– Coraz więcej krajów decyduje się na reformy prawa skierowane na pojawiające się nowe technologie. Świetnym przykładem jest Finlandia, przyjęła ona niedawno regulacje, które wprowadzają łatwą do uzyskania licencję dla kierowców. Jest ona skierowana dla tych, którzy nie chcą pracować jako kierowcy w pełnym wymiarze godzin, a tylko traktować to jako działalność dodatkową – mówi Kacper Winiarczyk, dyrektor generalny Uber Polska. – Pojawiły się też takie zapisy, że taksometrem nie musi być fizyczne urządzenie, a może nim być aplikacja w telefonie, która przez to, że jest spięta z systemem GPS, jest po prostu superdokładna.
W poniedziałek 5 czerwca taksówkarze z dziewięciu miast Polski, w których działa aplikacja Ubera, protestowali, blokując ulice, przeciwko nierównym ich zdaniem warunkom prowadzenia biznesu, jakie mają przewoźnicy mobilni i licencjonowani taksówkarze. Podnosili kwestię konieczności zdobycia licencji, zainstalowania kasy fiskalnej i odprowadzenia podatków. Kierowcy Ubera natomiast takich wymogów nie mają, przez co mogą proponować niższe ceny – argumentowali protestujący.
Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa przygotowało projekt ustawy, która ma według słów szefa resortu Andrzeja Adamczyka tworzyć równe warunki konkurencyjne dla wszystkich przewoźników na tym rynku. Fundacja Panoptykon opublikowała zapis, który zezwalałby natomiast na blokowanie aplikacji przez UKE tym firmom, które działałyby bez odpowiednich zezwoleń. Zwolennikiem kategorycznych rozwiązań nie jest jednak wicepremierzy Mateusz Morawiecki i Jarosław Gowin. Minister finansów i rozwoju przyznał wprawdzie, że przewoźnicy tacy jak Uber powinni płacić podatki w Polsce, ale zapowiada poszukiwanie złotego środka między propozycją MIB a zmieniającym się rynkiem usług.
– W Polsce obecnie będziemy się skupiać na rozwoju naszej istniejącej oferty – zapowiada Winiarczyk.
Źródło: Newseria