Zmiany dotyczą podlegania ubezpieczeniom przy zbiegu tytułów do ubezpieczeń z umowy zlecenia. Taka sytuacja pojawia się wtedy, gdy jedna osoba w jednym czasie pracuje na podstawie kilku takich umów. Zgodnie z obecnymi przepisami, wówczas trzeba zapłacić składki z jednej umowy, wybranej przez ubezpieczonego. Z pozostałych zleceń są one dobrowolne, oprócz oczywiście składki zdrowotnej. Ta ostatnia jest bowiem zawsze obowiązkowa. W rzeczywistości jest tak, że składki na ubezpieczenia społeczne (emerytalne, rentowe) są odprowadzane od umowy o najniższej stawce.

Rząd chce to zmienić. Nowy projekt noweli ustawy systemowej zakłada oskładkowanie wszystkich kolejnych zleceń przynajmniej do wysokości minimalnego wynagrodzenia, czyli np. w tym roku do 1680 zł.

Zmianę tę rząd tłumaczy troską o ubezpieczonych i ich przyszłe emerytury. Dodatkowe składki zapewnią zleceniodawcom nie tylko wyższe świadczenia w przyszłości, lecz już teraz korzystniejsze zasiłki w razie choroby czy urlopu macierzyńskiego oraz prawo do zasiłku dla bezrobotnych po rozwiązaniu umowy. Poza tym, dzięki temu rozwiązaniu zawieranie umów-zleceń zamiast umów o pracę stanie się dla pracodawców mniej atrakcyjne finansowo.

Nowy projekt zmian wywołuje skrajne opinie. Pracodawcy krytykują nowy pomysł ministra pracy. Boją się, że to wstęp do ozusownania wszystkich umów cywilnoprawnych. Krytykują też zbyt krótkie vacatio legis, które ma wynosić 3 miesiące. Firmy boją się, że będą miały za mało czasu, by przygotować się finansowo do nowych rozwiązań. Zwracają uwagę, że zmiany w zasadach stosowania umów-zleceń są olbrzymim wyzwaniem dla pracodawców, przede wszystkim ze względu na groźbę drastycznego wzrostu kosztów realizacji bieżących umów z kontrahentami. Na przykład Konfederacja Lewiatan uważa, że okres poprzedzający wejście w życie nowych przepisów, który pozwoli przedsiębiorcom na wprowadzenie właściwych procesów dostosowawczych powinien wynieść nie mniej niż 24 miesiące. Jest to niezbędne, aby zatrudnieni rzeczywiście skorzystali na zmianach w zasadach oskładkowania. W przeciwnym razie mogą ponieść koszty zbyt gwałtownych zmian w zasadach szusowania tych umów.

W zupełnie innym tonie opiniuje projekt OPZZ. Związkowcy uważają, że zasadniczo podstawą opłacania składek na ubezpieczenie emerytalno-rentowe powinny być wszystkie umowy. A to dlatego, że zgodnie z nowymi zasadami oszczędzania na przyszłą emeryturę pracownik musi sobie sam na nią odkładać. Wprowadzenie zasady, że podstawą będzie kwota minimalnego wynagrodzenia, jest jedynie krokiem w dobrym kierunku.

Pojawiają się jednak głosy, że nowe przepisy zwiększą szarą strefę. Część osób zapewne przejdzie na samozatrudnienie, a część zacznie pracować na czarno. Skutki takiej zmiany z pewnością będą odczuwalne dla rynku pracy, jak i dla gospodarki oraz dla kasy ZUS.