Przykład Izraela pokazuje, że szkoły mogą być poważnym źródłem zakażeń koronawirusem. Fakt, że uczniowie spotykają się na małej przestrzeni i niezbyt poważnie podchodzą do kwestii przestrzegania rygoru sanitarnego, to idealne warunki do rozprzestrzeniania chorób zakaźnych. Jeżeli ogniskiem zakażeń stanie się szkoła, to na kwarantannę trafią całe rodziny – co oznacza również problemy dla pracodawców.

Nie wiadomo też, kto będzie prowadził zdalne nauczanie, jeżeli na kwarantannę trafią nauczyciele. Tymczasem MEN wydał rozporządzenie, w którym nie udziela jasnych odpowiedzi na te pytania – o wszystkim będzie decydował dyrektor i to on poniesie za to odpowiedzialność.

Rok szkolny zaskoczył rząd – zrzucił więc przygotowania na dyrektorów>>

 

Dyrektor musi radzić sobie sam

Obowiązek kwarantanny nakłada decyzją administracyjną powiatowy lub graniczny inspektor sanitarny w drodze decyzji. W przypadku szczególnie niebezpiecznych chorób może to zrobić lekarz po zawiadomieniu powiatowego inspektora sanitarnego. Małgorzata Zaradzka-Cisek,  dyrektor XXI LO w Łodzi zwraca uwagę, że nie wzięto pod uwagę choćby faktu, że do szkoły uczęszczają uczniowie z powiatów, gdzie jest wyjątkowo wysoka liczba zakażonych (czerwonych i żółtych stref).

Zobacz w LEX: Zadania dyrektora we wrześniu - procedury i wzory >

- Jeżeli mówi się, że gdy dziecko zachoruje to tylko jedna klasa jest objęta kwarantanną, to gratuluję tempa decyzji. Skąd mam wiedzieć, ile osób poza tą klasą było narażone na kontakt? Więc co to da, że kwarantanną objęta zostanie jedna klasa – przecież dzieci korzystają z toalet, z szatni – tłumaczy. Podkreśla, że jej zdaniem, nikt specjalnie nie przemyślał, jak realizować te wytyczne, bo komisje, w skład których powinni wchodzić m.in. eksperci z sanepidu, powinny sprawdzić warunki w szkole i przygotować gotowe propozycje.

-  Próbuję sobie radzić, jak się da. Nie otworzę sklepiku, tam zrobię miejsce na "wyłapanych chorych". Inaczej zorganizuję zajęcia, muszę ułożyć plan niezgodny z ogólnymi wytycznymi, prawdopodobnie uczniowie będą mieli zajęcia w blokach lekcyjnych i nie będą przemieszczać się między klasami. Muszę zamknąć szatnię, bo nie ma takiej opcji, by co druga szafka była otwarta, bo nie mamy tyle szafek, a co z tą co drugą osobą, ma się nie przebierać? Nosić ubrania przy sobie? – zastanawia się Małgorzata Zaradzka-Cisek.

 

 

Nauczyciele będą prowadzić lekcje w normalnym trybie, ale – na ile się da – będą one streamowane w internecie. Szkoła będzie otwarta trochę dłużej, lekcje będą odbywać się od 7 do 17, a na środkowych godzinach, kiedy jest największe obłożenie, będą zajęcia wychowania fizycznego. - W takich warunkach realizacja podstawy programowej będzie niemożliwa, więc ten wf, to będzie czasem po prostu spacer, gdy aura nie będzie sprzyjać uprawianiu sportu, najważniejsze, żeby uczniowie się ze sobą nie stykali aż w takim stopniu. I tak zresztą daję takiej normalnej, stacjonarnej nauce jakieś dwa, trzy tygodnie, po tym czasie myślę, że przejdziemy co najmniej na nauczanie hybrydowe – mówi Małgorzata Zaradzka-Cisek.

 

Nauczyciel na kwarantannie raczej nie popracuje

Kolejnym problemem mogą być braki kadrowe – nauczyciele, musząc stykać się z dużą liczbą osób, mogą podążyć w ślady medyków i stać się grupą zawodową, która zasili szeregi osób przebywających na kwarantannie. A nie jest wcale oczywiste, że będą z domu prowadzić zdalne nauczanie.

- Nie możemy wymagać od pracownika, który przebywa na kwarantannie, prowadzenia zdalnego nauczania – mówi Prawo.pl Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Podobnie zresztą z uczniem przebywającym na kwarantannie, nie można go zmuszać w tym czasie do nauki. Natomiast ta kwestia wymaga jasnego sprecyzowania w rozporządzeniu, a tego MEN nie zrobił. Mam wrażenie, że kompletnie stracono nad tym panowanie i zaważyła niechęć do konsultacji społecznych – dodaje.

Podobnego zdania jest adwokat Waldemar Urbanowicz  z kancelarii adwokacko-radcowskiej Gujski Zdebiak. - Rozporządzenie skonstruowane jest przewrotnie, daje uprawnienia dyrektorom, nakłada na nich obowiązki i odpowiedzialność. Radzę dyrektorom ukształtować te normy wewnętrzne tak, żeby nie dać podstaw do przypisania odpowiedzialności za złamanie innych przepisów. Nie wyobrażam sobie, jak dyrektor miałby wydać nauczycielowi polecenie pracy na kwarantannie, skoro jest wydawana decyzja sanepidu i pracownikowi przysługują normalne uprawnienia chorobowe z tego tytułu – podkreśla.

Prawnik dodaje, że należy rozróżnić dwie sytuacje – taką, w której dana osoba jest chora, oraz taką, gdy miała ona kontakt z zakażonym i jest podejrzewana o chorobę. Być może w drugim przypadku istniałaby możliwość pracy zdalnej, ale nie jest to dopowiedziane.

Jak mówi Prawo.pl Paweł Żebrowski, rzecznik Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, zasiłek wypłacany jest osobom, które dostarczą do zakładu stosowne zaświadczenie. - Co oczywiste osoba, która takie świadczenie pobiera, nie może jednocześnie podejmować pracy - dodaje.


 

Dyrektor nie dowie się, kto jest na kwarantannie

Jak wynika z wytycznych MEN, MZ i GIS dla publicznych i niepublicznych szkół i placówek, od 1 września 2020 r. do szkoły może uczęszczać uczeń bez objawów chorobowych sugerujących infekcję dróg oddechowych oraz gdy domownicy nie przebywają na kwarantannie lub w izolacji w warunkach domowych lub w izolacji. Dyrektor może mieć jednak pewien zasadniczy problem - nie ma prawa pozyskiwać takich danych.

- To sprawia, że dyrektor jest między młotem a kowadłem, szkoła nie ma podstaw, by zweryfikować informacje o tym, kto przebywa na kwarantannie i w izolacji, a rozporządzenia MEN wcale mu takich uprawnień nie dają – mów radca prawny Magdalena Czaplińska, partner w kancelarii SBC Kancelarii Radców Prawnych Sp.p. - Przepisy określiły katalog podmiotów, które mają dostęp do tego rodzaju informacji, jest to m.in. policja oraz takich, które mogą wnioskować o udostępnienie danych o osobach, ale szkoły wśród nich nie ma. Choć z opinii UODO wynika, że tego rodzaju informacje można przetwarzać na podstawie art. 6 lit. c i e RODO (w związku z zadaniami realizowanymi przez konkretne podmioty), to minister nie wziął pod uwagę tego, że są to szczególne dane, dotyczące stanu zdrowia – dodaje.

Tymczasem takie informacje raczej by się dyrektorowi przydały, bo rodzice miewają różne pomysły, a system kwarantanny rodzinnej nie zawsze działa w stu procentach. Problemem - jak zwraca uwagę mec. Czaplińska - będzie też postępowanie z pracownikami z grup wysokiego ryzyka, bo dyrektor nie może przetwarzać danych o tym, że do takiej grupy należą.