Pracownik, który dopiero po przejściu na emeryturę zaczyna odczuwać konsekwencje pracy w szkodliwych warunkach, może się upomnieć u byłego pracodawcy o zadośćuczynienie za utratę zdrowia.
Tak zrobił po ośmiu latach od odejścia z pracy w kopalni, gdzie pracował jako górnik strzałowy Ryszard D. Wystąpił o 50 tys. zł zadośćuczynienia za znaczne pogorszenie słuchu. Sądy okręgowy i apelacyjny stwierdziły, że nie ma podstaw do takiego roszczenia. Z badań przeprowadzonych tuż po tym, gdy Ryszard D. zakończył pracę w kopalni, wynikało bowiem, że utrata słuchu jest minimalna, a już w 2003 r. państwowy powiatowy inspektor sanitarny stwierdził, że pogłębiającej się utraty słuchu nie można uznać za chorobę zawodową. Dopiero Sąd Najwyższy (sygn. I PK 256/07) stwierdził, że wieloletnia praca w warunkach narażenia organizmu powoda na oddziaływanie nadmiernego hałasu co najmniej uprawdopodobnia związek stwierdzonego u pracownika niedosłuchu z pracą na stanowisku górnika strzałowego pracującego na kombajnie górniczym. Wskazał przy tym, że dochodzenie zadośćuczynienia od pracodawcy jest możliwe także wtedy, gdy przyczyny wypłaty tych świadczeń nie można zakwalifikować jako wypadku przy pracy lub choroby zawodowej.
źródło: Rzeczpospolita, 29 sierpnia 2008 r., Mateusz Rzemek