Uwaga obserwatorów spotkania w stolicy Lombardii skupiona była na prezydencie Francji i kanclerz Niemiec w związku z zapowiedzią władz w Paryżu, że do 2017 roku nie będą przestrzegać dyscypliny budżetowej i przekroczą unijny pułap 3-procentowego deficytu. Z przychylnością zareagował na to już wcześniej rząd Włoch, a z irytacją - Niemcy.

Zobacz także: Włochy: rozpoczął się nieformalny szczyt UE na temat zatrudnienia

Na kończącej obrady wspólnej konferencji prasowej prezydent Francois Hollande oświadczył, że jego kraj „uczyni tak, aby przestrzegać powziętych zobowiązań i skorzystać z przewidzianej elastyczności”.

„Francja powiedziała, że będzie przestrzegać zobowiązań, myślę, że Włochy także” - stwierdziła z zadowoleniem kanclerz Angela Merkel, podsumowując rezultaty dyskusji. „Ufam, że każdy jest świadom swej odpowiedzialności” - zaznaczyła.

Premier Włoch Matteo Renzi zapewnił następnie, że Rzym dostosuje się do 3-procentowego pułapu i przyznał, że jest to kwestia reputacji kraju. Ale jednocześnie skrytykował tę zasadę, mówiąc: „To wskaźnik pomyślany ponad 20 lat temu, w innym świecie”.

Odnosząc się do zasadniczego tematu spotkania w Mediolanie, czyli walki z bezrobociem, Hollande zauważył, że Unia planuje do 2020 roku wyasygnować 20 miliardów euro na ten cel. „Ale zanim zacznie się mówić o nowych miliardach, ważne jest to, by wykorzystać te już przyznane”- zastrzegł.

Z jego opinią o niesatysfakcjonującym wykorzystaniu tych funduszy zgodzili się także inni przywódcy.

Zdaniem francuskiego prezydenta najlepszym sposobem prowadzącym do wzrostu zatrudnienia są reformy strukturalne. “Są kraje, które zobowiązują się do ich przeprowadzenia, ale muszą znaleźć dla nich sprzyjający klimat w Europie” - powiedział Hollande. Wśród krajów tych wymienił Francję i Włochy.

Kanclerz Merkel apelowała zaś do rządów krajów europejskich o uważne inwestowanie pieniędzy publicznych w “zawody przyszłości”.

„W Europie coś nie idzie tak, jak trzeba” - mówił z kolei Renzi. Przypomniał, że od początku kryzysu na naszym kontynencie stracono 7,7 mln miejsc pracy.

“Nie jesteśmy zadowoleni z takiej Europy, nie wystarcza nam” - oświadczył szef włoskiego rządu.

“Bez wzrostu nie ma pracy, bez pracy nie ma godności, a bez godności nie ma Europy” - dodał. Powtórzył stanowisko swego gabinetu, który za priorytet uważa podjęcie zdecydowanych działań w Unii na rzecz wzrostu gospodarczego.

Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz podkreślił, że bezrobocie wśród młodzieży jest jednym z najbardziej niepokojących zjawisk na Starym Kontynencie.

Ustępujący wkrótce szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso z satysfakcją odnotował, że nie sprawdziły się czarne scenariusze dla Unii, zgodnie z którymi Grecja miała ją opuścić i miało dojść do katastrofy. „Euro przetrwało, a nam się udało, przywróciliśmy stabilizację” - zauważył.

„Ale nie wygraliśmy jeszcze na polu wzrostu, który pozostaje słaby i nierówny. Mój przekaz do państw członkowskich jest następujący: aby mieć większy wzrost i zatrudnienie, kontynuujcie reformy” - zaapelował Barroso.

Z kolei przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy za najlepszą receptę na ożywienie zatrudnienia uznał obniżenie podatków w świecie pracy.

Media zauważają, że spotkanie, zapowiadane jako wielki europejski nieformalny szczyt, sprowadziło się praktycznie do wymiaru konferencji, na którą nie przyjechała duża grupa szefów państw i rządów, delegując ministrów pracy.

Polskę reprezentował minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz.

Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)