Przy symbolicznym okrągłym stole w kancelarii premiera zasiadło w czwartek ponad 80 osób - rektorzy uczelni i reprezentanci wiodących na polskim rynku firm, instytucji biznesowych i organizacji pracodawców. Spotkanie zorganizowała minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka.

Minister przypomniała, że polskie uczelnie przygotują się do wdrażania reformy szkolnictwa wyższego, m.in. dokonując zmian w treściach programowych. "Nie chodzi o proste przepakowanie starych programów na język ram kwalifikacji, ale o to, by pogramy dostosowano do kwalifikacji, jakich oczekuje rynek i pracodawcy. Ważne, by uczelnie nie zapomniały o kształceniu ogólnoteoretycznym, ale żeby dopasowały do nich zakres potrzebnych kompetencji, które powinien mieć absolwent, gdy chce znaleźć pracę tuż po ukończeniu studiów" - podkreślała.

Mówiąc, co uczelnie mogą dać biznesowi, pracodawcy i przedstawiciele firm podkreślali, że najcenniejsi są absolwenci samodzielni i zdolni do ciągłej nauki. "Pożądany pracownik jest wszechstronnie wykształcony, może też szybko i samodzielnie przeprogramować się do wykonywania nowych zadań. Powinien być zdolny do myślenia holistycznego, a nie semantycznego, do podejmowania decyzji nawet w niepewnych czasach, posiadać wszechstronnie wykształcenie, zdolność do głębszej analizy, umiejętność do pracy w zespole" - podkreślał prezes PZU, Andrzej Klesyk.

Zdaniem Klesyka polskie uczelnie najlepiej kształcą absolwentów do tzw. pracy zwykłej, czyli - jak tłumaczył - ludzi "przypisanych do jakiegoś zadania, do wykonywania powtarzalnych czynności, często bardzo skomplikowanych". "Takich jednak łatwo jest zastąpić" - podkreślał.

"Zgadzam się, że nasz system kształcenia jest odwrócony, błędnie dostosowany do dzisiejszych realiów" - potwierdził wrocławski przedsiębiorca, twórca Getin Holding, czy Europejskiego Funduszu Leasingowego Leszek Czarnecki. Zwrócił uwagę, że za granicą na studiach często ocenia się uczestnictwo w dyskusji czy zadawanie pytań, a dopiero potem - wiadomości merytoryczne. "Co ciekawe, ta druga ocena bywa mniej istotna" - mówił.

Zdaniem Przemysława Kaduli - studenta zarządzania, a jednocześnie właściciela firmy Notatek.pl "osoby, które miały już praktyki i staże - przez co czasem brakowało czasu na studiowanie - są bardziej kompetentne niż ludzie wyłącznie z wysoką średnią". Uznał też, że na uczelniach ekonomicznych wykładają teoretycy, a nie praktycy biznesu, i m.in. dlatego studentom "brakuje często podstawowych informacji - jak zaprezentować się na rozmowie kwalifikacyjnej, jak sprzedawać, jak robić prezentacje, jak się wypowiadać, jakie są technologie w biznesie".

Prezes Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych dr Mirosław Kachniewski przypomniał o dużym bezrobociu wśród absolwentów uczelni. Bierze się ono np. stąd, że część uczelni nie skupia się na studencie, wiedzy i umiejętności, a bardziej koncentruje się "na dostępnych wykładowcach". "Filozofia jest raczej taka, by dać pracę wykładowcom, niż czego można nauczyć młodzież. To kreuje absolwentów, którzy nie znajdują zatrudnienia" - sugerował. Kachniewski dodał, że na niektórych uczelniach dydaktyka postrzegana jest jako część studiów gorsza, niż nauka. "Zajmują się nią ci, którzy są gorsi i nie sprawdzili się w innych obszarach" - mówił.

Zdaniem prof. Włodzimierza Nykiela z Uniwersytetu w Łodzi szansę na poprawę kompetencji studentów daje współpraca z firmami, realizowana np. poprzez wybór odpowiednich prac dyplomowych, organizację w firmach staży studenckich, wpływ przedsiębiorstw na programy kształcenia i zatrudnianie przedsiębiorców w roli nauczycieli. Można też wymagać od studentów, by - pod nadzorem pracowników firmy - rozwiązywali więcej praktycznych problemów.

Uczestnicy spotkania mówili o swoich dobrych doświadczeniach ze współpracy z biznesem w kształceniu. Damian Bąkowski z Firmy Phoenix Contact Wielkopolska opowiadał, że jego firma, "w obliczu braku kadr, zwróciła się do Politechniki Poznańskiej z prośbą o współpracę". "Po 1,5 roku pracy w zespołach, po budowaniu wspólnych programów nauczania, po wymianie doświadczeń między naszymi specjalistami a kadrą uczelni - okazało się, że możemy kształcić w trójkącie, i że każdy chce zrobić biznes - my, uczelnia i student" - opowiadał.

Z kolei Grzegorz Koprowski z firmy Bionik postulował, aby na bazie doświadczeń jego firmy powołać fundusz innowacyjności - elastycznie zarządzany, w którym funkcjonowałby inkubator, szkoły wyższe i biznes. "Taki fundusz ten pozwoliłby ochronić absolwenta i kadrę naukową, wykreować i ochronić produkt, skomercjalizować go lokalnie, a potem w połączeniu z innym funduszem sprzedać produkt na świat" - przekonywał.

Zdaniem prof. Marcina Pałysa z Uniwersytetu Warszawskiego, firmy, by współpracować z uczelniami, potrzebują zachęt finansowych i podatkowych. "Z kolei uczelnie potrzebują rozluźnienia gorsetu przepisów, utrudniających dziś transfer własności intelektualnej do przemysłu. Potrzeba prostszych reguł, byśmy mogli na uczelniach współpracować, nie naruszając ustawy o zamówieniach publicznych, o finansach publicznych, i szeregu innych" - przekonywał.

Uczestnicy spotkania podpisali wspólną deklarację "Gospodarka dla uczelni, uczelnie dla gospodarki" - w której napisano: "Wiedza praktyczna oraz kształcenie umiejętności i kompetencji społecznych studentów stanowi dopełnienie wiedzy teoretycznej, przekazywanej w trakcie studiów. Uzasadnione zaangażowanie wybitnych praktyków w proces kształcenia powinno być najwyższa troską uczelni i ich partnerów z otoczenia gospodarczego". (PAP)

zan/ agt/