Zdaniem związkowców podwyższanie wieku emerytalnego jest niezgodne z art. 26 ust. 2 Konwencji nr 102 Międzynarodowej Organizacji Pracy dotyczącej minimalnych norm zabezpieczenia społecznego przyjętej w Genewie 28 czerwca 1952 r. (Dz.U. z 2005 roku nr 93, poz. 775). Zgodnie z tym dokumentem ratyfikowanym przez Polskę w 2004 roku wiek uprawniający do świadczeń na starość nie powinien przekraczać 65 lat. Co prawda jest możliwe jego podniesienie, ale w takim przypadku konieczne jest stworzenie możliwości zatrudnienia. A takiej sytuacji w Polsce nie ma. Do tego długość życia w zdrowiu Polaków w latach 2005 – 2010 spadła w przypadku mężczyzn z 8,4 lat do 6,7 lat, a kobiet z 10,2 lat do 7,5 lat.

„Solidarność” wskazuje również na brak konsekwencji ustawodawcy. Z jednej strony zrównuje wiek uprawniający do przejścia na emeryturę dopiero po ukończeniu 67. roku życia, a jednocześnie wprowadza jego zróżnicowanie ze względu na płeć w przypadku osób starających się o emerytury częściowe. Kobiety mogą ubiegać się o takie świadczenia, mając 62 lata, a mężczyźni – 65 lat.
– Nie ma logicznego uzasadnienia wprowadzenia różnych warunków nabycia prawa do emerytur częściowych – przekonuje Marcin Zieleniecki z Zespołu Prawnego Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”.
Profesor Marek Chmaj, konstytucjonalista, wyjaśnia, że orzecznictwo trybunału dotyczące emerytur jest bardzo obszerne. Wynika z niego, że zasada równości zakłada, że osoby znajdujące się w takiej samej sytuacji należy traktować tak samo. Natomiast osoby będące w odmiennej sytuacji powinny być traktowane inaczej.
– Jednak nie można zarzucić niezgodności z konstytucją zróżnicowania wieku uprawniającego do skorzystania z częściowej emerytury. W tym bowiem przypadku ustawodawca dał prawo wyboru wcześniejszego odejścia z pracy kobietom, których warunki pracy mogą się różnić od tych, w jakich pracują mężczyźni. Inna jest bowiem ich rola społeczna – komentuje prof. Marek Chmaj.