Jolanta Ojczyk: Zaskoczyło panią ogłoszenie mBanku zatytułowane, że sąd nie ma żadnych powodów, aby unieważnić umowy o kredyty frankowe? Czy mówi całą prawdę, część, czy wprowadza w błąd, bo nie cytuje ani jednego orzeczenia TSUE?

Dr Aneta Wiewiórowska-Domagalska z Collegium Civitas i Europejskiego Instytutu Prawa: Z jednej strony to było dość zaskakujące. Nie pamiętam, żeby mBank ogłaszał w ten sposób zakończenie poprzedniego pozwu zbiorowego, gdzie na chwilę przed wydaniem wyroku wycofał apelację, przegrywając sprawę w pierwszej instancji. Z drugiej jednak strony to ogłoszenie idealnie wpisuje się w politykę informacyjną i tego banku, i całego sektora bankowego. Zastanawiam się, czy ogłoszeniem zajmie się UOKiK. Nazwanie wyroku sądowego, ewidentnie naruszającego prawo unijne „przełomowym”, czy brak wskazania, że od wyroku przysługuje apelacja, może wprowadzać konsumentów w błąd, skłaniając ich do podjęcia decyzji, których nie podjęliby mając pełną wiedzę na temat sytuacji prawnej. Może więc zostać zakwalifikowane jako nieuczciwa praktyka rynkowa.

Czytaj też: Konsekwencje prawne i praktyczne braku uchwały SN dotyczącej rozbieżności w orzecznictwie dotyczącym kredytów frankowych - III CZP 11/21 >

Może po kolei. Przypomnę, że ogłoszenie mBanku odnosi się do wyroku SO w Łodzi z lutego 2022 roku w sprawie pozwu grupowego przeciwko mBankowi. Orzeczenie zapadło po tym, jak Sąd Apelacyjny uchylił w kwietniu 2020 roku jego pierwotny wyrok oddalający powództwo. SA wskazał na konieczność ponownego rozważenia zagadnień wpływających na nieważności w całości lub części umów. Co orzekł Sąd Okręgowy w Łodzi i z czym pani się nie zgadza?

Sąd Okręgowy odrębnie potraktował klauzulę, na podstawie której przeliczona została kwota kredytu oraz klauzulę, na podstawie której bank przeliczał raty. Za abuzywną uznał jedynie klauzulę wykorzystywaną do przeliczania rat, natomiast odmówił kontroli abuzywności drugiej klauzuli. Tu niespodzianka: sąd uznał, że była ona indywidualnie negocjowana, więc kontroli nie podlega. Indywidualne ustalenia – zdaniem sądu – polegały na tym, że konsument mógł wybrać jedną 4 opcji wskazanych przez bank. Takie rozumowanie nie tylko narusza dyrektywę 93/13 (wybór opcji to nie negocjacje), ale również jest sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Oznacza to bowiem, że wszyscy członkowie grupy wynegocjowali identyczną treść tego postanowienia, a jednocześnie przyjęli bez negocjacji identyczną treść postanowienia abuzywnego. Z uzasadnienia nie wynika nawet w jaki sposób bank, obciążony ciężarem dowodu w tym zakresie, wykazał indywidualne uzgodnienia.

Sprawdź też: Jak rozliczyć poniesione koszty ubezpieczenia w związku z nieważnością umowy kredytu? >

Czytaj: Dzięki SN frankowicz, który jest przedsiębiorcą, może wygrać z bankiem>>

Wyrok Sądu Okręgowego w demonstracyjny wręcz sposób pomija prawo unijne. Zawiera szereg sformułowań wprost sprzecznych z jasnym i bogatym orzecznictwem TSUE w zakresie kontroli abuzywności klauzul, które natychmiast zostały podchwycone przez przedstawicieli sektora bankowego Tego typu podejście nie byłoby niespodzianką w 2015 roku, kiedy to znajomość mechanizmów prawa unijnego stała na zupełnie innym poziomie niż dziś. Obecnie jednak szokuje. Szczególnie paradoksalne w tym kontekście jest przeciwstawienie przez sąd ochrony interesów frankowiczów i złotówkowiczów, brutalnie zweryfikowane przez sytuację na rynku. Sąd wydaje się nie dopuszczać myśli, że obowiązki banków sięga dalej niż świadomość konkretnego konsumenta.

 

Czytaj też: Brak indywidualnego uzgodnienia klauzuli jako warunek uznania jej za niedozwoloną >

Kwestia pierwszeństwa prawa UE nie powinna dziś budzić najmniejszych wątpliwości. Wymusza ona przyjęcie perspektywy prawa unijnego oraz określonej metodologii rozstrzygania spraw z elementem unijnym przez sądy. Mówiąc wprost – najpierw należy zastosować prawo UE, a następnie dostosować do niego prawo krajowe. Przepisy dyrektywy 93/13 są w tym kontekście szczególne, ponieważ artykułowi 6 dyrektywy został przyznany status równoważny z zasadami porządku publicznego. Sąd, który przyjmuje metodologię rozstrzygnięcia taką jak Sąd Okręgowy w Łodzi, nie ma szans na wydanie wyroku zgodnego z prawem unijnym.

 


W USA to właśnie pozwy grupowe dają siłę konsumentom, słabszej stronie umowy. W krajach UE chroni ich unijna dyrektywa 93/13, ale w Polsce po ostatnim wyroku mam wrażenie, że dyrektywa nie ma znaczenia, a pozew grupowy chroni bank – postępowanie toczy się latami, przez które mimo wyroków TSUE konsumenci zostają z niczym.

Nie przekreślałabym pozwów grupowych, choć niewątpliwie ten wyrok może budzić frustrację wśród konsumentów. Ogromnym problemem jest przede wszystkim czas trwania procesów – w przypadku tej sprawy pozew został złożony w 2016, a przed nami kolejne etapy postępowania. Należy jednak pamiętać, że w tej sprawie zostało wydane zabezpieczenie. Proces grupowy Millenium (ponad 5 tysięcy członków grupy) toczy się od 2014. Sądy ewidentnie nie radzą sobie z zarządzaniem pozwami grupowymi, które mogłyby udrożnić sądy zalane pozwami frankowymi. Pozostaje pytanie, czy wynika to z treści przepisów regulujących te pozwy, czy też ze sposobu, w jaki posługują się nimi sędziowie.

 

 

Czy to efekt tego, że wciąż wielu sędziów nie stosuje orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Problem był w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu, teraz widać go w Łodzi. Wydawało się, że po czterech wyrokach TSUE w polskich sprawach frankowych polscy sędziowie, którzy przecież w TSUE walczą o niezawisłość i niezależność, nie będą mieć wątpliwości, że mogą wprost stosować wyroki TSUE?

Moim zdaniem polskie sądy coraz lepiej rozumieją prawo unijne i coraz skuteczniej wykorzystują orzecznictwo TSUE. Zmiana, jaka zaszła w tym zakresie w ciągu ostatnich kilku lat jest fundamentalna. Sądy powszechne, które nie chcą, bądź nie potrafią zastosować orzecznictwa TSUE w sprawach frankowych są obecnie raczej wyjątkiem niż zasadą (stąd też rezonans, jaki wywołał wyrok Sądu Okręgowego w Łodzi). Co ważne, w świetle sytuacji z Sądem Najwyższym, cały ciężar rozwiązania olbrzymiego problemu frankowego spadł na sądy powszechne, które radzą sobie coraz lepiej. Nie otrzymały one jednak jasnych wskazówek co do tego, jak stosować prawo europejskie w styku z prawem krajowym. Z tego też powodu kwestia czy sąd powinien stwierdzić nieważność umowy, nie jest przesądzona (to kompetencja sądów krajowych), w przeciwieństwie do stwierdzenia abuzywnego charakteru postanowień dotyczących przeliczania kredytów, który de facto wynika z orzecznictwa TSUE.

Sprawdź też: I ACa 1028/17, Przedawnienie roszczenia z umowy o kredyt odnawialny. - Wyrok Sądu Apelacyjnego w Łodzi >

Oczywiście, orzeczenie takie jak to powoduje ogromny dysonans poznawczy w odbiorze społecznym. Sędziowie, którzy otwarcie opowiadają się za przestrzeganiem prawa unijnego i orzecznictwa TSUE w sprawach dotyczących praworządności i statusu sędziów, ignorują prawo unijne, chroniące konsumenta. A przecież praworządność i ochrona konsumenta wyrastają z takiej samej, traktatowej podstawy. Jednocześnie jest jasne, że wątpliwości dotyczące treści prawa unijnego są i będą się pojawiały. To bardzo pozytywne zjawisko. Takie wątpliwości (całkowicie zrozumiałe, biorąc pod uwagę jak skomplikowane jest prawo europejskie) przez pytania prejudycjalne, są siłą napędową rozwoju prawa unijnego. Sędziowie powinni jednak pamiętać, że są związani treścią rozstrzygnięć TSUE, a ich pominięcie (jak to ma miejsce w sprawie łódzkiej) prowadzi do naruszenia prawa unijnego. 

Ostatnio pomagałam kilku osobom w zrozumieniu ugody, jaką proponuje im bank. I po przeanalizowaniu za i przeciw, przeliczeniu skutków zawsze wychodziło, że ta ugoda jest mniej korzystna niż pójście do sądu. Kiedy rozmawiam z sędziami z tzw. wydziału frankowego także słyszę, że nie widzą realnych propozycji ugód ze strony banków, czyli takich, które warto rozważyć. Czy pani zdaniem, gdyby frankowicze wygrali choć jeden pozew grupowy, sytuacja by się zmieniła? Czy jednak pozostaje liczyć na TSUE i stosujące jego orzecznictwo polskie sądy?

Frankowicze już wygrali pozew grupowy z mBankiem w 2020, mimo że mieli przeciwko sobie wyjątkowo niekorzystne (i niezgodne z prawem unijnym) stanowisko Sądu Najwyższego sformułowane w wyroku kasacyjnym, a jak widzimy, sytuacja z ugodami się nie zmieniła. Banki stosują dość szczególną strategię, jeśli chodzi o ugody, zrozumiałą chyba lepiej na tle polityk korporacyjnych niż zasad ekonomii. W tym względzie wydaje się, że większe znaczenie dla banków ma orzecznictwo TSUE (w tym przede wszystkim zawisła w TSUE sprawa p. Szcześniaka o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału). Naturalnie, kolejne wygrane procesy grupowe pokazałyby, że w Polsce można skutecznie dochodzić praw konsumenckich. Pomogłoby to nie tylko konsumentom w sprawach frankowych (tu - nie mam wątpliwości - ostatecznie to konsumenci wyjdą z tarczą), ale konsumentom w ogóle. Roszczenia konsumenckie bardzo często są niewygórowane jeśli chodzi o wartość, stąd ich grupowe dochodzenie jest znaczenie bardziej atrakcyjne.