Organizacja "Stop Pedofilii" zbiera podpisy pod projektem nowelizacji Kodeksu karnego. Zmiana ma polegać na rozszerzeniu art. 200b zakazującego propagowania i pochwalania czynów pedofilskich. Wzbogacona wersja przepisu penalizowałaby także każdą formę pochwalania i propagowania obcowania płciowego małoletnich.

 

Edukacja seksualna dzieli rzeczników>>

 

Uświadamianie na cenzurowanym

Proponowana wersja przepisu zakłada, że osobie, która publicznie propaguje lub pochwala podejmowanie przez małoletniego obcowania płciowego, grozić będzie do dwóch lat pozbawienia wolności, czyli tyle samo co za pochwalanie zachowań pedofilskich.

Co ciekawe, surowsza kara - bo 3 lata pozbawienia wolności - grozić ma każdemu, kto propaguje lub pochwala podejmowanie przez małoletniego obcowania płciowego lub innej czynności seksualnej, działając w związku z zajmowaniem stanowiska, wykonywaniem zawodu lub działalności związanych z wychowaniem, edukacją, leczeniem małoletnich lub opieką nad nimi albo działając na terenie szkoły lub innego zakładu lub placówki oświatowo-wychowawczej lub opiekuńczej.

 

 

 

Pedofilia i homopropaganda

W uzasadnieniu autorzy projektu tłumaczą m.in., że: "edukacja seksualna, w trakcie której rozbudza się dzieci seksualnie i oswaja się z homoseksualizmem, jest wykorzystywana jako narzędzie przez lobby LGBT do realizacji radykalnych celów politycznych, m.in. do legalizacji w Polsce adopcji dzieci przez homoseksualistów”.

- Samozwańczy edukatorzy seksualni grasują w szkołach i zachęcają uczniów to masturbacji i innych obrzydliwych rzeczy. Krzywdzą w ten sposób dzieci. Chcemy ich powstrzymać - tłumaczy Prawo.pl Mariusz Dzierżawski z Fundacji Pro -prawo do życia, która przygotowała obywatelski projekt. Dodaje, że termin złożenia dokumentu w Sejmie to 18 lipca 2019 r.

 

W uzasadnieniu autorzy wskazują, że projekt to sprzeciw wobec:

  • masowego oswajania dzieci i młodzieży z treściami niszczącymi poczucie wstydu, naturalnąochronę przed wykorzystywaniem seksualnym
  • promocji wśród polskich uczniów homoseksualizmu, stanowiącego zagrożenie dla ich zdrowia,- wykorzystywania "edukacji" seksualnej do uzależnienia dzieci od seksu,
  • forsowania edukacji seksualnej, opartej o Standardy Edukacji Seksualnej w Europie przez władze niektórych miast polskich

 

 

Kara nie tylko dla edukatorów

Według Mariusza Dzierżawskiego przepisy w projekcie sformułowano jasno i nie pozostawiają większego pola do interpretacji. Tymczasem przepis obejmowałby m.in. sprzedaż małoletniemu prezerwatyw lub rozmowę, w której rodzic tłumaczy własnemu dziecku konsekwencje podejmowania współżycia przed ukończeniem 18. roku życia. Część dotycząca propagowania współżycia nie obejmuje, jedynie czynów o charakterze publicznym.

 

Jak tłumaczy prof. Andrzej Marek w komentarzu do kodeksu karnego w odniesieniu do zapisu dotyczącego czynów pedofilskich, propagowanie to przekazywanie, upowszechnianie wzorca zachowań o charakterze pedofilskim. Pochwalanie w rozumieniu KK oznacza natomiast wyrażanie aprobaty, wskazywanie na zalety określonych zachowań, usuwające wątpliwości czy zastrzeżenia co do ich zaaprobowania.

 

Seks legalny, rozmowa o nim już nie

Uwagę na szeroki zakres przepisu zwraca również Katarzyna Banasiak z Grupy Ponton. Jej zdaniem pomysł jest absurdalny i stwarza niebezpieczeństwo dla nauczycieli, pedagogów, psychologów szkolnych, edukatorów i edukatorek, ale przede wszystkim jest ogromnym zagrożeniem dla dzieci i młodzieży. - To rozwiązanie niezgodne z Konstytucją, gdyż ogranicza prawo do edukacji i ochrony zdrowia - podkreśla Katarzyna Banasiak.  - Obecnie w Polsce można legalnie uprawiać seks od 15 roku życia. W tym projekcie nie ma ani słowa o tym, jak pomysłodawcy zamierzają rozwiązać sytuację, gdzie legalnie nastolatek może uprawiać seks, ale jakiekolwiek udzielenie mu informacji jak ma przy tym zadbać o swoje zdrowie i bezpieczeństwo, będzie zagrożone pozbawieniem wolności. To zdumiewające, że są osoby, które za szerzenie wiedzy medycznej, psychologicznej, popartej badaniami naukowymi, dostosowanej do zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia zrzeszającej 194 kraje, chcą kogokolwiek karać czy piętnować takie postawy. Pokazuje to absolutne odrealnienie i nieznajomość świata dzisiejszych nastolatków - podkreśla.

Edukatorka dodaje, że do nadużyć i molestowania dochodzi raczej, gdy brakuje rzetelnej edukacji seksualnej. Katarzyna Banasiak podkreśla także, że autorzy projektu w ogóle nie biorą pod uwagę, że edukacja seksualna w szkołach prowadzona jest za zgodą rodziców.

 

Rzetelna edukacja niezbędna dla bezpieczeństwa

- Taki przepis byłby głupotą w najczystszej postaci - ocenia adwokat Joanna Parafianowicz. - Wielu tragedii w rodzaju: nastolatka rodzi dziecko, nie wiedząc w ogóle, że jest w ciąży, dałoby się uniknąć właśnie dzięki rzetelnej edukacji seksualnej. Dzieci, z którymi nikt nie rozmawia o seksie, rzucane są na głęboką wodę, w internecie spotykają się z wiedzą, która może zaniżyć ich poczucie wartości oraz skrzywić spojrzenie na to, co jest normą, a co nią nie jest - dodaje.

 

Tłumaczy, że w przepisie nie da się za bardzo rozróżnić, co jest edukacją seksualną, a co propagowaniem lub pochwalaniem podejmowania obcowania płciowego. Jej zdaniem powinno się propagować dostrzeganie i przestrzeganie granic oraz rozróżnianie, co jest dobrym a co złym dotykiem.


 - Zamiast tego typu inicjatyw, potrzebne byłoby stworzenie porządnego systemu pomocy dzieciom w sprawach, które dotyczą molestowania. W swojej praktyce procesowej, często spotykam się z sytuacjami, gdy ofiara nie miała do kogo się zwrócić, a sprawca był bezkarny przez wiele lat. Dziecko, które nie potrafi rozróżnić dobrych zachowań od nadużyć, jest często pozostawione same sobie - konstatuje prawniczka.