwisu?

Konsekwencją będzie dalsze rozprzestrzenianie się piractwa, a co a tym idzie upadek przemysłu filmowego w Polsce. Duże globalne firmy sobie poradzą, bo działają na wielu rynkach, ale polska produkcja filmowa skazana jest na polski rynek i jeśli będziemy mieli takie reguły, jakie proponuje Krajowa Rada i Ministerstwo Kultury, to wtedy na wszystkich platformach udostępniania treści wideo pojawi się o wiele więcej nielegalnych treści. Nie wiadomo kto będzie chciał inwestować w produkcję filmową skoro to wszystko będzie za darmo dostępne i nikt za nic nie będzie odpowiadał.

To znaczy, że skutki ekonomiczne ustawy będą poważne!

Zasadnicze.

W projekcie ustawy znajduje się też przepis - zdaje się korzystny - blokowanie treści niedozwolonych ze względu na dobro dzieci. Co pan o tym sądzi?

To jest zasadne, ale blokowanie treści i czynności administratora w ogóle powinny być rozciągnięte również na przestrzeganie praw autorskich. Nakazuje to dyrektywa dotycząca e-commerce oraz dyrektywa na temat jednolitego rynku cyfrowego, więc polskie ustawodawstwo powinno do tego nawiązywać.

 

Używając potocznych sformułowań, nowelizację tę można nazwać wrzutką zrobioną bocznymi drzwiami. Nie mamy do czynienia z przepisami korzystnymi dla polskich przemysłów kreatywnych, w tym dla muzyki, i jej twórców. Wręcz przeciwnie przyczyni się do jeszcze trudniejszej sytuacji.

W tej chwili wszystkie gałęzie przemysłu kreatywnego prą do internetu, w związku z tym nie możemy deklarować tego, aby podmioty organizujące portale internetowe, na których ludzie umieszczają treści, były całkowicie bezkarne. Dlatego, że mamy i tak dużo podmiotów oferujących treści bezprawne, a za mało mamy legalnego oferowania treści w internecie. Konsumenci internetu wybierają to co jest tanie lub darmowe. Przy tego rodzaju przepisie nie będzie można ścigać naruszeń.

Dla wszystkich portali internetowych będzie to klęska?

Może nawet i dla Wydawnictwa Wolters Kluwer, dlatego, że i na wasze portale będą mogli użytkownicy wrzucać filmy wideo albo książkę. A potem prowadzący portal powie: Popatrzcie, ja za to nie jestem odpowiedzialny. Ścigajcie tego, kto wrzucił! Natomiast ściganie tego kto wrzucił przy ochronie prywatności jest bardzo trudne.

Chyba, że wpłynie wniosek oskarżyciela prywatnego oparty o przepisy karne i wtedy prokurator ustali IT.

Wtedy mówi się z kolei o Copyright trollingu, nadużywaniu prawa karnego przez uprawnionych, itd., a to wynika z bezradności właścicieli praw autorskich. Gdyby była możliwość egzekwowania prawa wobec właścicieli portali, nie trzeba by było sięgać do użytkowników i można by było blokować te treści na szczeblu dystrybutorów treści.

 

Sprawdź również książkę: Domeny internetowe. Teoria i praktyka >>