Z jednej strony, media pękają w szwach od treści typu: „Jak zatrzymać młodych pracowników w firmie?”, „Jak przyciągnąć młodych do firmy?”, „Na jakie ustępstwa musi iść pracodawca, żeby zatrzymać Y-greka?”, „Młodzi nie chcą pracować po godzinach”, „Work-life balance i ciekawe projekty”.

Z drugiej strony, jesteśmy zasypywani danymi o bezrobociu wśród młodych ludzi, o podejmowaniu pracy poniżej kwalifikacji, o głodowych stawkach i umowach śmieciowych. Internet zasypują obrazki smutnych młodych ludzi z tabliczkami „Przyjmę każda pracę”.

O co chodzi? W czym tkwi problem? Wymagania Y-greków czy brak miejsc pracy dla nich? Świetnie sobie radzą czy potrzebują wsparcia? A może małej grupce Y-greków bardzo się poszczęściło i to oni zbudowali wizerunek „najbardziej pożądanych pracowników”, po czym rozprzestrzenili go na rynku pracy, podczas gdy pozostali są w stanie przyjąć ofertę na „śmieciówce” za najniższą krajową płacę?

Niestety, właśnie ten drugi obraz młodych na rynku pracy jest bliższy moim obserwacjom. Rozdmuchane ambicje i oczekiwania to przywilej ludzi bez doświadczenia, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z pracą. Szybko zostają one jednak zweryfikowane przez twardy rynek. Kto się nie dostosuje, staje się kolejną cyferką w statystykach na wykresie „bezrobocie wśród młodzieży”.

Co robić? Uczyć, wspierać i mówić prawdę o tym, jak wygląda sytuacja młodych na rynku pracy. Nie mamić bajkami o karierze Rockefellera, która spłynie na nich jak manna z nieba. Prędzej czy później dzisiejsi młodzi będą pracować w naszych firmach. To, jakimi będą pracownikami, zależy od szkół, rodziców i od nas –pracodawców.

Sabina Siwy - redaktor naczelna "Personelu Plus".