- Zawsze możemy powiedzieć: jak ci się nie podoba - przeniesiemy twoją fabrykę. Na Zachodzie słyszymy, że do Polski, w Polsce - że do Indii. Zawsze znajdziemy kraj na świecie, gdzie jest tańsza siła robota, czy gorsza ochrona pracowników - wskazał. "Nie chodzi o to, że wartość pensji spada w wartościach absolutnych, ale relatywnie - ich udział w PKB się zmniejsza" - powiedział.   Dodał, że w związku z tym, iż kapitał ma dużą siłę przetargową w stosunku do pracy, a rynki są mniej konkurencyjne, zyski przedsiębiorstw bardzo szybko rosną.

 

Ekonomista zwrócił też uwagę na strukturę własności i korporacji. - Coraz bardziej upowszechnia się własność instytucjonalna, a nie osobista. Nie jest już tak, jak jeszcze kilkadziesiąt lat temu, że 7 proc. akcji przedsiębiorstwa jest posiadaniu inwestorów instytucjonalnych, a reszta to osoby fizyczne będące właścicielami akcji. Teraz ponad połowa dużych przedsiębiorstw jest własnością instytucji - najczęściej banków i funduszy emerytalnych, inwestycyjnych - zaznaczył.

 

Co z tego wynika? - Inwestor instytucjonalny to jest osoba prawna, a więc byt abstrakcyjny. Nie jest zatem zainteresowany takimi kwestiami jak długoterminowy wzrost, poszanowanie praw pracownika, zachowanie fair w stosunku do kraju, gdzie płacimy podatki. Skupia się tylko na zyskach - najczęściej w najbliższym kwartale. Ewentualnie w roku. To zjawisko tzw. short terminismu - wskazał.

 

Z drugiej strony - jak dodał - wynagradzanie kadry zarządzającej uzależnione jest od bieżących wyników. "Prowadzi to do wręcz patologicznych sytuacji - takich jak np. słynna swego czasu afera Enronu. Zarząd fałszował wyniki, bo na ich podstawie dostawał bieżące premie. Upowszechnia się także zjawisko, które polega na skupowaniu własnych akcji z rynku. Np. Apple, Google, czy Microsoft skupuje z rynku akcje swoich firm i często to za pożyczone pieniądze. W ten sposób można manipulować ceną akcji, bo transakcje raportuje się ex-post" - zauważył. Oznacza to, jak wyjaśnił, że firmy mogą podnosić cenę swoich akcji poprzez zwiększenie popytu na nie. "Jest to działanie na niekorzyść udziałowców mniejszościowych, bo zwiększa koncentracja własnych akcji danej firmy w jej rękach" - wskazał.

 

W ten sposób, jak wyjaśnił, firmy w coraz większym stopniu są obecne na rynku finansowym, a nie na rynku gospodarki realnej. "Czyli inwestują nie w produkcję tylko w instrumenty finansowe. To przeciwieństwo tego, czego uczy się studentów ekonomii" - zauważył.

PAP CSI

W ocenie Tomkiewicza Polska wygląda pod tym względem na tle innych krajów "średnio". "Jest kilka rzeczy niepokojących: mamy najniższy udział płac w PKB w Unii Europejskiej i OECD. Czyli mało zarabiamy nie w stosunku do innych, tylko w stosunku do naszego poziomu rozwoju. Rynek pracownika nie zmienia faktu, że płacimy mało. Ale czy faktycznie jest rynek pracownika? Nie widzimy jakoś, żeby nierówności dochodowe spadały. One w ostatnich kilku latach spadły w niewielkim stopniu, ale to głównie na skutek tego, że się upowszechniły patologiczne umowy śmieciowe" - ocenił. I dodał: "Jeśli przechodzę z etatu, który jest "ozusowany" na umowę zlecenie, to mam w kieszeni więcej. Natomiast mam problemy z przyszłą emeryturą, bo odprowadzam mniej składek. Problem ma też państwo, bo będzie musiało emerytury wypłacać" - zaznaczył.

 

Według niego "ewidentnie dobrym posunięciem" było wprowadzenie w Polsce płacy minimalnej godzinowej. "Mieliśmy poprzednio sytuację, kiedy podstawowy instrument korekty dochodów, czyli płaca minimalna nie obejmował dużej części zatrudnionych, bo nie byli zatrudnieni na etacie" - zaznaczył. (ks/pap)