Od kilku lat panuje moda na zastępowanie wyrobów tytoniowych papierosami elektronicznymi. Ich zwolennicy starają się wykazać, że w odróżnieniu od tradycyjnych, są znacznie mniej szkodliwe dla zdrowia palaczy oraz otoczenia. Ponadto można z nich korzystać wszędzie tam, gdzie palenie wyrobów tytoniowych jest zakazane – w wielu miejscach publicznych, a w szczególności w zakładach pracy, nawet na stanowiskach pracy.

Kwestią tą zainteresował się resort zdrowia, który wdrażając dyrektywę Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/40/EU z dnia 3 kwietnia 2014 r. w sprawie zbliżenia przepisów ustawowych, wykonawczych i administracyjnych państw członkowskich w sprawie produkcji, prezentowania i sprzedaży wyrobów tytoniowych i powiązanych wyrobów oraz uchylającą dyrektywę 2001/37/WE (Dz. Urz. UE L 127 z 29.04.2014, s. 1 z późn. zm.), zamierza mocno uderzyć w e-palaczy.

W lipcu br. na stronach Rządowego Centrum Legislacji pojawił się projekt ustawy nowelizującej ustawę z dnia 9 listopada 1995 r. o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych (tekst jedn.: Dz. U. z 2015 r. poz. 298). Poza oczywistymi regulacjami, jakich można było spodziewać się przy okazji takiej nowelizacji, jak m.in. zakaz sprzedaży e-papierosów osobom poniżej 18. roku życia, można odnieść wrażenie, że ustawodawca zamierza zrównać e-palaczy z palaczami tradycyjnych wyrobów tytoniowych.

Wniosek taki wynika z faktu, że miejsca objęte bezwzględnym zakazem palenia tradycyjnych wyrobów tytoniowych (m.in. pomieszczenia zakładów pracy), zamierza się dodatkowo objąć zakazem palenia e-papierosów. Ponadto właściciele lub zarządzający obiektami lub środkami transportu, w których obowiązywać będzie taki zakaz, zostaną zmuszeni do zamieszczenia – w widocznych miejscach – nowych informacji (słownych i graficznych) o zakazie palenia nie tylko, jak dotychczas, wyrobów tytoniowych, ale i papierosów elektronicznych.

Co ciekawe, z projektu wynika, że osoby, które będą chciały palić e-papierosy zostaną zmuszone do korzystania z palarni – oczywiście, jeśli pracodawca takie pomieszczenie utworzy – wraz z palaczami tradycyjnymi. Czy nie będzie to sprzeczne z przepisami i zasadami bhp? Przepisy noweli nie rozróżniają palarni dla palaczy tradycjonalistów i e-palaczy, definiując ją jako „wyodrębnione konstrukcyjnie od innych pomieszczeń i ciągów komunikacyjnych pomieszczenie, odpowiednio oznaczone, służące wyłącznie do palenia wyrobów tytoniowych zaopatrzone w wywiewną wentylację mechaniczną lub system filtracyjny w taki sposób, aby dym tytoniowy lub para z papierosów elektronicznych nie przenikały do innych pomieszczeń”. Trzeba dodać, że pracodawca nikogo nie zmusza, aby z takich pomieszczeń korzystał. Zresztą, jak pokazuje praktyka, pracodawcy niezwykle rzadko zapewniają takie pomieszczenia, gdyż przeważnie wolą każdą wolną przestrzeń przeznaczyć na pomieszczenie pracy lub magazynowe, zamiast inwestować tysiące złotych np. w specjalną wentylację.

Przedstawiciele branży papierosów elektronicznych po opublikowaniu projektu ustawy podnieśli larum, ponieważ nowelizacja faktycznie może mocno uderzyć w ich biznes. Niemniej z punktu widzenia pracodawców zmiany te są potrzebne, bowiem w ostatnim czasie e-palacze coraz mocniej dawali się we znaki. Palenie w biurach, na korytarzach, a czasem nawet w punktach obsługi klienta stało się normą i bardzo negatywnie wpływało na wizerunek przedsiębiorstwa. Pracodawcy próbowali z tym walczyć, ale nie zawsze z pożądanym skutkiem. Jeżeli jednak omawiane zmiany wejdą w życie, problem e-palenia powinien definitywnie zostać rozwiązany, a elektroniczni palacze zostaną zepchnięci na margines, czyli tam, gdzie od kilku lat czekają na nich palacze tradycyjnych wyrobów tytoniowych.

Jest jeszcze gorsza wiadomość: po nowelizacji przepisów „parowy dymek” w miejscu do tego nieprzeznaczonym będzie wart tyle samo, co tradycyjny – 500 zł. Zatem czas rzucić również e-palenie!

Projekt ustawy można znaleźć na stronie internetowej RCL pod adresem: legislacja.rcl.gov.pl/projekt/12274456.

Maciej Ambroziewicz