W brytyjskim parlamencie są 3 tysiące lobbystów, w Waszyngtonie – 12 tysięcy, a w Brukseli – 15 tysięcy. W polskim Sejmie jest ich dziś zaledwie dwudziestu, tych oficjalnych. Prawdziwy lobbing nie odbywa się jednak na korytarzach sejmowych, tylko m.in. w pracach podkomisji, gdzie ci zarejestrowani wstępu nie mają, za to licznie przychodzą tam lobbować różnej maści eksperci.
Spotkać zarejestrowanego lobbystę z charakterystyczną czerwoną plakietką na sejmowych korytarzach to wydarzenie. Z analizy przygotowanej przez kancelarię Sejmu wynika, że przez cały 2012 r. do posłów starało się dotrzeć zaledwie 52 lobbystów reprezentujących 30 zarejestrowanych podmiotów.
Najnowszy raport GRECO – antykorupcyjnej agendy Rady Europy (Grupy Państw ds. Walki z Korupcją ) – wystawił Polsce dosyć krytyczną ocenę. Zwrócono uwagę, że lobbing w naszym kraju to przede wszystkim sfera kontaktów nieformalnych i brakuje nam jasnych reguł komunikowania się posłów i senatorów z lobbystami. Niezarejestrowani lobbyści pojawiają się często w parlamencie jako eksperci lub przedstawiciele różnych organizacji czy instytucji. Jeszcze gorzej jest w ministerstwach, gdzie prawie w ogóle nie ma opisanych standardów relacji urzędnik – lobbysta.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna