Od lat obserwujemy na rynku pracy zjawisko sezonowego wzrostu bezrobocia, będącego wynikiem zakończenia w ostatnim miesiącu ubiegłego roku umów terminowych oraz udziału osób bezrobotnych w działaniach aktywizacyjnych.

Zdaniem Moniki Fedorczuk, eksperta dr. rynku pracy Konfederacji Lewiatan, wzrost tego wskaźnika nie powinien dziwić. Jak twierdzi, na tle danych z wcześniejszych miesięcy raczej pewną niespodzianką było utrzymywanie stopy bezrobocia na poziomie 6,1 proc. przez kolejne sześć miesięcy 2020 roku. Jednym z czynników, które powstrzymywały wzrost bezrobocia było wprowadzenie zasiłku solidarnościowego wypłacanego przez ZUS dla osób, które utraciły pracę z powodu COVID-19 oraz przyjęcie innych rozwiązań finansowanych ze środków publicznych, których głównym celem było utrzymanie zatrudnienia.

- Wydaje się, że inaczej niż w latach ubiegłych część pracowników, szczególnie z branż takich jak gastronomia, hotelarstwo, turystyka, nie znajdzie w kolejnych miesiącach stałego zatrudnienia. Pytanie, jak będzie wyglądała sytuacja w budownictwie, gdzie coraz ostrożniej zapadają decyzje o rozpoczęciu nowych inwestycji. Wielu pracodawców wyraża obawy o przyszłość  firm, a dalsze zamrożenie części działalności gospodarczej i brak jasnego planu luzowania restrykcji w zależności od liczby zachorowań powodują dużą ostrożność w zatrudnieniu na stałe nowych pracowników – mówi Monika Fedorczuk. Jej zdaniem, należy się spodziewać wzrostu liczby umów cywilno-prawnych, które nie wiążą pracodawców i pracowników na stałe.

Jak podkreśla ekspert ds. rynku pracy Konfederacji Lewiatan, na polskim rynku pracy nadal są firmy, które poszukują intensywnie rąk do pracy. To chociażby branża informatyczna i telekomunikacyjna. Jednak możliwości przepływu pracowników z branż w istotny sposób dotkniętych obecną sytuacją pandemiczną do tych, które mają możliwość rozwoju jest bardzo ograniczona z uwagi na fakt, iż firmy poszukują osób o konkretnych, często technicznych kwalifikacjach. - Jedną z cech polskich pracowników od lat wskazywaną w różnego typu opracowaniach jest niska mobilność, co przekłada się na szanse podjęcia pracy w miejscu innym niż miejsce zamieszkania – zauważa Fedorczuk.

Według niej, kolejne miesiące będą weryfikacją skuteczności tarcz w utrzymaniu zatrudnienia. - To, co do tej pory działało, na dłużą metę może być nieskuteczne, co pokazują aktualne protesty przedsiębiorców. Niezależnie od planu rządu dotyczącego wprowadzania i luzowania obostrzeń, osoby tracące prace potrzebują skutecznego programu podnoszenia i uzupełniania kwalifikacji, aby móc się zatrudnić w innych niż dotychczas branżach.  Rola urzędów pracy w tym zadaniu wydaje się być dominująca – podkreśla Monika Fedorczuk. I dodaje: - Pozostaje pytanie, czy posiadają one odpowiednie środki i możliwości.