Zgodnie z projektem nowelizacji Kodeksu pracy, maksymalny okres rozliczeniowy czasu pracy ma wzrosnąć z 4 do 12 miesięcy. Nie będzie to obligatoryjne rozwiązanie, a jedynie możliwość dla pracodawców i pracowników, jednak po uprzednim zawarciu porozumienia. Musi to być również uzasadnione obiektywnymi przyczynami. Ponadto ma zostać wprowadzony ruchomy czas pracy, czyli pracodawca będzie mógł wskazać nie konkretną godzinę, kiedy pracownik powinien rozpocząć pracę, ale przedział czasowy i liczbę godzin do przepracowania.
NSZZ „Solidarność” grozi strajkiem generalnym
Komisja Krajowa NSZZ Solidarność chce, aby do środy premier przedstawił harmonogram prac nad postulatami związku. Jeśli niebędzie odpowiedzi, związekgrozi strajkiem generalnym. NSZZ Solidarność chce m.in. stworzenia systemu regulacji finansowych iulg podatkowych dlaprzedsiębiorców, którzy wkryzysie utrzymają miejsca pracy. Jednocześnie niechce zaakceptować planowanego uelastycznienia rozliczania czasu pracy, które ma zostać na stałe wpisane do Kodeksu pracy.
– Największa dyskusja toczy się teraz nad czasem pracy, bo on w największym stopniu przekłada się na nasze życie codziennie, czyli na to, ile zarobimy, jak wiele czasu poświęcimy na prace, jak wiele zostanie jeszcze na dom – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Joanna Jasiewicz, lider zespołu prawa pracy z Kancelarii Gide Loyrette Nouel.
Kolejnym punktem zapalnym jest mająca wejść w życie w najbliższych miesiącach ustawa antykryzysowa. Ma ona wprowadzić w życie rozwiązania, które zapobiegną zwolnieniom w firmach, borykających się z problemami finansowymi. Ułatwione ma być m.in. skracanie wymiaru etatu i proporcjonalne obniżanie wynagrodzenia. Ponadto firmy, które odnotowały znaczący spadek obrotów i w związku z tym zagrożone są zwolnieniami, będą mogły uzyskać dopłaty do wynagrodzeń dla pracowników. Rząd zamierza przeznaczyć na pomoc prawdopodobnie ok. 500 mln złotych. Ustawa została jednak pod koniec marca negatywnie oceniona przez Komisję Krajową „Solidarności”.
– Postuluje ona m.in. doprecyzowanie tego, co jest rozumiane pod pojęciem kryzysu i spowolnienia gospodarczego – mówi Joanna Jasiewicz. – Chwilowo projekt ustawy posługuje się bardzo ogólnymi definicjami. Dla związków zawodowych bardzo istotny jest także okres dofinansowania i jego stałość. Problemem jest także kwestia określenia wysokości dopłat, które są w istocie zasiłkami dla pracowników.
Według postulatów związkowców, dopłaty powinny być wyrażane w konkretnych kwotach, a nie procentowo.
– Dodatkowo ta ustawa miałaby być wprowadzana fakultatywnie. Czyli ze strony rządowej będzie szedł pierwszy impuls, kiedy ta ustawa miałaby obowiązywać, bo ona nie będzie obowiązywała przez kilka lat w jednym czasie. To też jest dla związków zawodowych bardzo istotne, bo że jeżeli już ma być to dofinansowanie, to ważne jest określenie, czy teraz, czy w sposób stały zostaną wprowadzone na jakiś czas – wyjaśnia ekspertka z Kancelarii Gide Loyrette Nouel.
W jej opinii, proponowane zmiany powinny korzystnie wpłynąć na sytuację pracodawców, którzy stoją przed koniecznością redukcji zatrudnienia.
– Sama idea dofinansowania jest najbardziej rozsądna, gdyż to mimo wszystko zrefundowanie części kosztów wynagrodzenia czy obniżenia etatu w zależności od potrzeb na jakiś czas w sposób realny może się przełożyć na ochronę miejsc pracy, bo nie będzie nerwowych ruchów, że pracodawca, który przez miesiąc czy dwa miesiące nie ma zamówień, musi podjąć tę trudną decyzję i rozwiązać umowę o pracę lub zmienić ją na mniejszy etat, co dla pracownika ma duże znaczenie – uważa Jasiewicz.
Jak podkreśla, wiele propozycji to zmiany w dobrym kierunku, które jednak wymagają doprecyzowania i dopracowania szczegółów. Te powinny być wypracowane w ramach negocjacji między związkami zawodowymi a pracodawcami.