Rozmowa z prof. Ryszardem Markiewiczem z Uniwersytetu Jagiellońskiego

Krzysztof Sobczak: Sprzedawcy takich produktów lub usług jak na przykład gry komputerowe czy systemy profesjonalnej informacji narzekają na, jak twierdzą, masowe zjawisko nadużywania posiadanych licencji. Ktoś kupuje tzw. jeden dostęp, a potem udostępnia go współpracownikom lub znajomym. Czy to jest  nowe zjawisko?
Ryszard Markiewicz:
Tak, także  do mnie też docierają informacje o tego rodzaju  przypadkach. Zacznijmy od tego, że z reguły umowa na podstawie której doszło do udostępnienia nabywcy gry komputerowej czy systemu informacji prawnej typu Lex przesądza, w jakim zakresie nabywca może te dobra eksploatować.

A jeśli ona mówi, że to jest tak zwany jeden dostęp?
Oznacza to z reguły, że dany produkt multimedialny może być w tym samym czasie eksploatowany tylko na jednym stanowisku. Ale określenie to może być w różny sposób doprecyzowane. Na przykład, że dostęp ten dotyczy tylko konkretnej osoby fizycznej lub prawnej. Dodajmy, że uprawniony z reguły dysponuje różnymi odmianami  licencji, zapewniającymi różny zakres uprawnień  – co znajduje swój odpowiednik w cenie. Umowa zwykle określa, który z tych wariantów obowiązuje. Jeśli klient chce, by w jego instytucji wszyscy, lub jakaś większa grupa osób równocześnie mogła korzystać z takiego oprogramowania to powinien zawrzeć odpowiednią  licencję.

I wtedy wszystko jest jasne i nie ma ryzyka popadnięcia w konflikt prawny?
W zasadzie tak, chociaż w każdym z tych wariantów mogą być bardzo różne sytuacje, które nie do końca są prawnie oczywiste. Gdy dana osoba ma indywidualny, jednostkowy dostęp do serwisu i udostępnia  go odpłatnie innym osobom to na gruncie prawa autorskiego dochodzi do publicznego udostępniania utworu na które musi być udzielone zezwolenie.  Zauważmy, że dochodzi wówczas z reguły także do zwielokrotniania utworu na komputerze licencjobiorcy.  Wówczas udostępnianie utworu bez odpowiedniej zgody także wkracza w prawa autorskie. Bo wyobraźmy sobie, że ktoś kupiłby jednostanowiskowy dostęp do LEX-a i ogłosiłby, że na przykład za 10 złotych za godzinę zainteresowani mogą sobie szukać w tym systemie potrzebnych im informacji.

Nie można tak?
Moim zdaniem, nie. Takie działanie jest bowiem podobne do najmu egzemplarza książki, a na to trzeba mieć zgodę podmiotu prawa autorskiego.


 

Janusz Barta, Ryszard Markiewicz

Sprawdź  
POLECAMY

A jeśli ktoś wykupił taki pojedynczy dostęp, a potem w grupie znajomych, co może mieć miejsce w przypadku gier, albo w instytucji w przypadku systemów informacji profesjonalnej, korzysta z tego większa grupa?
Pomińmy problem gier komputerowych, które  z tego względu, że zawierają  program komputerowy są w prawie autorskim traktowane inaczej [brak dozwolonego użytku osobistego]. Jeżeli na przykład system LEX nabywa osoba fizyczna to może go udostępniać rodzinie i znajomym w ramach użytku osobistego.  To ograniczenie nie obejmuje osób prawnych. Nie oznacza to jednak, że taki program nie może być udostępniany pracownikom przedsiębiorstwa, które uzyskało licencję na korzystanie z LEX w ramach stanowisk  uzyskanych w ramach danej licencji. W przypadku jednak  zamiaru udostepnienia tego systemu „na zewnątrz” – osobom trzecim -  konieczne jest stosowne zezwolenie od podmiotu praw wyłącznych..

Jeśli więcej osób chce korzystać to trzeba dokupić dodatkowe licencje?
Oczywiście. To jest dość logiczne, że jeśli kupuje się licencję dla kancelarii prawnej to jest założenie, że korzystać z niej będą wszyscy, a przynajmniej duża część pracowników. Jeśli to jest licencja jednostanowiskowa to ze względów technicznych nie może z niej korzystać więcej osób jednocześnie.

Ale jeśli w ofercie są obok siebie licencje jednostanowiskowe, przypisane do konkretnych użytkowników, i wielostanowiskowe, to chyba oczywiste jest, że z takiej jednoosobowej nie może korzystać wielu pracowników?
Tu znowu wracamy do umowy. Trzeba dokładnie przeczytać, do czego uprawnia licencja. Z licencji jednostanowiskowej co do zasady może korzystać tylko jedna osoba. Nie znaczy to jednak, że przypadku gdy nabywa taką licencję osoba prawna, że musi to musi być na stale zindywidualizowany pracownik. Dla uzyskania takiego skutku należałoby odpowiednio zredagować umowę licencyjną.

Czy jako prawnik często obserwuje pan konflikty na tym tle?
Owszem, zdarzają się spory o sposób korzystania z takich licencji. A w odniesieniu do udostępniania gier komputerowych to nawet swego czasu rozgorzała w sprawie udostępniania ich w chmurze. To  problem złożony, bo należy uwzględnić problem, czy bezpośredni użytkownik [gracz] wkracza w prawa autorskie, czy zarzut ten dotyczy tylko świadczących usługę. W części podpowiedź zależy od tego, czy w komputerze gracza dochodzi do zwielokrotnienia programu.   A to z kolei zależy od technicznych aspektów danego programu czy usługi.

A jeśli dojdzie do zwielokrotnienia?
To pojawia się problem odpowiedzialności także użytkownika, który „nabył” daną usługę. Może mieć on  wówczas roszczenie regresowe wobec tego, kto mu tę usługę udostępnił, ale jeśli ten udostępniający działa bezprawnie i nie ma uprawnienia do takiego modelu działalności gospodarczej, to użytkownik może wtedy także ponosić odpowiedzialność, a nie tylko ten, który mu umożliwił granie on-line.