Sprawa, którą rozpatruje teraz warszawski sąd rejonowy, dotyczy spółki, która w 2016 r. przekazała placówkę innemu podmiotowi. Po wakacjach większość nauczycieli wróciła do pracy z nowymi umowami – rozwiązali stosunek pracy za porozumieniem stron i zostali zatrudnieni przez nowego pracodawcę.

 

 

 

Nowa umowa nie dla matek

Wyjątkiem było dziesięć nauczycielek, które w wakacje pomiędzy rokiem szkolnym 2015/2016 a 2016/2017 pozostawały na zwolnieniach lekarskich lub przebywały na urlopach macierzyńskich i wychowawczych.

- O tym, że nie przedłużono z nimi umowy, panie dowiedziały się po 31 sierpnia 2016 r., kiedy dostały świadectwa pracy podpisane przez prezesa spółki – mówi serwisowi Prawo.pl adwokat Magdalena Gzik z kancelarii Oleszczyk, Ołub i Gzik, reprezentująca nauczycielki w sporze z byłym pracodawcą - Z tym, że prezes nie był ujawniony w KRS, a pracownicy szkoły nigdy nie mieli z nim żadnego kontaktu – podkreśla.

Zwolnione pracownice próbowały interweniować w Państwowej Inspekcji Pracy, część z nich miała też problemy z uzyskaniem świadczenia w ZUS. Wspólnie postanowiły wystąpić do sądu z powództwem o ustalenie stosunku pracy.

 

Sąd rozstrzygnie sprawę nauczycielek zwolnionych z powodu ciąży>>

 

Kłopotliwy outsourcing

- W tej sprawie istnieje problem z ustaleniem, kto jest pracodawcą, bo wszystko toczy się wokół trzech, czterech spółek – podkreśla Magdalena Gzik. Dodaje, że nauczyciele i pracownicy szkoły byli zatrudnieni na umowę zlecenie i umowę o pracę, a spółki, które formalnie się zmieniały, wciąż były prowadzone przez te same, występujące w innej roli, osoby.

 

Na ten sam problem zwraca uwagę także adwokat Grzegorz Nowaczek z kancelarii Clifford Chance.
- Ta sprawa nie tylko pokazuje, że w Polsce zdarzają się nieuczciwi pracodawcy, którzy dopuszczają się rażącej dyskryminacji pracowników, zdobywając przewagi konkurencyjne wobec przeważającej rzeszy etycznie działających polskich przedsiębiorców – podkreśla mecenas Nowaczek i dodaje, że ta sprawa pokazuje co najmniej kilka problemów polskiego rynku pracy. Zwłaszcza nadużywanie tzw. wynajmu czy też outsourcingu pracowników, gdzie pracownicy są fikcyjnie zatrudnieni w innym podmiocie niż rzeczywisty pracodawca - Taka struktura nie zawsze motywowana jest chęcią pokrzywdzenia pracowników. Ale często, w celu obniżenia kosztów lub całkowitego uniknięcia odpowiedzialności, w roli takich zewnętrznych pracodawców występują firmy-wydmuszki, w efekcie czego, tak jak w tej sprawie, pracownicy i ZUS mają problemy z wyegzekwowaniem swoich roszczeń. To choroba, która toczy sporą część polskiego biznesu, w tym niektóre szkoły prywatne – dodaje adwokat.

 

Bez pracy i bez zasiłku macierzyńskiego

Zwolnione pracownice zwróciły się po pomoc m.in. do Państwowej Inspekcji Pracy oraz Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
- Problemem była też niechęć ze strony organów państwa, których zadaniem jest pomoc pracownikom w tego rodzaju sprawach - mówi Iwona Podstawska, jedna z powódek - Wydawało mi się, że to na tyle poważna sytuacja, że spotkam się ze zrozumieniem, ale tak się nie stało. Odpowiadano mi jedynie, że cały czas jestem niewyrejestrowana przez pracodawcę i nie da się zbyt wiele w tej kwestii zrobić – dodaje.

Jak tłumaczy Magdalena Gzik, w szczególnie trudnej sytuacji znalazły się osoby, które urodziły dziecko po 31 sierpnia 2016 r.
- ZUS nie chciał wziąć na siebie ciężaru wypłaty zasiłku macierzyńskiego. Zakład otrzymał świadectwo pracy, z którego wynikało, że stosunek pracy rozwiązano za porozumieniem stron, dlatego odmawiał pomocy , dokument pozostaje w obrocie do czasu, gdy sąd orzeknie, że nie powinno tak być – podkreśla adwokat Gzik.

Również adwokat Grzegorz Nowaczek zwraca uwagę, że pracownicy nie zawsze mogą liczyć na wsparcie ze strony organów państwa. Przywołuje raport, w którym Najwyższa Izba Kontroli wypunktowała liczne nieprawidłowości w ZUS.
- Pracownicy wciąż nie mogą liczyć na realne wsparcie ze strony urzędników, którzy bywają w takich przypadkach bezradni. Przykładowo, w tej sprawie jeden z organów przeprowadził co najmniej dwie kontrole, przy której dopatrzono się jedynie drobnych, głównie formalnych, uchybień, nie dostrzegając tego, co było najistotniejsze - że większość personelu szkoły była "wynajmowana" przez organ prowadzący szkołę od innych spółek, a cała struktura służyła wyłącznie do omijania przepisów prawa pracy i unikania odpowiedzialności z tytułu roszczeń pracowniczych i zobowiązań wobec ZUS, przez osoby kierujące tym biznesem – tłumaczy adwokat Grzegorz Nowaczek.

 

Pracownik na straconej pozycji

W rozmowie z serwisem Prawo.pl nauczycielki podkreślają, że raczej nie zdecydowałyby się na sądowy spór z pracodawcą, gdyby same spotkały się z taką sytuacją.

- Zwykle skuteczną ochronę pracownikom zapewniają dopiero sądy pracy. Niestety, nieuczciwi „pracodawcy” i tak pozostają często bezkarni, bo pracownik, który zostaje z dnia na dzień bezprawnie zwolniony, często nie jest w stanie pokryć kosztów prawnika i nie zawsze wie, jak może skorzystać z bezpłatnej pomocy prawnika z urzędu czy organizacji pozarządowej, a w tak skomplikowanych sprawach jak ta, trudno obejść się bez profesjonalnej pomocy – mówi adwokat Grzegorz Nowaczek.

Do tej sprawy zdecydowała się przystąpić także Helsińska Fundacja Praw Człowieka, do której zgłosiła się jedna z powódek.
– Przeanalizowaliśmy sprawę i dostrzegliśmy, że mogło chodzić o dyskryminację konkretnej grupy osób, bo kryterium doboru do „zwolnienia” było to, że nauczycielki pełniły role rodzicielskie. Dlatego uznaliśmy, że interwencja w tej sprawie jest zasadna, zwłaszcza że dochodzenie roszczeń utrudniały ciągłe zmiany spółek prowadzących szkołę – tłumaczy Jarosław Jagura z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

 

Rozstrzygnięcie w przyszłym roku

Sprawę sąd rejonowy rozstrzygnąć ma za kilka miesięcy.
- Poczułabym satysfakcję, gdyby te osoby poniosły jakieś konsekwencje. Jeżeli tak nie będzie, to dalej będą tak funkcjonować – mówi Iwona Podstawska.

Ale wyrok w jednostkowej sprawie nie rozwiąże problemu, bo – jak podkreśla Grzegorz Nowaczek – bo przepisy nie ułatwiają przeciwdziałania podobnym nadużyciom.
-  Problemem jest brak właściwych systemowych rozwiązań w zakresie prawa pracy. Z jednej strony jest w nich pełno zupełnie nieracjonalnych wymogów formalnych i restrykcji utrudniających przedsiębiorcom prowadzenie normalnej działalności, a z drugiej strony brak jest odpowiednich ram prawnych ułatwiających organom skuteczne sankcjonowanie naprawdę rażących nadużyć na szkodę pracowników i ZUS. W efekcie, cały system jest nieprzyjazny dla uczciwych przedsiębiorców, a świetnie odnajdują się w nim ci, którzy działają nieetycznie – podsumowuje adwokat.