Grupa Stowarzyszenie Umarłych Statutów ogłosiła konkurs na najbardziej absurdalne zapisy szkolnych statutów. Rywalizacja była zacięta – w finale konkurowały: zakaz uprawiania seksu, również poza szkołą oraz zapis zgodnie, z którym szkoła nabywa wszelkie prawa do prac plastycznych wykonanych przez uczniów.

 

Powszechna praktyka

Choć wyniki konkursu potwierdziły, że seks sprzedaje się lepiej, to – jak komentowali użytkownicy – to drugie postanowienie, choć absurdalne, jest dość powszechną praktyką. Mimo że całkowicie niezgodną z prawem. Poza przepisami ustawy – Prawo oświatowe oraz ustawy o systemie oświaty i rozporządzeń wydanych na ich podstawie źródłem szkolnego prawa są statuty – tyle że muszą być one zgodne z aktami wyższego rzędu.

- Tworzenie statutów i w ogóle wszelkiego rodzaju aktów prawnych mających charakter wzorców umownych, regulaminów itp. w sposób skrajnie niekorzystny dla drugiej strony stosunku prawnego ma tak w Polsce, jak i na świecie, dość bogatą historię. Twórcy takich dokumentów wychodzą z założenia, że klient albo tego nie przeczyta albo uzna, że i tak nic nie wskóra – mówi adwokat Andrzej Zorski z kancelarii PZ Adwokaci. - Jednym z przejawów takiego zachowania jest inkorporowanie w statutach podstawowych i ponadpodstawowych szkół plastycznych automatycznego przejmowania na własność prac uczniów, również celem ich dalszej odsprzedaży. Takie zapisy należy uznać nie tylko za sprzeczne z przepisami nakazującymi stosowanie się do zasad współżycia społecznego, ale i z "twardymi" przepisami – mówi.

Czytaj: Rekrutacja do publicznych szkół i publicznych placówek artystycznych >

Szkoła wyższa może, reszta łamie prawo

Mianowicie z przepisami ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. W art. 15a ustawa jasno wskazuje, że wyłącznie szkoła wyższa może korzystać z pracy dyplomowej studenta bez odrębnego wynagrodzenia i korzystać z niej bez odrębnego uzyskania praw autorskich.  

-  Gdyby ustawodawca chciał, aby takie uprawnienie przysługiwało również szkołom podstawowym i ponadpodstawowym, taki zapis z pewnością w tejże ustawie by się znalazł. Tymczasem to wyliczenie jest zupełnie wyczerpujące i dotyczy wyłącznie szkół wyższych. Nie można wychodzić natomiast z założenia, że jeżeli nie ma bezpośredniego zakazu to jest to dozwolone. Wręcz odwrotnie – nie jest to dozwolone, ponieważ takie uprawnienie nie zostało szkołom przyznane – tłumaczy mec. Zorski.

 

Przejście praw autorskich na nabywcę może nastąpić w drodze dziedziczenia lub umowy. Postanowienia statutu szkoły publicznej nie spełniają żadnej z tych przesłanek. Mec. Zorski podkreśla, że w przypadku podmiotów prywatnych – nawet jeśli statut takiej szkoły uznać by za integralną część umowy o świadczenie usług z zakresu szkolnictwa - takie postanowienie stanowiłoby wówczas jego zdaniem postanowienie niedozwolone, które i tak nie wiązałoby ucznia.

- Podejrzewam również, że w tych statutach znajduje się także szereg innych bezprawnych postanowień - niedoprecyzowane pola eksploatacji czy nieprecyzyjne przenoszenie praw autorskich co do utworów przyszłych. Reżim kontraktowego prawa autorskiego jest bardzo surowy, a niespełnienie ścisłych wymogów nałożonych przez ustawodawcę kończy się bezskutecznością takich czynności prawny  – tłumaczy.

 

 

Nie wolno uzależniać obrony od przekazania pracy

Komentujący sprawę zwracali uwagę, że zdarzały się placówki, które uzależniały możliwość przystąpienia do obrony od złożenia oświadczenia od przeniesienia praw autorskich do pracy dyplomowej.

- Odmowa powinna skutkować rozważeniem pociągnięcia takiej osoby do odpowiedzialności cywilnej, jak i zawodowej. Choć to może nieco abstrakcyjne, po głowie chodzi mi nawet sprawstwo lub usiłowanie tzw. przestępstwa wyzysku z art. 304 par. 1 k.k. Mamy tu przecież i przymusowe położenie ucznia (podpisz albo nie zdasz) jak i nałożenie obowiązku przeniesienia praw autorskich i własności pracy bez jakiegokolwiek ekwiwalentu. W wypadku szkół publicznych nauka jest przecież darmowa, a w wypadku szkół prywatnych to jeszcze przecież uczeń czy jego rodzice za naukę płacą – ocenia mec. Zorski.

Według art. 304 k.k., kto, wyzyskując przymusowe położenie innej osoby fizycznej, prawnej albo jednostki organizacyjnej niemającej osobowości prawnej, zawiera z nią umowę, nakładając na nią obowiązek świadczenia niewspółmiernego ze świadczeniem wzajemnym, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

 

Roszczenia przedawniają się po trzech latach

Uczniowi, który padł ofiarą takiej praktyki, mogą przysługiwać różne roszczenia – np. o zwrot bezprawnie uzyskanych korzyści, gdy szkoła sprzedała pracę. Podstawami prawnymi byłyby przede wszystkim: art. 79 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych lub ewentualnie art. 415 Kodeksu Cywilnego. Roszczenia przedawniają się po trzech latach.

Nie ma też znaczenia to, czy szkoła udostępniła uczniowi materiały i narzędzia do stworzenia pracy. Z art. 192 Kodeksu Cywilnego prawo do wytworzonej rzeczy przysługiwałoby uczniowi.

- Pogląd przeciwny miałby rację bytu wyłącznie w sytuacji, w której szkoła wykazałaby, że udostępnione materiały przewyższają wartością nakład pracy konieczny do wytworzenia dzieła. A to raczej mało prawdopodobne, poza tym nie oznaczałoby to i tak przejścia praw autorskich a co najwyżej własności rzeczy – podsumowuje mec. Zorski.