– To rynek, który bardzo dynamicznie się zmienia. Połowa firm należy do osób, które prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą. W efekcie rotacja jest bardzo duża. Tylko w 2012 r. powstało 1,2 tys. agencji zatrudnienia i padło 700 – mówi Agnieszka Zielińska, kierownik Polskiego Forum HR. Tłumaczy, że często takie firmy powstają, by obsłużyć zlecenie konkretnego klienta. Kończy się umowa, agencja przestaje działać. Drugi powód zmienności: obowiązkiem tego typu instytucji jest składanie każdego roku raportu do marszałka województwa. Jeśli taki nie wpłynie, firma z automatu jest wykreślana z krajowego rejestru agencji zatrudnienia.
 
Mniejsze wymogi
Nie zmienia to jednak faktu, że mimo rotacji takich instytucji wciąż przybywa. Sprzyja im wzrost popytu i liberalizacja prawa.
Zgodnie z ubiegłoroczną nowelizacją ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy (podstawowy dokument dla branży) agencja nie ma już obowiązku posiadania lokalu z przeznaczeniem na biuro, które pozwoli na zachowanie poufności prowadzonych rozmów. Zniesiono również wymagania w stosunku do przygotowania zawodowego osób zatrudnionych w agencjach. Do tej pory osoby zajmujące się doradztwem personalnym i poradnictwem zawodowym musiały mieć wykształcenie wyższe. Z kolei osoby zajmujące się pośrednictwem pracy – przynajmniej wykształcenie średnie.
Ponadto urzędy pracy dostały prawo zawierania kontraktów za tego typu instytucjami i cedowania na nie obowiązku aktywizacji zawodowej osób należących do określonych grup długotrwale bezrobotnych. Efekt: popyt na usługi znów rośnie.
Zapotrzebowanie płynie także z wchodzących do Polski inwestorów zagranicznych. Obecnie trwa np. rekrutacja dla Amazona, który zamierza zatrudnić 6 tys. pracowników, z czego jedną trzecią na pracę tymczasową.
– W ostatnich latach rynek bardzo się zmienił, dojrzał. Do niedawna zapotrzebowanie na pracowników tymczasowych zgłaszał tylko przemysł, najwięcej motoryzacyjny i spożywczy, a także handel. Poszukiwane były osoby na stanowiska szeregowe. Teraz agencje rekrutują w ten sposób dla wielu firm na różne szczeble – mówi Agnieszka Zielińska.
 
Urok czasowników
Kryzys spowodował także, że pracodawcy dostrzegli korzyści płynące z pracy tymczasowej. Dzięki temu mogli elastycznie zwiększać zatrudnienie, gdy rosły im zamówienia, i ograniczać je, gdy popyt na ich towary i usługi spadał. Część trzyma się tej formy cały czas, a popyt zgłaszają firmy z nowych branż – np. telekomunikacyjnej czy finansowej. Poszukują pracowników głównie do sprzedaży w centrach telefonicznych i obsługi klientów.
Praca tymczasowa to dla wielu młodych jedyny sposób wejścia na rynek pracy. Ale jak twierdzi Iwona Janas, dyrektor generalna ManpowerGroup, w tej formule rekrutuje się też obecnie menedżerów i specjalistów, np. inżynierów. Szczególnie duży popyt jest w ostatnim czasie na informatyków zatrudnianych do wykonania konkretnego zadania. A równocześnie są to pracownicy najtrudniej osiągalni, bo walczą o nich również firmy rekrutujące dla zagranicznych koncernów do pracy w Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Skandynawii.
(...)