Prezydent Andrzej Duda podpisał w poniedziałek własny projekt ustawy, który przewiduje, że wiek emerytalny dla kobiet zostanie obniżony do 60 lat, a dla mężczyzn do 65 lat. Duda podkreślił, że projekt jest realizacją oczekiwań, nie tylko tych, którzy na niego głosowali, ale także tych, którzy głosowali na Bronisława Komorowskiego oraz tych, którzy do wyborów nie poszli.
Czytaj: Prezydent: wiek emerytalny dla kobiet - 60, dla mężczyzn - 65 lat>>>

"Traktuję to jako czysto wyborczy gest, popierający zaplecze partyjne pana prezydenta" - oceniła Wóycicka, która odpowiadała w kancelarii prezydenta Bronisława Komorowskiego za kwestie społeczne.
W ocenie byłej minister w Kancelarii Prezydenta, "powrót do zróżnicowanego wieku emerytalnego rodzi także problemy konstytucyjne". "Pan prezydent, jako prawnik, z pewnością o tym wie i raczej należy traktować to jako gest poparcia dla jego zaplecza" - dodała.
"Dobrze by było, gdyby pan prezydent powiedział, w jaki sposób chce zapewnić emerytury, zwłaszcza kobiet, by ich poziom zapewnił możliwość normalnego życia, a nie życia w nędzy" - mówiła Wóycicka. Zwróciła uwagę, że "celem podniesienia wieku emerytalnego było zapewnienie w przyszłości emerytur, które pozwolą na względnie bezpieczne życie, bez podnoszenia składek emerytalnych".
"Pytanie podstawowe jest takie - jeśli prezydent chce to zrobić, to jak chce zapewnić, by te emerytury pozwalały w przyszłości na przeżycie, czy np. chce podnieść składki, by były w odpowiedniej wysokości, by osoby na emeryturze, zwłaszcza kobiety, nie popadały masowo w ubóstwo" - powiedziała.
Ponadto trudno sobie wyobrazić - dodała Wóycicka - "by w trakcie jednego posiedzenia Sejmu, nawet przy dobrej woli posłów, taki projekt mógł być przedyskutowany".
Ustawa uchwalona w 2012 roku podwyższyła wiek emerytalny do 67 lat i wprowadziła stopniowe zrównanie go dla kobiet i mężczyzn. Posłowie PiS, a także związkowcy z "S" i OPZZ zaskarżyli ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. W maju 2014 roku TK uznał jednak, że jest ona zgodna z ustawą zasadniczą.

Mordasewicz: Prezydent wyświadcza kobietom niedźwiedzią przysługę
Prezydencki projekt obniżenia wieku emerytalnego do 65 lat dla mężczyzn, a kobiet do 60 lat, spowoduje dyskryminację kobiet na rynku pracy; prezydent wyświadcza kobietom niedźwiedzią przysługę - mówi ekspert Konfederacji Lewiatan Jeremi Mordasewicz.
Jego zdaniem propozycja prezydenta radykalnie pogorszy sytuację kobiet na rynku pracy.  "Jeżeli wiek emerytalny kobiet będzie o 5 lat niższy od wieku emerytalnego mężczyzn, to pracodawcy będą zwalniać kobiety o po prostu 5 lat wcześniej, by uniknąć objęcia ich przez okres ochronny, w którym pracownikowi nie można zmienić warunków pracy" - mówi Mordasewicz.
Poza tym, zaznacza, pracodawcy będą mieli większe obawy przed zatrudnianiem kobiet.
"Posłużę się przykładem. Wysyłam na kursy komputerowe pracowników. Kurs taki kosztuje ok. 30 tys. złotych. Jeżeli mam wydać 30 tys. złotych, a kobieta będzie pracować u mnie 5 lat, natomiast mężczyzna 10 lat, to kogo wyślę na kurs?" - zwraca uwagę Mordasewicz.
Ekspert Lewiatana dodaje, że ponieważ wysokość emerytury zależy od zgromadzonego kapitału oraz od spodziewanego czasu życia na emeryturze, w wyniku reformy prezydenta "emerytury kobiet będą dwukrotnie niższe niż emerytury mężczyzn".
"Jeżeli kobieta przechodzi na emeryturę w wieku 65 lat, zamiast 60, to jej emerytura jest o blisko 50 procent wyższa. Dla kobiet o niskich kwalifikacjach oznacza to emeryturę 1500 zł zamiast 1000 zł, dla kobiet o wyższych kwalifikacjach 3 tys. zł, a nie 2 tys. zł" - przekonuje.
"Moim zdaniem prezydent wyświadcza kobietom naprawdę niedźwiedzią przysługę, bo przyczynia się do ich dyskryminacji na rynku pracy" - dodaje Mordasewicz.
Jego zdaniem, jeśli reforma prezydenta Dudy wejdzie w życie, "staniemy się zaściankiem Europy". Bo w większości krajów europejskich wiek emerytalny kobiet i mężczyzn jest równy. 
Fikcją jest też - zdaniem Mordasewicza - stanowisko prezydenta, że jak ktoś będzie chciał dłużej pracować, będzie to możliwe.
"W Polsce 90 procent osób przechodzi na emeryturę w momencie nabycia uprawnień. Także pracodawcy niechętnie utrzymują takie osoby w pracy, bo na ogół na 5 lat przed przejściem na emeryturę przestają one w siebie inwestować i doskonalić kwalifikacje" - przekonuje ekspert.
Wiek emerytalny dla kobiet zostanie obniżony do 60 lat, a dla mężczyzn do 65 lat - przewiduje podpisany w poniedziałek przez prezydenta Andrzeja Dudę projekt ustawy.

Mączyńska: propozycja emerytalna prezydenta nie uwzględnia demografii\
Propozycja prezydenta Andrzeja Dudy ws. obniżenia wieku emerytalnego nie bierze pod uwagę względów demograficznych i technologicznych - oceniła Elżbieta Mączyńska, profesor SGH i prezes PTE. Żyjemy coraz dłużej i pracujemy w lepszych warunkach - podkreśliła.

W poniedziałek prezydent podpisał projekt ustawy, który zakłada niższy wiek emerytalny - 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Chętni będą mogli pracować dłużej. Ustawa z 2012 r. wydłuża wiek emerytalny do 67 lat i stopniowo zrównuje go dla obu płci.

Duda wyraził nadzieję, że ustawa zostanie uchwalona jeszcze w tej kadencji Sejmu, bo - jak mówił - koalicja rządząca pokazała, że potrafi uchwalać ustawy w sposób bardzo szybki. Dodał jednak, że jeżeli tak się nie stanie, po wyborach ponownie wniesie projekt ustawy.

"Powrót do starych zasad przechodzenia na emeryturę, czyli 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn, nie bierze pod uwagę względów demograficznych oraz technologicznych. Żyjemy coraz dłużej i w lepszym zdrowiu. Technologiczne względy polegają na tym, że coraz mniejszy zakres prac ma charakter prac fizycznych. Ta tendencja będzie się pogłębiała, czyli będziemy żyli coraz dłużej w miarę postępu medycyny, a także będziemy pracowali w lepszych warunkach w miarę postępu technologicznego" - powiedziała PAP Mączyńska.

Oceniła, że cofanie się do poprzednich rozwiązań jest niesłuszne i może oznaczać niższe emerytury, bo będziemy krócej pracować. "Koszt poniesie sam emeryt. Jeśli byłyby inne rozwiązania, że koszt nie jest przerzucany na emeryta, to zostanie przerzucony na podatnika" - zaznaczyła.

Profesor zauważyła, że "przyjęcie nowego okresu - 67 lat dla wszystkich bez względu na płeć - ma to do siebie, że jest rozłożone w czasie, na wiele dekad". "To nie jest tak, że dzisiaj, czy jutro wchodzi wiek emerytalny. Nie bardzo przecież wiemy, jak będzie wyglądało nasze życie po upływie kilku dekad, bo aż tak dalece nie możemy przewidywać" - podkreśliła.

Mączyńska zwróciła też uwagę na problem konstytucyjny, równościowy. "(Propozycja prezydenta) to inne prawa dla kobiet, inne dla mężczyzn. No chyba, że wzięto pod uwagę fakt, że kobieta rodzi dzieci i to się liczy do wieku emerytalnego. Poza tym kobiety żyją dłużej. Średnia ich życia jest wyższa niż mężczyzn" - zaznaczyła.

Pytana, czy jest szansa na uchwalenie tego projektu jeszcze w tej kadencji Sejmu, odparła: "Różne, szybkie decyzje były podejmowane w tej kadencji Sejmu. Jednak to jest tak kontrowersyjny problem, że wątpię".
(ks/pap)