Jest ona jednak nierealna do zrealizowania. Jeśli przy obliczaniu emerytur stan budżetu zostanie wzięty pod uwagę – wtedy martwić będą się emeryci. Obniżony wiek emerytalny oznacza coraz mniejszą liczbę aktywnych zawodowo na rynku pracy, które utrzymują system wypłaty świadczeń emerytalnych. To zagrożenie dla młodych ludzi podejmujących zatrudnienie. Pojawia się pewna pula osób gotowych do pracy, mających doświadczenie, które już pobierają pewne środki w postaci emerytur. Mają więc mniejsze wymagania finansowe, co ogranicza dostęp nowego pokolenia do rynku pracy, które nie posiadając innych dochodów ma wyższe potrzeby wynagradzania. Stanowi ono dla pracodawców mniej konkurencyjną grupę roboczą.
– Obniżenie wieku emerytalnego, w połączeniu ze starzeniem się społeczeństwa, oznaczać będzie bardzo niskie emerytury – powiedziała serwisowi eNewsroom Agnieszka Durlik, ekspert Krajowej Izby Gospodarczej – Stopa zastępowalności nie będzie wynosiła, tak jak obecnie, w nowym systemie w granicach 30-40 proc., ale będzie dużo niższa. Najprawdopodobniej jedyną zdolnością systemu będzie wypłacanie bardzo niskich świadczeń w wysokości ok. 1000 złotych dla każdego emeryta, jako system wsparcia, a nie zaspokojenia choćby podstawowych wymagań. W pozostałym zakresie osoby będące na emeryturze będą musiały martwić się same. Być może zachęceni możliwością zmiany wysokości świadczenia będą chcieli pracować dłużej.
Wtedy do systemu wpłynęłoby więcej środków od osób pracujących. To jednak nie tylko kwestia wypłat. System emerytalny oparty na wypłatach z budżetu niepowiązanych z tym ile się uzbierało, zawsze będzie stratny dla pewnej grupy. Jedynie w przypadku wyższych świadczeń i ich powszechności byłoby inaczej. Kiedy istnieje wiele grup płacących niższe składki emerytalne lub pracujących krócej, niemożliwe jest wypłacenie godnych emerytur wszystkim do nich uprawnionym – podsumowała Durlik.