Według najnowszych danych Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, corocznie wszystkie polskie uczelnie na sprzedaży efektów swoich prac badawczo-rozwojowych zarabiają dziś tylko około 300 milionów złotych – to mniej niż przychód jednego amerykańskiego uniwersytetu.

- W USA w latach 1980- 2007 powstało 5,5 tys. spółek bazujących na technologiach stworzonych przez uczelnie i instytuty badawcze. Wciąż działa ok., 60% firm. W 2009 roku w Wielkiej Brytanii działało ponad 1300 spółek typu spin off, współfinansowanych przez uczelnie, ale w formie spółki kapitałowej z inwestorem prywatnym, z czego 900 działało, co najmniej od 3 lat – mówi Bogusława Skowrońska, absolwentka Harvardu i Massachusets Insitute of Technology oraz prezes zarządu firmy CMS ProAlfa. Tymczasem w Polsce funkcjonują nieliczne spółki powstałe na bazie prywatnego kapitału i z udziałem naukowców, pomimo, że formalnie mogłyby.

Komercjalizacja nauki w ogólnym zarysie odbywa się w jednej z trzech form: sprzedaży wynalazku osobie trzeciej, licencjonowania wynalazku, z reguły dużemu koncernowi lub licencjonowania wynalazku do spółki start-up, która powstała w celu wprowadzenia produktu powstałego na bazie takiego wynalazku na rynek. W rynek komercjalizacji zaangażowane powinny być przede wszystkim uczelnie. Ale ten model w Polsce nie działa. Brakuje prostej infrastruktury prawnej, odpowiednio wyszkolonej administracji na uczelniach oraz osób, które mogą prowadzić centra transferu technologii.

Przewodnik nt. przepisów prawa, dotyczących komercjalizacji badań, opublikowany na stronach Ministerstwa Nauki, liczy 200 stron. Liczba przypadków i form komercjalizowania wynalazków to prawdziwa ekwilibrystyka. Na przykład, utworzenie spółki kapitałowej przez instytut naukowy lub nabycie udziałów, wymaga uzyskania zgody ministra, sprawującego nadzór nad instytutem badawczym. Co więcej, jeżeli wartość rynkowa przedmiotu rozporządzenia uczelni przekracza 50 tys. euro zgodę musi wydać również Minister Skarbu. - Dla inwestorów przejście przez gąszcz przepisów to droga przez mękę, głównie, dlatego że często trudno jest ustalić, kto faktycznie jest właścicielem prawa do wynalazku, naukowiec, uczelnia lub inna jednostka administracyjna – mówi Bogusława Skowrońska.

- Obserwuję zainteresowanie rynkiem komercjalizacji nauki wśród funduszy private equity, które powołują w swoich strukturach specjalne jednostki ds. innowacji lub nawiązują współpracę z inkubatorami przedsiębiorczości, finansowanymi w ramach europejskiego programu Innowacyjna Gospodarka. Rynek ma ogromny potencjał, bo dzisiaj, według danych Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, zaledwie 1 proc. innowacyjnych rozwiązań zastosowanych w przemyśle pochodzi z nauki polskiej – mówi Skowrońska.  - CMS ProAlfa interesuje się współpracą z innowacyjnymi przedsiębiorstwami, pomaga w strategii ich rozwoju, głównie od strony kapitałowej.  Rynkowa faza komercjalizacji wynalazków może być efektywnie finansowana poprzez NewConnect. Inwestorzy będą mieli wtedy szansę brać udział w ofertach prywatnych spółek, których przyszłość oparta jest na innowacyjnych pomysłach. Takie spółki mogą spowodować zwielokrotnienie kapitału inwestora, nawet pięćdziesięciokrotnie w ciągu 3-5 lat. To są wyjątkowo wysokie stopy zwrotu – mówi Bogusława Skowrońska.