PAP: Czy wiadomo, że niektóre gminy zrezygnowały z przeprowadzenia przetargów na odbiór odpadów komunalnych?

Marcin Korolec: Do ministerstwa dotarła informacja o kilku takich gminach, m.in. o Sopocie i Zielonej Górze. W moim przekonaniu funkcjonariusze publiczni i włodarze lokalni nie powinni publicznie sugerować, że będą łamać prawo. Ustawa jest i należy ją stosować, a w przypadku organizacji przetargów prawo będzie egzekwowane w całej rozciągłości. Jest od tego m.in. UOKiK, Urząd Zamówień Publicznych, Generalny Inspektor Ochrony Środowiska. Jeżeli ktoś publicznie deklaruje, że będzie łamał prawo, to nie wykluczam, że powinny się tym zainteresować również inne służby państwowe.

PAP: Przewidziane w ustawie kary są jednak niewielkie - maksymalnie 50 tys. zł - i nie stanowią dla gminy wielkiego obciążenia.

M.K.: Należy jednak pamiętać, że ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach pierwszy raz w historii prawodawstwa w Polsce przewiduje nałożenie jakichkolwiek kar na samorząd. Lokalni włodarze będą musieli się wytłumaczyć przed swoimi mieszkańcami, dlaczego wydają publiczne pieniądze na kary, a nie na mechanizmy, które gwarantują najlepsze usługi po najniższej cenie. Przetarg gwarantuje transparentność i maksymalnie niskie ceny. Samorządowcy muszą pamiętać, że będą rozliczani za to, że nie dbają o nasze kieszenie, czyli kieszenie wyborców.

PAP: W ustawie śmieciowej jest przepis, że jeśli gmina nie przeprowadzi przetargu, właściciel nieruchomości może wezwać śmieciarkę, aby odebrała od niego śmieci, a gmina musi zwrócić koszty. Czy nie daje to gminom możliwości "obejścia" ustawy?

M.K.: Tego typu rozwiązanie jest w konsekwencji bardzo uciążliwe dla gminy. Samorząd musiałby wydać na odbiór śmieci znacznie więcej niż gdyby zorganizował przetarg, a śmieci odbierałaby wyłoniona w nim firma. Takie zaniechanie organizowania przetargów mogłoby być uznane za działalność na szkodę gminy.

PAP: Prawie 100 proc. gmin uchwaliło już stawki za śmieci oraz wybrało metodę naliczania opłat. Wiele tych uchwał zakwestionowały jednak Regionalne Izby Obrachunkowe - przykładem jest Warszawa. Gminy nie odrobiły lekcji?

M.K.: Samorządy miały dwa lata na to, żeby się przygotować do zmiany systemu. Przepisy zostały uchwalone w połowie 2011 roku. Z jakiegoś niezrozumiałego powodu gminy odwlekały decyzje do ostatniego możliwego momentu. Teraz to powoduje zrozumiałą nerwowość.

PAP: Może zabrakło informacji?

M.K.: Przez ostatnie trzy lata gminy miały pełne wsparcie ze strony ministerstwa środowiska. Otrzymały także bardzo poważne pieniądze m.in. z NFOŚiGW i wojewódzkich funduszy ochrony środowiska (21 mln zł) na działania edukacyjne dla urzędników. Przekazaliśmy również samorządom ulotki, materiały i plakaty informacyjne, wydaliśmy podręcznik dla urzędników, stworzyliśmy strony internetowe. Do dyspozycji gmin byli także eksperci zatrudnieni przez resort.