Jej zdaniem jest to rozwiązanie dla najbardziej potrzebujących. - I obniżony do 9 proc. CIT, i mała działalność gospodarcza, mają poprawić rentowność małych przedsiębiorstw. Wbrew pozorom, firm, które jednak rozliczają się CIT-em nie jest bardzo mało. Jak weźmiemy pod uwagę, że mówimy o tego typu firmach działających w małych ośrodkach miejskich, małych powiatach, gdzie poziom bezrobocia wciąż jest wielokrotnie wyższy niż średnia krajowa, to wprowadzenie tych rozwiązań, które poprawiają rentowność nawet kilkunastu firm w takiej gminie czy powiecie może mieć realny wpływ na poprawę życia takiego obszaru. To jest naprawdę program dla tych, którzy przez wiele lat płacili nieproporcjonalne do swoich przychodów obciążenia - powiedziała minister w wywiadzie dla PAP.

Według minister zyski dla firm pojawiają się już w pierwszym miesiącu rozliczenia. - "Oszczędności" przedsiębiorcy oczywiście będą zależeć od jego rocznych przychodów. Przykładowo, osoba osiągająca w 2017 r. przychody miesięczne równe minimalnemu wynagrodzeniu, zapłaciłaby do ZUS-u niecałe 660 zł, a nie ponad 1230 zł. A zatem połowa kwoty, którą mały przedsiębiorca dzisiaj płaci do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych zostanie w jego portfelu. Pozytywne konsekwencje w budżecie firm będą więc niemal natychmiastowe. Jeśli chodzi natomiast o zyski dla gospodarki, to liczymy na nie w skali roku. Według szczegółowych wyliczeń przeprowadzonych we współpracy z Ministerstwem Finansów, roczny koszt dla budżetu to maksymalnie 500 mln zł. Z drugiej jednak strony korzyści dla przedsiębiorstw i gospodarstw domowych szacujemy na ok. 1,5 mld zł - mówi minister Jadwiga Emilewicz.