Teraz działy HR dają nam taką możliwość. W ramach rotacji stanowisk możesz trafić do działu zbytu, planowania, a nawet do zarządzania flotą samochodową, gdzie zrealizujesz swoje marzenia o jeździe w rajdach klasyfikacji WRC po podziemnym parkingu. Rotacja stanowisk jest jak zmiana dziurawej opony w biegu i bez wysiadania z auta. Dziś jesteś menedżerem i oglądasz słupki Excela? W ramach naszej samouczącej i doskonalącej się organizacji możesz poznać, jak wygląda prawdziwa praca w terenie – wsiąść do auta z kratką z tyłu jako handlowiec albo pełną piersią wciągnąć woń spoconej szatni ekipy interwencyjnej przedsiębiorstwa wodociągów i kanalizacji. Do odważnych świat należy!
Rotacja stanowisk to sposób na budowanie energii w zespole, lepsze poznanie organizacji od kuchni i budowanie atmosfery zrozumienia oraz głębokiej empatii. Dzięki tym prostym zabiegom my, Polacy, wreszcie nie zazdrościmy kolegom z innych działów i nie planujemy skrycie, jak zatruć ich kawę, tylko zaczynamy rozumieć, że tam, gdzie nas nie ma, może być jeszcze gorzej. To w naszym społeczeństwie, którego członkowie zazdrość wysysają z mlekiem matki, jest doprawdy zbawienne. Taka zmiana stanowisk – nawet na krótko – pomaga lepiej zrozumieć każdy odcinek pracy, czy to w firmie produkcyjnej, czy handlowej, czy usługowej. Trochę jak w komunistycznej przypowieści wszyscy pracują dla jednego dobra – wytworzenia wartości dodanej dla klienta końcowego.
„Załoga musi być jak palce jednej ręki” – mówił Olgierd, dowódca Czterech Pancernych (wtedy było ich jeszcze pięciu i Janek był tylko telegrafistą). Firma to też jednolity organizm, w którym wszystkie elementy powinny współdziałać. Zmiana, jeśli przebiega pod kontrolą, jest impulsem do ewolucji, może być pierwszym krokiem do innowacji w wielu obszarach.
Sabina Siwy - redaktor naczelna magazynu "Personel Plus".