Wśród oskarżonych są nie tylko właściciel i jego żona, ale także strażnicy i brygadziści. Ci ostatni kazali robotnikom wrócić do pracy, mimo że na parterze budynku pojawił się już dym. Wszystkim oskarżonym grozi dożywocie.
Według policji to pierwszy w historii przypadek postawienia zarzutów właścicielowi jednej z 4,5 tys. fabryk tekstylnych w kraju. Zakłady Tazreen Fashion na przedmieściu stolicy Bangladeszu produkowały ubrania dla wielu zachodnich firm.
Sprawę tę przyćmiło w kwietniu 2013 roku zawalenie się fabryki Rana Plaza, także na przedmieściach Dhaki, w wyniku którego zginęło co najmniej 1130 ludzi.
Katastrofy rzuciły światło na fatalne warunki pracy i standardy bezpieczeństwa obowiązujące w fabrykach odzieżowych w Bangladeszu, gdzie pracują głównie kobiety. Po tych wydarzeniach tysiące ludzi protestowały, domagając się poprawy bezpieczeństwa i podniesienia pensji minimalnej.
Bangladesz jest drugim, po Chinach, eksporterem odzieży ze względu na tanią siłę roboczą. Przemysł ten zatrudnia ponad 40 proc. pracowników w kraju i odpowiada za 80 proc. całego eksportu. Eksport, głównie do USA i Europy, przyniósł w 2011 roku ok. 20 mld dolarów.