Protesty zorganizowane przez COSATU (Congress of South African Trade Unions) odbyły się w Johannesburgu, Kapsztadzie i innych miastach Południowej Afryki.

COSATU chce, by rząd zakazał działalności agencjom pośrednictwa pracy zatrudniającym na umowy tymczasowe. Zdaniem związkowców firmy te utrudniają tworzenie bezpiecznych, dobrze opłacanych miejsc pracy. Według oficjalnych danych jedna czwarta mieszkańców Południowej Afryki jest bezrobotna, ale eksperci bija na alarm, że realne braki zatrudnienia byłyby znacznie wyższe, gdyby statystyki objęły osoby zatrudnione znacznie poniżej swoich kwalifikacji, w niepełnym wymiarze godzin i te, które przestały już szukać pracy.

Jednak znacznie szersze poparcie społeczne zyskał postulat COSATU dotyczący zablokowania podwyżek opłat drogowych; rząd zamierzał je podnieść, co podrożyłoby koszty podróży dla użytkowników dróg, szczególnie dotkliwe dla najbiedniejszych użytkowników. Podwyżka została też oprotestowana przez przedsiębiorców, którzy obawiają się wzrostu kosztów transportu towarów.

Według AP protesty te, które zorganizowano przed ważną konferencją rządzącego od upadku apartheidu Afrykańskiego Kongresu Narodowego, są metodą wywierania presji na partię władzy; COSATU chce, aby Kongres poprawił standard życia czarnych mieszkańców RPA, którzy mimo szybkiego wzrostu gospodarczego kraju i swobód politycznych żyją w nędzy.

W przeddzień marszów protestacyjnych lider COSATU Zwelinzima Vavi powiedział, że spór o wysokość opłat drogowych odzwierciedla słuszne obawy związane z rosnącymi w Afryce wielkimi nierównościami społecznymi.

"Zdrowie i wykształcenie należą obecnie do bogatszych warstw społeczeństwa, które stać, by za nie płacić. Nie chcemy dokładać jeszcze jednej pozycji do tej listy" - dodał Vavi, który podkreśla, że wysokość opłat drogowych sprawia, iż najbiedniejsi muszą szukać objazdów po zrujnowanych bocznych drogach, bo nie stać ich na dojazd do pracy.

Kongres Narodowy obiecał szukać tańszych rozwiązań, które pozwolą zrefinansować budowę dróg w Południowej Afryce.

W kwestii pośrednictwa pracy rządząca partia ogłosiła jednak, że konsens musi zostać wykuty podczas negocjacji, a nie na ulicy. Organizacje przedsiębiorców zwracają uwagę, że liczne marsze protestacyjne mogą sprawić, że zagraniczni inwestorzy uznają RPA za kraj niestabilny.

W lutym prezydent RPA Jacob Zuma zapowiedział w przemówieniu do narodu zainwestowanie w gospodarkę i tworzenie nowych miejsc pracy w ciągu siedmiu lat 300 miliardów randów (2,7 miliarda euro). Kongres Narodowy wyznaczył sobie za cel stworzenie do 2020 roku 5 milionów nowych miejsc pracy. Wymagałoby to zwiększania co roku zatrudnienia o 6 proc., co nawet w ocenie członków rządu jest raczej nieosiągalne. (PAP)

fit/ mc/

10946101 arch.