Wszawica wciąż uważana jest za temat tabu, panuje bowiem przekonanie, że to problem najniższych warstw społeczeństwa i dotyka przede wszystkim ludzi, którzy zaniedbują podstawową higienę. To mit - jak wynika z danych Głównego Inspektoratu Sanitarnego (GIS), wszawicą najczęściej zarażają się dzieci w wieku 3-12 lat. Najczęściej w trakcie zabawy lub używajac wspólnych przedmiotów (szczotki, spinki, grzebienie, ubrania, nakrycia głowy, pluszowe zabawki, materace, pościel). Do zarażenia często dochodzi w przedszkolach i w szkołach, może się to zdarzyć np. w szatni, gdzie wszystkie ubrania leżą blisko siebie.

 

 

 

Z powodu smogu można odwołać lekcje>>

 

Zgoda rodzica nie zawsze potrzebna

Rodzice uczniów i przedszkolaków często wychodzą z założenia, że przyznanie się do problemu to wstyd i w dodatku narazi to ich dziecko na ostracyzm ze strony rówieśników, dlatego niechętnie przyznają się do problemu, przez to pasożyt rozprzestrzenia się w szybkim tempie po całym oddziale i jest trudny do zlikwidowania.

Jak wynika ze stanowiska GIS, szkoła ma prawo sprawdzać, czy dziecko nie ma wszy. Nie potrzebuje na to dodatkowej zgody rodzców, bo sprawdzanie czystości głowy zawiera się w zgodzie na objęcie dziecka opieką, w tym opieką higienistki i pielęgniarki. Sprawdzając czystość głów, szkoła musi dochować określonych procedur, a mianowicie przeprowadzać kontrole indywidualnie i w oddzielnym pomieszczeniu. O wynikach powiadamia się dyrektora szkoły, a także - indywidualnie - rodziców dziecka.

Pomocny wpis do statutu

Jak mówi nam prof. Antoni Jeżowski, przepisy oświatowe nie są do końca precyzyjne, jeżeli chodzi o sposób radzenia sobie z taką sytuacją. - Najrozsądniejszym sposobem rozwiązania problemu byłoby dodanie do statutu konkretnych zapisów, ustalonych wcześniej z rodzicami uczniów. Wtedy byłyby one częścią systemu prawa oświatowego, a nad ich przestrzeganiem czuwałyby organy nadzoru pedagogicznego. Wydaje się też, że rodzice chętniej stosowaliby procedury, które wcześniej z nimi uzgodniono  - tłumaczy ekspert.

Jak informuje rzecznik szczecińskiego kuratorium oświaty, skargi na postępowanie szkół i przedszkoli, w których wystąpiła wszawica, wpływają stosunkowo rzadko. W takich przypadkach kuratorzy odsyłają skarżących do sanepidu.
- Stricte w prawie oświatowym nie znajdziemy regulacji, które pozwalałyby na wyegzekwowanie od rodzica, by rozwiązał problem, ale jeżeli dziecko często choruje, a rodzic nie dba o jego wyleczenie, to rodzi to podejrzenie, że dziecko jest zaniedbywane, a o tym powiadamia się sąd rodzinny - podkreśla prof. Jeżowski.

Brak obowiązku informacyjnego

Rodzice uczniów nie mają też obowiązku informowania szkoły o problemie - i dotyczy to nie tylko wszawicy, ale nawet poważniejszych chorób, jak np. odra.
- O wystąpieniu u dziecka groźnej choroby zakaźnej lekarz powiadamia powiatowego inspektora sanitarnego. Jeżeli to konieczne dla zachowania bezpieczeństwa, organ wyda zalecenia, do których musi dostosować się szkoła i każda osoba, do której są one skierowane - mowi Jan Bondar, rzecznik prasowy GIS. Tłumaczy, że za niezastosowanie do zaleceń grożą sankcję, najczęściej orzekane są grzywny.

Według GIS, dyrektor szkoły nie ma prawa zakazać przychodzenia do szkoły dziecku dotkniętemu wszawicą. Odmienną opinię na ten temat ma ekspertka LEX Prawo Oświatowe,  Iwona Kaczorowska-Kossowska. Jej zdaniem postawą  do odesłania ucznia do domu jest art. 1 pkt 14 ustawy - Prawo oświatowe, według którego system oświaty zapewnia w szczególności utrzymywanie bezpiecznych i higienicznych warunków nauki, wychowania i opieki w szkołach i placówkach. Podkreśla, że w powiązaniu z rozporządzeniem ministra zdrowia, pozwala ono na odesłanie dziecka do domu.

Czy dyrektor szkoły może zakazać przychodzenia do szkoły ucznia, u którego zdiagnozowano wszawicę?>>

 

 

Sprawdź również książkę: Informator Prawniczy 2019, niebieski (format A5) >>