Protestujący byli ubrani w pomarańczowe i żółte kamizelki, mieli gwizdki oraz piły mechaniczne, które kilka razy uruchamiali. Trzymali ze sobą transparenty z napisami; „Koniec wyzysku w Lasach Państwowych”, „Administracja Lasów Państwowych tworzy szarą strefę”, „ Jestem drwalem będę inwalidą”.
„Domagamy się wyższych stawek za naszą pracę umożliwiając legalne zatrudnienie pracowników. Lasy Państwowe płacą firmom leśnym od 14 do maksymalnie 25 zł za godzinę pracy robotnika leśnego. Z tych pieniędzy firma leśna powinna opłacić ZUS, inne składki, a także koszty związane z zatrudnieniem, w tym wyposażenie pracownika. Po opłaceniu dla pracownika może zostać ok. 6 -10 za godzinę ciężkiej pracy” – powiedział Roman Romuald prezes Stowarzyszenie Przedsiębiorców Leśnych im. Mieczysława Wierzbickiego - organizatora protestu.
Jak dodał niskie stawki powodują, że pracownicy nie są wyposażani w sprzęt BHP. „Robotnicy leśni wbrew zakazowi pracują pilarką nie przez dozwolone 4 godziny dziennie tylko 8 godzin, przez co chorują na utratę słuchu i chorobę wibracyjną” – podkreślił Romuald.
Dodał, że pracownicy leśni domagają się podniesienia o 30 proc. stawek na prace leśne. „Żądamy, aby Lasy Państwowe podniosły w 2016 r. kwotę na usługi leśne o 30 proc. w stosunku do tego roku” – oświadczył Romuald.
Wskazał, że większość prac związanych z pielęgnacją, wycinką lasów zlecana jest przez Lasy Państwowe Zakładom Usług Leśnych(ZUL) Około 4 tys. takich firm zatrudnia 6 tys. osób.
„Praca tych ludzi jest niezbędna do właściwego funkcjonowania całego sektora leśno- drzewnego. Mówimy o gałęzi gospodarki wytwarzających aż 9 proc. wartość produkcji całego polskiego przemysłu, która nie może stabilnie funkcjonować bez regularnych dostaw drewna z Lasów Państwowych” – powiedział Romuald.
Dodał, że proces dezintegracji rynku usług leśnych trwa od wielu lat. „Prowadzone rozmowy z administracją leśną są jednostronne i nie przynoszą żadnych zmian na lepsze a wręcz przeciwnie. Nasza sytuacja od 8 lat wciąż się pogarsza. Pracownicy pracują coraz ciężej i wykonują coraz większy zakres prac otrzymują relatywnie mniejsze wynagrodzenie. Nasza wytrzymałość fizyczna i psychiczna przekroczyła masę krytyczną” – podkreślił.
Romuald powiedział, że pracownicy firmy leśnych nie zgadzają się żeby urzędnicy z lasów państwowych traktowali ich jak „mało inteligentną tanią siłę roboczą z zmuszając nas do niewolniczej, kilkunastogodzinnej pracy sześć dni w tygodniu”.
Rzeczniczka prasowa Lasów Państwowych Anna Malinowska przekazała PAP, że Lasom Państwowym(LP) zależy na tym, aby ciężka praca robotników leśnych była godziwie wynagradzana i jak wskazała, wykorzystują różne możliwości, by na to wpłynąć.
Dodała, jednak, że są to możliwości pośrednie, np. poprzez wspomniane wprowadzenie do kryteriów oceny ofert w przetargach kwestii zatrudniania przez zleceniobiorcę pracowników na umowy o pracę, finansowanie szkoleń i kursów zawodowych dla pracowników ZUL czy ścisłe współdziałanie z Państwową Inspekcją Pracy.
Malinowska dodała, że wydatki LP na usługi leśne rosną od lat, bo wzrasta m.in. ilość pozyskiwanego surowca. "Jest, zatem więcej pracy dla pilarzy i operatorów maszyn wielofunkcyjnych – m.in. harwesterów, za którą należy zapłacić" - zaznaczyła.
Jak zapewniła w wypadku pozyskania i zrywki, czyli najczęstszych, najdroższych i najbardziej intratnych dla przedsiębiorców usług zlecanych przez LP, łączne ich koszty dla Lasów wyniosły odpowiednio: w 2011 r. – 1,55 mld zł, w 2014 r. – już 1,83 mld zł, czyli wzrosły o blisko 300 mln zł. W porównaniu z rokiem 2005 (nieco ponad 1 mld zł).
Jeśli do tego dodać koszty usług związanych z zagospodarowaniem lasu (hodowlą, ochroną itp.) i innych, to łączne koszty usług ZUL poniesione przez LP tylko od 2011 do 2014 r. wzrosły z 2,28 mld zł do 2,63 mld zł. Jak zapewniła Malinowska według realizowanego właśnie planu na 2015 r. oraz planu prowizorium na rok przyszły, dalej będą one wzrastały, do blisko 3 mld zł.(PAP)