Mariusz M. był doświadczonym pilotem PLL „LOT”, który pełnił wielokrotnie funkcję kapitana samolotu w rejsach międzynarodowych. We wrześniu 2008 r. odbywał „rutynowy”, rejsowy lot z Bukaresztu do Warszawy, podczas którego doszło do problemów z lądowaniem – z powodu gęstej mgły pilot M. blisko godzinę kołował nad Okęciem, by następnie skierować się do Poznania, na lotnisko zapasowe. Jednak tam, po wylądowaniu, które odbyło się bez problemów, stwierdzono, że pilot lądował zużywając już tzw. ostateczną rezerwę paliwa. Poza tym pilot nie zgłosił służbom kontroli lotów w Poznaniu hasła „emergency” (ang. awaryjny), wskazującego tryb lądowania samolotu, co miało być naruszeniem zasad wykonywania lotów.
W efekcie pilot M. został wkrótce później zwolniony dyscyplinarnie z pracy. Sąd I instacji oddalił jego odwołanie, ale apelacja pilota została uwzględniona i wyrokiem sądu II instancji został przywrócony do pracy. Skargę kasacyjną złożyły linie lotnicze, ale ta została oddalona w całości.
Sąd Najwyższy uzasadniając wyrok wskazał, że kwestią sporną było więc praktycznie tylko ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych polegające na zaniechaniu zgłoszenia sytuacji awaryjnej, a więc sprawa dotycząca naruszeń prawa materialnego. Tyle, że w żadnym z zaskarżanych orzeczeń, ani w pismach lub wypowiedziach stron nie znaleziono dokładnego wskazania, jakie przepisy i zasady zostały naruszone. Nie chodziło bowiem o przepisy powszechnie obowiązujące, ale reguły wewnętrzne, obowiązujące przewoźnika lotniczego.
Aby stwierdzić winę pracownika, należy najpierw ustalić bezprawność czynu. Sąd wskazał, że jeśli nie można ustalić, dlaczego i na jakiej podstawie prawnej czyn uznaje się za bezprawny, wówczas kwestia winy też nie może być rozstrzygnięta.
Wyrok Sądu Najwyższego z 22 maja 2012 r. (sygn. akt II PK 309/11)
Michał Culepa