Według niej najbardziej obiecująca w Planie na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju przygotowanym przez Morawieckiego jest zapowiedź, że państwo nie będzie stało obok, lecz zaangażuje się w rozwój inwestycji ekonomicznych i społecznych, oparty także na polskim kapitale i know-how, bo zaniedbania w tej dziedzinie są wieloletnie.
"Plan jest śmiały, koherentny pod względem zarówno diagnozy sytuacji społecznej i gospodarczej Polski, jak też strategii i konkretnych programów, które mają wyprowadzić kraj z pułapek rozwojowych. Jeśli pójdą za tym konsekwentne decyzje i odpowiednie nakłady, pozwoli to rozwijać się Polsce pod względem biologicznym i gospodarczym. Plan pokazuje, że państwo dostrzegło nareszcie swoją rolę jako aktywnego podmiotu w procesach rozwoju demograficznego i ekonomicznego. To właśnie uważam za najbardziej obiecujące" - oceniła ekspertka z Instytutu Polityki Społecznej UW, która zasiada również w Narodowej Radzie Rozwoju przy prezydencie.
Polecamy: Szef "S" popiera plan Morawieckiego dot. pobudzenia gospodarki
Jej zdaniem kluczowe jest także położenie nacisku na zrównoważony rozwój społeczny i regionalny Polski, w tym m.in. ograniczenie silnych zróżnicowań terytorialnych i społecznych w dostępie do usług społecznych. Jak zauważyła, konieczna jest też poprawa ich przestrzennej i społecznej dostępności dla rodziny.
"Chodzi zwłaszcza o zwiększenie takich form inwestycji społecznych, jak opieka, edukacja i wychowanie w gminach wiejskich. 80 proc. z nich to pustynie usługowe, gdy chodzi o wczesną opiekę nad dzieckiem" - mówiła Ewa Leś.
"Trafnie zdiagnozowano także np. pułapkę średniego dochodu. Od lat mówię na zajęciach studentom, że ok. 66 proc. zatrudnionych otrzymuje wynagrodzenie poniżej wynagrodzenia przeciętnego. Nie słyszeliśmy o tym jednak dotąd od rządzących, więc to dobrze, iż wicepremier Morawiecki przywołał te dane, by pokazać, jaki powinien być kierunek reform i zmian" - wskazała.
Rozwiązanie tej kwestii jest, w jej ocenie, ściśle powiązane z wyjściem z pułapki demograficznej i zapewnieniem bezpieczeństwa demograficznego. Jak mówiła, podniesienie bezpieczeństwa na rynku pracy, ograniczenie umów terminowych, które w Polsce zostały wprowadzone na bezprecedensową skalę, wprowadzenie gwarancji godziwych wynagrodzeń, adekwatnych do wydajności pracy, ale także do kwalifikacji pracowników, pozwoliłoby potencjalnym rodzicom poczuć stabilność materialną, potrzebną do podjęcia decyzji o potomstwie.
"To istotne uzupełnienie głównego programu polityki demograficznej, którego pierwszy krok stanowi świadczenie wychowawcze 500+, a potem – zgodnie z zapowiedziami rządu - kompleksowy program polityki prodemograficznej. Łącznie mają one szansę stworzyć całościowy program polityki pronatalistycznej, prorodzinnej" - powiedziała.
Jak wskazała, poszczególne filary planu są ze sobą powiązane, gdyż np. w filarze piątym (rozwój społeczny i regionalny) jest mowa m.in. o wzmocnieniu kapitału ludzkiego oraz społecznego. Jest to konieczne, by realizować gospodarcze filary planu, np. rozwój branż bazujących na wysokich technologiach, w powiązaniu z reindustrializacją, rozwojem rodzimych firm i uaktywnieniem rodzimego kapitału, docelowo ma przyczynić się do tworzenia miejsc pracy wyżej opłacanych, wyższej jakości.
"Pozytywnie oceniam także to, że plan uwzględnia np. wspieranie akcjonariatu pracowniczego, czyli tworzenia nowych podmiotów gospodarczych bądź przekształcania firm czy to sektora publicznego czy prywatnego, które w swojej dotychczasowej postaci, nie mogą już funkcjonować. Takie rozwiązania stosuje się na świecie" - dodała.
W tym kontekście jako mankament Planu wskazała to, iż nie dostrzega on tak istotnego sektora gospodarki, jakim jest polska spółdzielczość, która podobnie jak akcjonariat pracowniczy mogłaby być odpowiedzią na spadek zapotrzebowania na pracę.
Przeczytaj: BCC: błędnie wyliczana płaca minimalna zwiększa skalę bezrobocia
"Spółdzielczość, mimo swojej dwuwiekowej historii nieprzerwanej działalności gospodarczej i społecznej w Polsce, i mimo że jest ważnym pracodawcą, bo dziś wciąż zatrudnia prawie 300 tys. osób, które w dużej części zapewne nie znalazłyby zatrudnienia u innych pracodawców, nie cieszy się niestety zainteresowaniem polityków, niezależnie od ich opcji. Dlatego mam nadzieję, że w ostatecznej wersji tego Programu, w I filarze dot. reindustrializacji, znajdzie się również miejsce dla polskiej spółdzielczości jako ważnego także dziś sektora w polskiej gospodarce lokalnej i znaczącego podmiotu dla rozwoju polskich regionów" - mówiła Ewa Leś.
Inaczej, jej zdaniem, bez szybkiego wsparcia ze strony państwa nastąpi zmierzch większości branż spółdzielczych, a jest to sektor, w którym - jak przekonywała – mogliby znaleźć zatrudnienie także ludzie młodzi z małych ośrodków, co przeciwdziałałoby procesom ich wykluczenia i marginalizacji.
W ocenie Leś sukces planu będzie uzależniony od tego, kiedy i w jakim zakresie zostaną wprowadzane założone w nim rozwiązania szczegółowe.
"Na przykład istotne jest, jak szybko zostaną wprowadzone kolejne elementy programu prorodzinnego, czy rzeczywiście uda się ograniczyć silne zróżnicowanie regionalne m.in. w dostępie do usług publicznych. Wystarczy przypomnieć, że 80 proc. gmin wiejskich i miejsko-wiejskich nie ma żadnej placówki opieki nad dzieckiem do lat trzech! To jest wielkie zadanie i po latach zaniedbań jest odpowiedni moment na zmianę kursu w sprawach polityki społeczno-gospodarczej" - podsumowała. (PAP)