W czasie pandemii w IT nastąpiło wymuszone wewnętrzne przebranżowienie. Wcześniej to zjawisko wielokrotnie występowało z powodu aktualizacji technologii. Natomiast w ostatnim roku producenci aplikacji dla branży lotniczej, gastronomicznej, eventowej i jeszcze kilku innych sektorów zostali bez klientów, bo nie potrzebują oni nowych rozwiązań. Do tego czeka nas kolejny lockdown, który pogorszy sytuację. Jednocześnie wzrosło zapotrzebowanie na specjalistów tworzących oprogramowanie dla e-commerce, e-learningu czy e-konferencji. Średnia zatrudnienia nie zmieniła się bardzo, ale specjaliści odczuli spore turbulencje.

Ci, którzy nie potrafią błyskawicznie opanowywać nowych technologii, wypadają z rynku. Ich wiedza i doświadczenie mogą okazać się przestarzałe, gdy wszystko się unormuje. A trzeba mieć na uwadze, że rynek pracy raczej nie wróci do normalnego stanu przez kilka kolejnych lat. W międzyczasie pojawią się nowe wersje języków programowania i systemów operacyjnych. Zmienią się trendy rynkowe i czołowe pozycje w rankingach popularności technologii. 

Obecnie coraz częściej mówi się o tym, że rynek pracy dla informatyków w czasie pandemii wcale nie urósł, tylko odnotował pozorny wzrost. Przewidywane są więc redukcje etatów, bo po wyjściu z kryzysu spodziewany jest spadek zapotrzebowania m.in. na e-commerce czy konferencje online. Do tego wynajem nieruchomości komercyjnych będzie powoli wracał do poziomu z 2019 roku, bo polscy pracodawcy wciąż są wyjątkowo odporni na pracę zdalną.

Jednak informatycy, którzy wnoszą dodatkowe wartości do biznesów i stale się rozwijają, nigdy nie pozostaną bez pracy. Ewentualnie przez pewien czas będą musieli zgodzić się na niższe płace albo gorsze warunki, ale nie pozostaną bezrobotni.

Czytaj również: Raport. Pandemia zmieniła rynek usług HR w 2020 roku

Rynek weryfikuje dostawców oprogramowania

Jak wiadomo, nigdy nie powinno się koncentrować na jednym branżowym rozwiązaniu, np. na tworzeniu tylko oprogramowania do zarządzania restauracjami, bo całkowite uzależnienie firmy od tak wąskiej grupy klientów jest bardzo ryzykowne nawet w normalnych czasach. Do tego trzeba stale dostosowywać się do wymogów rynku, a właściwie cały czas je wyprzedzać.

Teraz rynek mocno weryfikuje dostawców oprogramowania i samych specjalistów. Trzeba więc postawić na wysoką jakość wytwarzanych przez siebie produktów i usług. Klient zastanawia się, czy warto w nie inwestować. Należy więc udowodnić mu, że dane rozwiązanie wnosi wartość dodaną do jego biznesu, a jakość oprogramowania jest warta swojej ceny.

Pracodawcy w branży IT mogą śledzić działania zagranicznych przedsiębiorstw informatycznych, głównie działających w USA i w Wielkiej Brytanii. Muszą stawiać na długofalowy rozwój towarów i usług, a także wdrażać pełne procesy produkcji oprogramowania. To gwarantuje najwyższą jakość tworzonych produktów. Powinni też poważnie myśleć o przyszłości i budować przewagę konkurencyjną na lata.

Firmy muszą zatrudniać testerów oprogramowania, profesjonalnych architektów systemowych, menedżerów projektów i wdrożeniowców, a nie tylko samych programistów. Wynika to z tego, że klient już dzisiaj oczekuje najwyższej jakości świadczonych usług i produktów.

 


Pandemia wpłynie na jakość usług

Pozytywnym zjawiskiem po zakończeniu pandemii może być podniesienie jakości usług i towarów w branży IT, dzięki nowej, zdrowej konkurencyjności i podwyższonym wymaganiom klientów. Informatycy, którzy na czas kryzysu szybko przebranżowili się i odkryli w sobie talenty do tworzenia aplikacji medycznych, handlowych czy e-learningowych, a do tego dobrze zarządzają własnymi finansami,  zgromadzili środki do reinwestowania. I jeśli mądrze je wykorzystają, stworzą w przyszłości nowe miejsca pracy oraz konkurencyjne rozwiązania.

Z kolei największą stratą, wynikającą z kryzysu, są zniszczone więzi biznesowe oraz łańcuchy dostaw towarów i usług. Upadają kolejne przedsiębiorstwa i ludzie ubożeją. W branży IT niektórzy przedsiębiorcy obniżają swoje ceny, bo klientów nie stać na dotychczasowe opłaty. W konsekwencji płace spadają i wykwalifikowana kadra odchodzi, a jakość usług i produktów drastycznie obniża się, a na dzisiejszym rynku nie ma na to miejsca, bo konkurencyjność zrobiła się ostrzejsza. W ten sposób właściciele sami przyczyniają się do upadku własnych biznesów i przeszkadzają innym firmom w tworzeniu porządnych rozwiązań informatycznych. Są to niewątpliwie złe decyzje ekonomiczne, które stanowią m.in. poważne zagrożenie dla miejsc pracy.

Oczywiście na rynku są również gracze dostrzegający w kryzysie nowe możliwości. Właściciele firm informatycznych, którzy potrafią myśleć o zwiększeniu albo chociażby o utrzymaniu na dotychczasowym poziomie zysków swoich klientów (a nie swoich własnych), faktycznie mają duże szanse na przetrwanie i rozwój. I oni zapewniają stabilne zatrudnienie.

Kolejną kwestią jest to, że w wielu obszarach, takich jak tworzenie prostych stron internetowych, zyski już od dawna nie pokrywają kosztu reklam, niezbędnych do pozyskiwania nowych klientów. Firmy, które obniżają swoje ceny i zarazem coraz więcej płacą za reklamowanie się, są na prostej drodze do upadku. Oferując platformom reklamowym coraz większe stawki, konkurencja wzajemnie się wyniszcza. Do końca 2021 roku przybędzie podmiotów, dla których tego typu promowanie się przestanie być opłacalne.

Z perspektywy pracodawców konieczne jest więc ostrożne podchodzenie do polityki cenowej, zarządzania reklamami i wyborem grupy docelowej. To staje się coraz wrażliwszą sferą przedsiębiorstwa. W niektórych przypadkach podniesienie stawki reklamy o nawet 2-3 proc. wystarczy, aby wykończyć przedsiębiorcę. Natomiast dostawcy wysokomarżowych usług i produktów, nawet jeśli będą płacili za nie o 100 proc. więcej, nie odczują poważnych skutków. Wszystko jest więc bardzo indywidualną kwestią.

Autor jest ekspertem ds. nowych technologii, programistą, architektem systemowym i doradcą IT.