W czerwcu rząd przyjął propozycję średniorocznych wskaźników wzrostu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej na rok 2020. Średnioroczny wskaźnik wzrostu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej wyniesie 106,0 proc. w ujęciu nominalnym (oznacza to, że wynagrodzenia w 2020 r. nie będą automatycznie waloryzowane jednym wskaźnikiem).

Czytaj więcej: Rząd o podwyżkach w budżetówce w przyszłym roku>>

 


Podwyżki są za małe

Witold Michałek Business Centre Club uważa, że podwyżka jest zbyt mała. - Impuls płacowy jest śmiesznie mały, jeśli weźmiemy pod uwagę inflację. Podwyżka powinna być większa. To powinno być przedmiotem rozmów w Radzie Dialogu Społecznego - podkreśla.

Podobnie uważa Norbert Kusiak z OPZZ. Według niego zaproponowany przez rząd na przyszły rok średnioroczny wskaźnik wzrostu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej na poziomie 106,0 proc. nie rekompensuje wieloletniego mrożenia wzrostu płac w tej sferze. - W konsekwencji płace wielu pracowników sektora finansów publicznych, m.in. zatrudnionych w usługach publicznych czy pracowników służby cywilnej pozostaną niskie i wciąż nie będą pozwalały na godziwe życie. Z tego powodu powinny one znacząco wzrosnąć - mówi.

- Oczekiwanie to jest tym bardziej uzasadnione, że w trakcie zamrażania wskaźnika wzrostu wynagrodzeń płaca minimalna wzrosła o 62 proc. a wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw o 34,6 proc., przy skumulowanej inflacji wynoszącej ok. 15 proc. Dlatego należy zwiększyć przyjęty w projekcie ustawy budżetowej wskaźnik wzrostu wynagrodzeń do poziomu co najmniej 115,0 proc. - dodaje ekspert.

Z kolei Katarzyna Siemienkiewicz, ekspert Pracodawców RP, zwraca uwagę, że wysokość płac w budżetówce nie jest konkurencyjna w stosunku do sektora prywatnego. - Praca w budżetówce konkuruje innymi cechami, których często brakuje w prywatnych firmach. Pracownicy wybierają pracę w sektorze publicznym z uwagi na brak pracy w nadgodzinach, stosunkową pewność zatrudnienia i terminowość wypłat wynagrodzenia - zaznacza. Na inne przywileje pracowników budżetówki wskazuje Michałek. - To dotyczy szczególnie małych miast. Oprócz stabilności praca w urzędzie daje pewien prestiż - dodaje.

 


Biznes potrzebuje dobrych pracowników

Siemienkiewicz zwraca uwagę, że pracodawcy są zainteresowani zatrudnianiem pracowników z budżetówki z uwagi na ich doświadczenie. - Umiejętności, które nabyli pracownicy sektora publicznego często sprawdzają się w prywatnych firmach. W szczególności dotyczy to branż wymagających specjalistycznej wiedzy, np. prawnej czy ekonomicznej - mówi.

Michałek wskazuje, że odpływ pracowników administracji publicznej do prywatnego biznesu trwa od kilku lat. - Oznacza to obniżenie jakości usług publicznych w naszym kraju i to już widać - podkreśla.

Obecna sytuacja nie dziwi związkowców. - Sektor prywatny coraz częściej sięga po zasoby pracy sektora publicznego, oferując pracownikom wyższe płace, a stabilizacja zatrudnienia i pewność wypłaty wynagrodzenia nie zagwarantują zmniejszenia fluktuacji zatrudnienia - wskazuje Kusiak.

- Obecny poziom płac zmniejsza zainteresowanie pracą w tej sferze, co prowadzi do erozji kadr w sektorze publicznym i hamuje rozwój państwa. W wielu jednostkach budżetowych wysokość przeciętnego wynagrodzenia jest niższa od średniego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Problemem jest także duża fluktuacja zatrudnienia. Na przykład w służbie cywilnej zatrudnienie w latach 2010-2017 spadło łącznie o 2,9 proc. – i to w sytuacji nakładania na urzędy nowych zadań – a wskaźnik fluktuacji w 2017 roku wyniósł 11,1 proc. W stosunku do roku 2016 wzrósł on o ponad połowę - dodaje związkowiec.