W szkołach już trwa dyskusja nad tym czy, i którzy nauczyciele się zaszczepili. Podobnie jak w przypadku informacji o tym, kto jest chory na koronawirusa - i tu najskuteczniejsza jest poczta pantoflowa. Rodzice nie ukrywają, że skoro najmłodsze klasy mają wrócić do szkół, to chcą wiedzieć czy osoby, które będą się opiekować ich dziećmi, są zaszczepione.

 

Szkoła nie może zwolnić za brak szczepienia na COVID-19>>

 

Nauczyciel do sprawdzenia - dla dobra dzieci

- Moi starsi rodzice, z którymi mieszkamy, też już są zaszczepieni, ale my jeszcze nie. Moja siostra zmaga się z chorobą nowotworową. Nie wyobrażam sobie, że moje dziecko  przyniesie koronawirusa ze szkoły. A mamy sygnały, że część nauczycieli odmówiła szczepienia, bojąc się skutków ubocznych szczepionki - mówi matka 7-latka. 

 

Dodaje, że jej zdaniem obowiązkiem dyrekcji jest poinformowanie rodziców o tym, że dany wychowawca, nauczyciel nie zaszczepił się. - Nie obchodzi mnie dlaczego i oczywiście celem nie jest stygmatyzacja, ale uważam że rodzice powinni wiedzieć, że istnieje ryzyko, iż dany nauczyciel odmówił szczepienia, a w związku z tym bezpieczeństwo dzieci jest mniejsze - wskazuje. Nie jest w stanie odpowiedzieć, czy mając taką informację, nie wysyłałaby syna do szkoły, choć przyznaje, że tuż przed drugą falą koronawirusa, kiedy inne dzieci do niej chodziły, podjęła taką decyzję.  

W podobnym tonie wypowiada się ojciec pięcioletniego przedszkolaka. - Takie informacje nie powinny być ani przez szkołę, ani przez przedszkole ukrywane. Nauczyciel, wychowawca ma określone obowiązki. Jednym z nich jest dbanie o bezpieczeństwo dzieci. Ja rozumiem jego poglądy, ale u mnie w pracy przykładowo musimy poddawać się testom na koronawirusa i nikt nie marudzi. Wszyscy mają też świadomość, że jeśli będą możliwe szczepienia, to pracodawca będzie ich od nas wymagał, dla bezpieczeństwa innych - mówi. 

 

Dzieci większym zagrożeniem vs. prywatna sprawa

Inaczej na to patrzą sami nauczyciele - nie wyobrażają sobie sytuacji, w której dyrekcja informuje rodziców, kto nie zdecydował się na szczepienie.

- Mówiąc wprost - to moja sprawa. Mam choroby współistniejące, od początku wiedziałam, że nie zaszczepię się AstraZenecą, czekam na możliwość szczepienia inną szczepionką. Mam nadzieję, że będzie to możliwe. Rodzice nie mają prawa do tak wrażliwych informacji na mój temat - mówi nauczycielka z Warszawy. 

 

 

 

Jak dodaje, nie jest odosobnionym przypadkiem. - Z drugiej strony, na logikę. Kto do tej pory był większym zagrożeniem - nauczyciel dla uczniów, czy uczniowie dla nauczyciela? Kto jest w stanie w 100 proc. zapewnić, że jeśli dojdzie w szkole do kolejnego zakażenia koronawirusem, a dojdzie na pewno, to źródłem będą nauczyciele, a nie dzieci? Przecież większość rodziców nadal nie jest zaszczepionych, chodzą na zakupy, do pracy, niedługo zaczną się wyjazdy, są też takie rodziny, które w koronawirusa nie wierzą - mówi. 

W podobnym tonie wypowiadają się też dyrektorzy. - W mojej szkole zaszczepionych nauczycieli jest dużo, ale nie zdecydowali się na to wszyscy. Co najwyżej mogę poinformować radę rodziców jak to się rozkłada procentowo, choć niestety już teraz docierają do mnie sygnały, że rodzice w tym zakresie dostają małpiego rozumu - mówi jedna ze stołecznych dyrektorek. 

Z przekąsem dodaje, że chciałaby żeby co niektórzy rodzice tak drobiazgowo podchodzili do zdrowia dziecka wypuszczanego do szkoły.

- Wypominać nie będę, ale kaszel, katar, stan podgorączkowy to najmniejsze problemy, z którymi się stykamy. Bywały przypadki, że wychowawcom wręczano antybiotyk do podania, a do jednej z pobliskich szkół rodzice wysłali córkę z rotawirusem - dodaje.  

 

Dane wrażliwe, nie ma mowy o udostępnianiu

Od strony prawnej nie ma wątpliwości – szkoła nie ma prawa udostępniać informacji o tym, czy nauczyciel jest zaszczepiony.

- Rozumiem, że jest duży nacisk ze strony rodziców na pozyskanie tej informacji w celu ochrony swoich dzieci, ale chroni ją zarówno RODO, jak i krajowe przepisy dotyczące danych osobowych – mówi Mariola Więckowska, ekspert zakresu ochrony danych osobowych i nowych technologii w LexDigital. –  To dane wysokiego ryzyka i nie można ich udostępniać. Nie ma tu znaczenia, przynajmniej na mocy obowiązujących przepisów, że sytuacja jest trudna ze względu na panującą pandemię – tłumaczy.

 

 

 

Dodaje, że udostępnienie takich informacji dopuszczalne byłoby za zgodą samego zainteresowanego, niemniej szkoła nawet jeśli posiadałaby takie informacje, jako pracodawca, musiałaby zadbać, by zgoda ta była wyraźna i dobrowolna. W przypadku relacji pracodawca-pracownik bywa to kwestią dyskusyjną, ze względu na podległość służbową.

- Nie ma wyjątków od tej reguły, nie wchodzi tu w grę bezpieczeństwo publiczne ani żywotny interes. Zresztą nie uważam możliwości pozyskiwania takich informacji za dobry pomysł, mogłoby to prowadzić do stygmatyzacji nauczyciela, który się nie zaszczepił – czasem z przyczyn obiektywnych, np. z powodu chorób współistniejących – tłumaczy.

 

Niezaszczepionego nauczyciela nie można dyskryminować

Również pracodawca nie może dyskryminować pracownika, który nie chce się zaszczepić, nawet gdy jest to wyłącznie jego widzimisię. COVID-19 nie ma na liście chorób, w przypadku których szczepienie jest obowiązkowe. Tłumaczyć z tego nie muszą się również nauczycielem, bo Karta Nauczyciela nie przewiduje w tym zakresie żadnych odrębności.

 

 

 

- Szczepienia ochronne przed objawami COVID-19 nie mają w obecnym stanie prawnym charakteru obowiązkowego i nie mogą być wymuszane przez pracodawcę na pracownikach czy kandydatach do pracy - mówił radca prawny Maciej Sokołowski, specjalista w dziedzinie prawa oświatowego. - Także pracownicy szkół, w tym nauczyciele, nie stanowią grup zawodowych, wobec których pracodawca może wymagać szczepień. Pracownik, który odmówi szczepienia zorganizowanego przez dyrektora nie może ponosić z tego względu negatywnych konsekwencji w postaci np. kary dyscyplinarnej czy rozwiązania stosunku pracy, a kandydat nieszczepiony nie może być przy naborze odmiennie traktowany w stosunku do kandydata szczepionego - tłumaczył.