Kariera od pucybuta do milionera w Polsce nie jest łatwa, a polscy pracownicy podzielili się na kasty menedżerów, specjalistów, prekariuszy.

Rynek stał się dużo mniej elastyczny. Uwidoczniło się wiele szklanych sufitów, czyli barier utrudniających awans. No i wciąż pokutuje w Polsce mentalność, którą najlepiej oddaje cytat z filmu „Poszukiwany, poszukiwana”, czyli „mąż jest z zawodu dyrektorem” – wskazuje Krzysztof Kosy, psycholog pracy z Uniwersytetu Warszawskiego.

Kluczem do awansu przestało być wykształcenie, za to pojawiło się nowe kryterium pogłębiające podziały na rynku – rodzaj podstawy zatrudnienia (umowa o pracę, cywilnoprawna, o pracę tymczasową itp.). Pokonanie tych przepaści nie będzie łatwe.

W ciągu ostatnich dwóch dekad doszło do znaczącego wzrostu liczby osób zatrudnionych na określony czas (terminowe umowy o pracę) lub praktycznie bez żadnych gwarancji co do stabilności źródeł zarobkowania (zlecenia, dzieła, samozatrudnienie). Łącznie jest ich ok. 3,4 mln. Niektóre osoby chcą wypełniać obowiązki w taki sposób (np. wykonujący wolne zawody, freelancerzy oraz lepiej zarabiający, którzy unikają w ten sposób wyższych obciążeń podatkowych i składkowych). Część jest jednak do takich kontraktów przymuszana – godzi się na gorsze warunki zatrudnienia, bo nie jest w stanie uzyskać zatrudnienia na stałe (umowy o pracę na czas nieokreślony; to tzw. prekariusze). Takie warunki zatrudnienia też mają wpływ na przebieg zawodowych karier – pracodawcy rzadziej awansują osoby, które nie są na stałe związane z firmą. Wydłuża się więc czas oczekiwania na wyższe stanowiska.

Czasem ten okres zawieszenia może być bardzo długi. Z danych Państwowej Inspekcji Pracy wynika, że co czwarta sprawdzona w 2016 r. terminowa umowa o pracę była zawarta na okres 3–5 lat (wskaźnik ten i tak się poprawił w porównaniu z poprzednimi latami, bo w 2016 r. wprowadzono limit czasu trwania takich kontraktów, po upływie którego przekształcają się one w te na czas nieokreślony). Dodatkowo – jak wskazują badania – umowy te są częściej pułapką niż wstępem do satysfakcjonującej kariery. Potwierdzają to badania przeprowadzone m.in. we Włoszech i w Niemczech. W Polsce jest podobnie. W ramach badania POLPLAN sprawdzano cyklicznie sytuację zawodową osób, które w 2008 r. były zatrudnione na niestabilnych kontraktach. Okazało się, że 5 lat później bezterminowy etat zyskał tylko co trzeci zatrudniony w takiej formie. 60 proc. nadal wykonywało obowiązki na dotychczasowych umowach, które nie gwarantują im stałego źródła zarobków i o 30 proc. zwiększają ryzyko ubóstwa. Osoby młodsze częściej są zagrożone dalszym pozostaniem w tej formie zatrudnienia (41,4 proc.), a starsze – późniejszym bezrobociem (24,7 proc.). Jak się okazuje, wydostanie się z kasty najgorzej traktowanych pracowników nie jest łatwe. Zwłaszcza że receptą na to przestało być już ukończenie studiów.

Źródło: Forsal.pl