Na bezrobotnych zarejestrowanych w powiatowym urzędzie pracy ciąży – zgodnie z art. 74 ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy (Dz.U. z 2017 r. poz. 1065) – obowiązek zawiadomienia UP o podjęciu zatrudnienia bądź rozpoczęciu działalności gospodarczej. Mają na to siedem dni. Jeżeli się z niego nie wywiążą, inspektor pracy może, na podstawie art. 119 ust. 2 u.p.z.i.r.p., nałożyć na nich mandat karny albo złożyć przeciwko nim wniosek o ukaranie do sądu. Jak wyjaśnia Arkadiusz Kłos, zastępca okręgowego inspektora pracy we Wrocławiu ds. nadzoru, takie wnioski są kierowane w sytuacji, gdy dana osoba odmawia przyjęcia mandatu. – Często dzieje się tak podczas kontroli legalności zatrudnienia, kiedy inspektorzy legitymują w trakcie pracy osoby bezrobotne, które nie wywiązały się z obowiązku poinformowania UP o podjęciu pracy zarobkowej – tłumaczy.
Wyjaśnia jednocześnie, że informacje o przypadkach naruszenia art. 119 ust. 2 inspektorzy czerpią z urzędów pracy, z własnego rozpoznania oraz ze skarg. – Część z nich dotyczy osób, które nie wywiązują się z obowiązku alimentacyjnego i świadomie podejmują pracę w szarej strefie – wskazuje.
[-DOKUMENT_HTML-]
Inspektorzy patrzą łaskawym okiem
Z danych PIP wynika, że liczba mandatów nakładanych przez inspektorów pracy z powodu naruszenia tego przepisu jest jednak niewielka. W 2016 r. było ich zaledwie 46. Inspektorzy wskazują, że oprócz spadku bezrobocia przyczyna może tkwić w tym, iż często ze względu na okoliczności i sytuację ekonomiczną danej osoby stosują łagodniejszy środek prawny. – Duża część postępowań wykroczeniowych, które prowadzimy z powodu naruszenia tego przepisu, nie kończy się mandatem karnym, a jedynie środkiem dyscyplinującym – tłumaczy Arkadiusz Kłos.
Jak podkreśla, jeżeli osoba dopuściła się wykroczenia, o którym mowa w art. 119 ust. 2, po raz pierwszy i nie pobierała jednocześnie zasiłku dla bezrobotnych albo innych świadczeń z urzędu pracy, to z reguły poprzestawano na środku mniej represyjnym. Agata Kostyk-Lewandowska, inspektor pracy w PIP we Wrocławiu, wskazuje z kolei, że kontrolujący rzadko pytają PUP-y o pracowników, którzy pracują w danym zakładzie dłużej niż rok.
– Przeważnie zależy nam na bezrobotnych, którzy mogli nie stracić jeszcze prawa do zasiłku – podkreśla.
500 zł dla bezrobotnego to za dużo
Inspektorzy nie ukrywają też, że decyzja o zastosowaniu mniej represyjnego środka prawnego wynika z faktu, iż dolny próg grzywny wymierzanej takim osobom jest w wielu przypadkach kwotą nazbyt restrykcyjną. – Ze swojej praktyki mogę powiedzieć, że mandat 500 zł jest faktycznie dosyć wysoki, dlatego często kończy się po prostu na pouczeniu – mówi Agata Kostyk-Lewandowska. Jak wyjaśnia, postępowania niejednokrotnie dotyczą osób zatrudnionych na najniższych stanowiskach za niewielkie wynagrodzenie i grzywna w tej wysokości to dla nich naprawdę duża kwota.
Zdaje się, że do podobnych wniosków doszedł resort sprawiedliwości, który zaproponował zmianę art. 119 ust. 2 zakładającą właśnie likwidację dolnego limitu. W uzasadnieniu wskazał, że taka sztywna sankcja nie pozwala na uwzględnienie licznych okoliczności uzasadniających wymierzenie niższej kary, w szczególności dostosowanej do sytuacji materialnej obwinionego. – Propozycję ministerstwa należałoby ocenić pozytywnie. Da ona inspektorom większe możliwości wyboru – ocenia Kostyk-Lewandowska.
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"